ŻYWA WIEDZA




Tutaj " bliżej nieba " znajdziesz to czego szukasz. WIEDZĘ którą sama otrzymałam a ŻYWĄ bo możesz z nią zrobić co zechcesz.....możesz z nią zejść na ziemię ....albo pozostać w sferze niedoścignionej, niezdobytej, niewdrożonej w życie, nieuchwytnej jak właśnie mgła.

Psycholog nie potrafi  poradzić jak żyć. Ale może przystawić lustro , w którym ktoś zobaczy to, co jest w nim  dobre i to,co złe. W ten sposób pomoże mu wybrać właściwą drogę.                                                                         Ewa Woydyłło

to moje : NIE WYSTARCZY ZNAĆ NA PAMIĘĆ KSIĄŻKĘ KUCHARSKĄ - TRZEBA W KOŃCU ZACZĄĆ GOTOWAĆ.

Przedstawię tu najważniejsze dla mnie kawałki, okruchy wiedzy, które wstrząsnęły moim poglądem na wszelkie dotychczasowe sprawy, które zapoczątkowały proces zdrowienia i doprowadziły do CUDu.

" Aby wybaczyć " - Ewa Woydyłło. to moje ulubione fragmenty :
W Al-anonie króluje powiedzenie : " możliwe, że mój mąż nie zasługuje na wybaczenie ale ja zasługuję". Wybaczenie nie jest uczuciem - jest aktem, zespoleniem woli i czynu, jest decyzją.
Test CAGE: czy usiłowałeś ograniczyć swoje picie ? czy ktokolwiek był na ciebie zły z powodu picia ? czy kiedykolwiek miałeś poczucie winy z powodu tego co zrobiłeś po pijanemu ? czy kiedykolwiek piłeś na pusty żołądek ? - Amerykanom wystarcza odpowiedź twierdząca na jedno pytanie aby uznać, że mamy do czynienia z problemem alkoholowym.
Aby móc wybaczyć trzeba najpierw nazwać krzywdę, przyjrzeć się jej rozmiarom i spustoszeniu jakie wyrządziła. Od łez często zaczyna się nadzieja na powrót uśmiechu.
Nie wolno pozbawiać dzieci dobrych uczuć do żadnego z rodziców.
Za swoja trzeźwość odpowiedzialny jest tylko sam alkoholik. Nie jest winny lecz odpowiedzialny ! Leczący się alkoholik który jest mężem i ojcem , powinien wygrać przy wchodzeniu na nowo w rolę męża i ojca ale i  - ani żona ani dzieci -  nie powinny przegrać. Ażeby osiągnąć taki rezultat trzeba iście salomonowej mądrości i wielkiego zaufania między wszystkimi członkami rodziny. Niewybaczenie przez nas doznanych krzywd niewątpliwie jest karą dla męża. A w jakim sensie jest również karą dla mnie ? - nie tylko mąż żyje w atmosferze braku ciepła, uśmiechu, radości. Także dzieci. Doznana kiedyś krzywda - trwa. Stała się chroniczna, nieuleczalna, wciąż na nowo przypomina się i boli. Świętujmy fakt w naszych rodzinach, że mąż nie pije ! Odpocznijmy po złej przeszłości, pomagajmy sobie nawzajem w zagojeniu dawnych ran. Uczmy się nie zadawać nowych. Nie rozpamiętujmy uporczywie dawnych krzywd. Jak będzie wyglądać nasze życie za kilka lat jeśli nie chcemy wybaczyć ? Jakie będą te lata dla naszych dzieci ? Wybaczenie najwięcej daje tej osobie , która wybacza.
Cóż złego jest w tym, że leczący się alkoholik chce odzyskać autorytet lub go dopiero zbudować ? Już nie ma powodu, żeby żona decydowała o wszystkim. On też ma swoje indywidualne potrzeby, które są tak samo ważne jak potrzeby innych domowników. Chce być słyszany i brany pod uwagę.
W zdrowiejącej rodzinie ubywa stresu a przybywa spokoju. Ludzie stają się mniej ponurzy, przestają się bać, jest coraz mniej złości, uraz, obwiniania, wzajemnych pretensji, a coraz więcej wiary, nadziei, przyjaźni. Nie dzieje się to automatycznie. Wszyscy muszą coś z siebie dać. Pomocne jest wybaczanie, zmienianie wad swoich a nie cudzych i rozwijanie zalet swoich a nie czyichś. Tym, którzy mają poczucie humoru jest ono też bardzo pomocne.
Droga do przebaczenia jest kamienista, przebaczenie jest na swój sposób tylko dla dzielnych i śmiałych. Dla tych jedynie, którzy zdolni są do konfrontacji ze swym bólem, do zaakceptowania siebie jako trwale zmienionych i gotowych podejmować trudne wybory. Dla tych, którzy odrzucają możliwość by przez resztę życia nosić piętno krzywdy. Nie chcą wiecznie użalać się nad sobą. Buntują się przed przyjęciem własnego wizerunku jako ofiary. Reszta będzie żyć z urazami i nienawiścią do ludzi, którzy ich skrzywdzili, zarażając w dodatku tymi uczuciami innych i swoje własne, nowe doświadczenia. Ci, którym udaje się całkowicie wybaczyć krzywdę osiągają dwie wielkie korzyści : uwalniają się od nienawiści, a także wypracowują sobie nowy system przekonań, nowy pogląd na przyczyny i skutki zdarzeń w ich życiu.
Gdy wybaczę niewybaczalną krzywdę przechodzę przez szereg zmian. Godzę się z faktem, że zawiodły mnie moje dotychczasowe przekonania. Godzę się z tym, że ich miejsce zajmą inne, nowe przekonania. Prowadzi to do powstania nowej mnie, osoby o zmienionym poglądzie na siebie i świat. To szansa na głęboką zmianę wewnątrz. Zmieniam marzenia, pragnienia, oczekiwania. Bez krzywdy mogłabym nigdy się nie zmienić. Bez przebaczenia nie byłoby rozwoju. To wielka sztuka umieć tę szansę wykorzystać.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

" Grzeczne dziewczynki zjadają wilka. Dlaczego kobiety wyrzekają się własnych uczuć i potrzeb". Renate Göckel.
Rok 1968. Instytut psychologii Uniwersity of Pensylwania w USA. Grupa naukowców zajmujących się badaniem rozmaitych zachowań zgromadzona wokół psychologa Martina Seligmana przeprowadza szereg eksperymentów na psach. Ich tematem jest BEZRADNOŚĆ. Jedna trzecia psów musi wcielić się w rolę " bezradnych". Psy te zostają  zaopatrzone w ciasne , krępujące ruchy szory (rodzaj uprzęży), po czym otrzymują elektrowstrząsy, które są bolesne i których psy nie mogą uniknąć. Druga grupa psów ( również trzecia ich część) przed elektrowstrząsem otrzymuje sygnał ostrzegawczy i może pyskiem uruchomić dźwignię, żeby uniknąć wstrząsu. Trzecia część psów nie otrzymuje elektrowstrząsów. Innymi słowy jest ona niejako " nie obciążona" bolesnymi sensu scricto doświadczeniami. Następnego dnia psy zostają wprowadzone do klatki, której krata podłogowa znajduje się pod prądem. Wszystkie psy mogą uniknąć elektrowstrząsu jeśli przeskoczą barierę do innej części klatki a zatem jeśli wykażą się pewną aktywnością. Abstrahując od etycznej strony tego rodzaju eksperymentów, co do której można mieć zgoła słuszne zastrzeżenia, przyjrzyjmy się rezultatowi, są one bowiem niezwykle interesujące. Psy, którym przypisano rolę bezradnych, zasadniczo pozostają pasywne, skomlą, znosząc cierpliwie elektrowstrząsy. Pomimo iż widzą jak inne psy skaczą przez barierę, nie "wierzą" w możliwość uniknięcia bólu. Druga grupa psów ( te, którym dano szansę uniknięcia bólu) początkowo skacze bezładnie po klatce ale już niebawem zaczyna szukać możliwości ratunku. Psy zaprawione w ucieczce przed bólem szybko uczą się jak znaleźć się w bezpiecznym miejscu i skaczą przez barierę. Psy "nieobciążone" po kilku bezładnych rundach wokół klatki również dość szybko znajdują "wyjście z sytuacji" i przeskakują barierę. Psy, które celowo uczyniono bezradnymi, nauczyły się, że nie istnieje żadna droga ucieczki i dlatego nie próbują nawet szukać możliwości ratunku. Również po zakończeniu eksperymentu "bezradne" psy zachowywały się inaczej niż pozostałe. Ich "nieobciążeni" towarzysze oraz psy, którym dano szansę ucieczki, szczekały i jeżyły sierść, kiedy chciano wyprowadzić je z ogrodzenia. Natomiast psy bezradne "wydawały się" całkowicie bezwolne; rozciągały się biernie na podłodze a niekiedy nawet przewracały się na plecy i przyjmowały poddańczą pozycję, nie stawiając żadnego oporu.
Po czterech latach doświadczeń w których wzięło udział ponad 150 psów, Seligman doszedł do następującego wniosku : to nie szok jest źródłem bezradności ale fakt, że szokiem nie można sterować - jest to nastawienie, że nie można uniknąć swego "losu".
Po pewnym czasie bezradne psy zaczęły wykazywać symptomy zbliżone do reaktywnej - to znaczy wywołanej zewnętrznymi wydarzeniami - DEPRESJI : pasywność, pesymizm, zupełny brak agresji i złości, spowolnione ruchy, brak motywacji do bycia aktywnym. Niektóre z nich miały ponadto wrzody na żołądku i skudloną sierść. Także koty, szczury, myszy, ptaki, małpy, ryby, karaluchy i ludzie reagowali bezradnością w wielu różnorodnych eksperymentach.
Konkluzja Seligmana : każdy kto posiada zdolność uczenia się , może również stać się bezradnym.
Teraz Seligman i jego zespół zapragnęli zlikwidować tę wyprodukowaną w laboratorium depresję. Bezbronne psy zostały umieszczone w klatkach pozbawionych barierek tak, iż mogły bez trudu przejść do części pozbawionej prądu. Ale psy wcale tam nie poszły ! Pasywnie znosiły ból spowodowany elektrowstrząsami.
Wtedy Seligman wszedł do bezpiecznej części klatki i przywoływał do siebie psy. Bez rezultatu. Polecił więc przegłodzić psy i położył psią karmę do części pozbawionej prądu. Psy nawet się nie ruszyły. Dopiero kiedy dał im kopniaka i w ten sposób zmusił do reakcji - przeszły do drugiej części. Dopiero po wielu próbach przejścia na drugą stronę psy zaczęły reagować ucieczką. Również wtedy gdy na nowo wstawiono przegrodę, bezbronne psy nauczyły się skakać przez nią. Tak więc ich depresja była odwracalna, to znaczy można się było jej oduczyć. Podobnie jak wyuczonej bezradności.

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@

"Potęga podświadomości " J. Murphy
Umysł, ciało i jego koleje losu są takie same jak jego sposób myślenia, odczuwania i wiara. Wystarczy abyś utożsamił się z dobrem jakie pragniesz urzeczywistnić - a twórcze moce twojej podświadomości odpowiednio zareagują. Najgłębsze warstwy twojej podświadomości kryją nieskończoną mądrość, moc i uzdolnienia, możliwości. Każde wrażenie działające na twoją podświadomość w czasie i przestrzeni znajduje odbicie jako sytuacja zewnętrzna, doświadczenie i wydarzenie. Wierzysz w to samo co w duchu myślisz. Myśl jest ziarnem czynu. Zdarzenie - reakcją twojej podświadomości na rodzaj i istotę twojej myśli. Kiedy oddasz się myślom i wyobrażeniom o harmonii, zdrowiu, spokoju i dobrej woli - w Twoim życiu zaczną dziać się cuda.
Każda myśl jest przyczyną czegoś, każda okoliczność - zewnętrzna lub wewnętrzna - skutkiem. Twoje życie wewnętrzne - myśli, uczucia i wyobrażenia - stwarzają świat zewnętrzny. Twoje myśli kierują określonym korytem nieskończoną mądrość, witalność i energię, jakie płyną przez twoją podświadomość. Otaczają cię bezcenne skarby.
Kiedy lęki i troski wypełniają twoją świadomość - wyzwala to w podświadomości negatywny stan emocjonalny, który przenosi się na świadomość  pod postacią złych przeczuć, rozpaczy, paniki.  " Bądźcie cicho! Uspokójcie się ! Ja tu rządzę a wy macie słuchać moich rozkazów! Nie macie tu czego szukać! Wynoście się !".
Twoja świadomość pełni role kapitana, ciało i wszystkie dotyczące cię sprawy - to statek. Podświadomość wykonuje wszelkie rozkazy jakie pod postacią osądów i przekonań przesyła jej świadomość. Podświadomość przez 24 godziny na dobę dba o twoją pomyślność i podrzuca ci owoce twoich nawyków myślowych. Największa tajemnica dostępna wybitnym ludziom wszystkich epok polega na porozumiewaniu się z własną podświadomością i na wyzwalaniu własnych sił! Cokolwiek chcesz urzeczywistnić - usilnie i ufnie wpajaj podświadomości własne wyobrażenia a ona odpowiednio zareaguje.
Zmień nawyki myślowe a odmienisz swój los ! Jeśli pomyślisz o dobru - powstanie z tego dobro, natomiast złe myśli sprowadzają zło ! Podświadomość natychmiast urzeczywistnia wszelkie otrzymane inspiracje - jednakowo poddaje się zarówno dobrym jak i złym myślom i odpowiednio reaguje. Negatywne myśli niosą niepowodzenia, rozczarowania, nieszczęścia. Gdy wypracujesz harmonijne i pozytywne nawyki myślowe - zaznasz zdrowia , powodzenia i dobrobytu. Aby osiągnąć dany cel twoja podświadomość wchodzi w przymierze z wszystkimi siłami i prawami natury. Podświadomość nie jest w stanie dokonać logicznego rozumowania, nie potrafi wybierać ani porównywać.
Jest różnica pomiędzy świadomym, sterowanym rozumowo obszarem umysłu a podświadomością, która będąc niezdolną do indywidualnej i logicznej krytyki, bierze za dobrą monetę wszystko, co świadomość poda jej jako fakt - dopuszczamy do siebie wyłącznie dobroczynne i kojące myśli i wyobrażenia niosące szczęście i radość.
Korzystanie z pięciu zmysłów dostarcza ci niezbędnych wiadomości. Twój umysł obiektywny uczy się poprzez obserwację, doświadczenie i wychowanie. Głowna umiejętność i zadanie umysłu obiektywnego polega na logicznym myśleniu. W odróżnieniu od świadomości - podświadomość nie jest zdana na pośrednictwo zmysłów. Postrzega świat bezpośrednio i bez refleksji - przez intuicję. Podświadomość spełni swoje najważniejsze zadania tylko wtedy gdy wyłączysz fizyczne zmysły. Posiada też dar jasnowidzenia i jasnosłyszenia. Podświadomość nie jest w stanie rozważać żadnych "za" i  "przeciw". Jeśli zasugerujesz jej coś obiektywnie niesłusznego - weźmie tę sugestię za prawdę i urzeczywistni ją jako sytuację życiową, doświadczenie, przeżycie. Ważne jest aby wpajać podświadomości tylko sugestie pomyślne, kojące i dobroczynne - ona nie zna się na żartach ! Łapie cię za słowa !
Obawy jakie żywimy w cichości ducha - przeradzają się w uczucia i stają się rzeczywistością. Ten kto pozwala wziąć górę ponurym myślom - może utracić chęć do życia.
Pozytywna autosugestia stanowi skuteczną ochronę przeciwko wszelkim negatywnym wpływom.
Hetero sugestia służy jedynie temu, by pokierować moim myśleniem, odczuciami i działaniem po myśli innych i dla cudzej korzyści.
Cudze sugestie nie nabiorą żadnej mocy poza tą, jaką sam im nadasz osobistym przekonaniem. Sugestia z zewnątrz zaczyna działać dopiero za twoją sprawą i tylko ty możesz pójść swoim przeciwnikom na rękę.
 Ty jedna masz władzę nad swoimi myślami i uczuciami ! Tylko ty decydujesz - wybierz więc życie, miłość, zdrowie !
W każdej sekundzie życia jesteś tym i robisz to, o czym myślisz. Twoja podświadomość nie ma chwili wytchnienia - zawsze stoi na posterunku ! Stawiaj jej tuż przed zaśnięciem konkretne zadanie! Czy czuwasz, czy głęboko śpisz, twoja niestrudzona podświadomość nieprzerwanie i niezależnie od świadomości steruje wszystkimi żywotnymi funkcjami organizmu. Zaufaj bez reszty niezwykłej sile podświadomości a wkrótce cieszyć się będziesz pełnią zdrowia.
Powszechnym prawem jest współzależność akcji i reakcji. Działaniem są twoje myśli, reakcją zaś samoczynny odzew podświadomości na daną myśl. Strzeż się zatem myśli negatywnych!
Naucz świadomość dostrzegać w tobie wybrańca losu a podświadomość wiernie urzeczywistni to wyobrażenie.
" Wszystko o co w modlitwie prosicie - stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie"  - zasiej w duchu myśl a w świecie zmysłów wzejdzie ona jak ziarno, bylebyś jej pozwolił rosnąć bez zakłóceń. Wierzyć - to uważać za prawdę to, czemu przeczy rozum i zmysły.
Najważniejszym zadaniem podświadomości jest ochrona i podtrzymywanie życia. Uwierz mocno w realność swojego pomysłu a stanie się rzeczywistością.
Wszelkie choroby mają źródło w umyśle.
Moc uzdrowicielska spoczywa w podświadomości każdego człowieka. Do uzdrowienia wystarczy aby chory zmienił nastawienie umysłu.
Wiara to pewna duchowa rzeczywistość zależna od twoich nawyków myślowych, która we wszystkich fazach życia pobudza podświadomość. Niedorzecznością jest sądzić, że istnieje cokolwiek, co mogłoby ci zaszkodzić samo z siebie. Wszystkie doznania, działania, zdarzenia i sytuacje w twoim życiu są jedynie oddźwiękiem, reakcją na twoje myśli.
Wybierz sobie ideę, wizję lub plan, którego urzeczywistnienia chciałbyś dokonać. Myśl o tym, wyobrażenie tego zapadnie w podświadomość dzięki temu, że plastycznie wyobrazisz sobie jego realizację. Jeśli z niezachwianą wiarą wyobrażać sobie będziesz spełnienie takich pragnień, modlitwa twoja zostanie wysłuchana. Terapia modlitwą polega na konkretnych działaniach umysłu skierowanych na wyraźny cel. Silna wiara stapia świadomość i podświadomość w harmonijną całość, która dla ciebie oznacza leczniczą moc.

$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$

MOŻESZ UZDROWIĆ SWOJE ŻYCIE - L. Hay ( fragmenty ważne dla mnie)
Każdy z nas jest w stu procentach odpowiedzialny za wszystko, co go w życiu spotyka. Każda powstała w nas myśl tworzy naszą przyszłość. Moc objawia się zawsze w chwili obecnej. 
Niechęć do samego siebie i poczucie winy jest dla każdego źródłem cierpienia. Podstawowym ograniczeniem dla każdego jest poczucie: "nie jestem dość dobry". Myśl jest tylko myślą i zawsze można ją zmienić. Najbardziej destruktywnymi wzorcami zakorzenionymi w psychice są: żywienie urazy, autokrytycyzm i poczucie winy. Wyzbycie się poczucia urazy może spowodować nawet zniknięcie raka.
Jeśli rzeczywiście kochamy siebie - wszystko nam się udaje. Musimy uwolnić się od przeszłości i wybaczyć każdemu. Musimy być gotowi aby zacząć się uczyć miłości do siebie. Kluczem do pozytywnych zmian jest obecna samoakceptacja. My sami tworzymy tak zwane choroby naszego ciała.
W bezkresie życia, w którym jestem, wszystko jest doskonałe, całkowite i pełne, a mimo to życie ciągle się zmienia. Nie ma początku i końca tylko ciągły proces przemian rzeczywistości i doświadczeń. Życie nie zatrzymuje się, nie zużywa, w każdej chwili jest zawsze nowe i świeże.
Jestem jednością z POTĘGĄ, która mnie stworzyła i ta POTĘGA dała mi moc tworzenia siebie. Cieszę się wiedząc, że posiadam moc umysłu, której mogę dowolnie używać. Każda chwila w życiu jest nowym punktem wyjścia, umożliwiającym odejście od tego co stare.
W moim świecie wszystko jest dobre.
Głupotą jest karać siebie w chwili obecnej z powodu tego, że ktoś zranił nas dawno temu.
Konieczne dla naszego uzdrowienia jest to, że my uwalniamy się od przeszłości i wybaczamy każdemu. Wierzę MOCY i INTELIGENCJI wiedząc, że to co mam wiedzieć - będzie mi objawione, a czegokolwiek będę potrzebować - przyjdzie do mnie we właściwym czasie, przestrzeni i kolejności.
POWINNAM - najbardziej niszczycielskie słowo! -  MOGŁABYM !!!
Miłość jest cudownym lekarstwem - kochanie siebie czyni cuda. Nie krytykuj siebie bez względu na okoliczności. NIGDY!!!
Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby przez całe życie trzymać się niewolniczo jakiegoś przekonania. 
Brak miłości do siebie jest spowodowany usiłowaniem zdobycia akceptacji - od dzieciństwa. Nie staniesz się wolnym, dopóki rodziców nie uwolnisz od winy; nie wybaczysz sobie, dopóki nie wybaczysz im. Jeśli wymagasz doskonałości od nich - będziesz tej doskonałości wymagał od siebie i całe życie będziesz nieszczęśliwy.
Jest rzeczą pasjonującą być w środku aktualnej przygody, ponieważ zdaję sobie sprawę, że tego szczególnego doświadczenia nie będę przeżywać ponownie.
Dopóki ktoś nie zwróci ci uwagi na związki zachodzące między zewnętrznymi wydarzeniami a twoimi myślami - będzie przypadała ci rola ofiary w życiu.
Bądźcie przychylni zmianom gdy pojawi się ich konieczność w waszym życiu. Bądźcie świadomi , iż w tej sferze życia gdzie powstaje sygnał NIE CHCĘ ZMIAN - ujawnia się właśnie ten obszar, w którym zmiana jest najbardziej POTRZEBNA.
Patrzenie sobie prosto w oczy i wypowiadanie pozytywnych sądów na własny temat jest najszybszym sposobem osiągnięcia rezultatów w pracy z afirmacjami. Niecierpliwość jest tylko jedną z tych form oporu.
Jest sprawą wystarczająco trudną zmienianie nas samych gdy tego chcemy, a próbować zmieniać kogoś innego gdy on tego nie chce - jest po prostu niemożliwością i może zniszczyć nawet bliską przyjaźń.
"Jestem gotów uwolnić się od potrzeby......../wpisz swoją/ ".
Skoro to ja tworzę mój wewnętrzny wzorzec własnej wartości, nie ma już potrzeby odwlekania mego dobra. "Chcę odrzucić mój wewnętrzny wzorzec, który odpowiada za stworzenie takiej sytuacji, i pozwolić mu odejść". Karcenie samych siebie powoduje jeszcze większy przestrach, od którego nie ma dokąd uciec.
Dzisiaj jest piękny dzień. Tak postanawiam. Każdy dzień staje się łatwiejszy.
Na każdą myśl jaka w nas powstaje, i na każde wypowiedziane przez nas słowo - przychodzi odpowiedź. W tej chwili zaczyna działać MOC.
Myśli jakie w was powstają i słowa przez was wypowiedziane w tej chwili tworzą waszą przyszłość.
"Dokonywanie zmian zaczyna być dla mnie łatwe" - wybór tej myśli spowoduje jej urzeczywistnienie. Umysł twój z czasem uzna, że to do ciebie należy władza, że będzie tak jak ty chcesz.
Uświadom sobie, że nie jesteś ofiarą swoich własnych myśli lecz panią ( panem) swojego umysłu. 
********************************

POZA KONTROLĄ - W. Sztander ( fragment)
Alkoholik pije ponieważ jest uzależniony od alkoholu. Wszelkie inne wyjaśnienia prowadzą na manowce.
Nie ma żadnego gwarantowanego sposobu na to, by alkoholik porzucił picie i stał się trzeźwym człowiekiem. Jest za to wiele sposobów sprzyjających otrzeźwieniu osoby uzależnionej. Jest też wiele zachowań, postaw i sposobów kontaktowania się z alkoholikiem sprzyjających jego piciu, podtrzymujących chorobę.
To, co zależy od ciebie: od ciebie zależą twoje reakcje, postawy i zachowania. Są okoliczności na które nie masz wpływu. Nie zmienisz za dotknięciem czarodziejskiej różdżki obyczajowości społeczeństwa , w którym żyjesz. Nie masz wpływu na to, kto i kiedy zaoferuje twojemu mężowi, ojcu , matce, bratu czy dorosłemu dziecku alkohol. Zapewne wszyscy w twojej rodzinie poświęcacie wiele czasu i energii na rzecz otrzeźwienia alkoholika. Chodzi o to, by ten czas i energię wykorzystać w maksymalnie skuteczny sposób. Podstawową sprawą w kwestii sprzyjania otrzeźwieniu alkoholika jest kryzys. Pierwsze wysiłki w kierunku zaprzestania picia przez osobę mocno zbrataną z alkoholem wiążą się  zawsze z kryzysem, który przybiera postać zbiegu przykrych okoliczności na tyle poważnych i dolegliwych, iż mogą skłonić alkoholika do rewizji swojego stosunku do alkoholu.
Alkoholik jest człowiekiem chorym, nie jest jednak dzieckiem. Traktować go jak chorego NIE oznacza chronić go od odpowiedzialności za jego picie.
Alkoholicy zastanawiając się nad swoim piciem i trzeźwieniem odwołują się często do słowa d n o. Wielu jest przekonanych, że każdy alkoholik musi osiągnąć swoje dno, które pozwoli mu odbić się w kierunku trzeźwości. Owo dno oznacza ponoszenie różnego rodzaju kosztów, których wielkość zaczyna przewyższać znacznie rozmiary przyjemności i ulgi czerpanych z zaczarowanej butelki wypij mnie.
Powiedzenie, że każdy alkoholik ma swoje dno, oznacza różną głębię ugrzęźnięcia. Dla jednego dnem będzie właśnie samotność i odrzucenie społeczne, dla drugiego próba samobójcza, dla innego pobyt na oddziale psychiatrycznym i przeżycia związane z delirium. Są osoby, które uznają za dno wypicie niekonsumpcyjnego alkoholu, podczas gdy u innych fakt ten nie wywołuje większego wrażenia. W takim sensie "dno" jest doświadczeniem indywidualnym. Z psychologicznego punktu widzenia "dno" to doświadczenie konfrontacji, spotkania z sytuacją, która brzmi jak komunikat: "skończyły się żarty". Badania pokazują, że głębokość dna, które trzeba osiągnąć w swoim uzależnieniu, mocno zależy od stanu wiedzy społecznej na temat alkoholizmu. Przy niedostatecznej wiedzy otoczenia - częściej ma miejsce dno z pogranicza życia i śmierci, dno, z którego nie ma powrotu.
KRYZYS - to słowo oddające w innym porządku znaczenie pojęcia d n o. Otóż gdy toczy się określony proces, narasta choroba, jednym z objawów tego procesu jest kryzys. Może on otworzyć nowe możliwości, zapoczątkować proces trzeźwienia, stanowić pierwszy krok powrotu do zdrowia..
Po pierwsze: kryzysu nie należy łagodzić ani powstrzymywać.
Po drugie: można go przyspieszyć.
W środowiskach trzeźwościowych można znaleźć takie oto zalecenia dla żon (matek, córek, partnerek, też mężczyzn - partnerów) alkoholików:
  • Nie musisz dłużej uciekać od choroby. Zacznij uczyć się opartej na faktach wiedzy o alkoholizmie.
  • Nie musisz dłużej obwiniać alkoholika. Zacznij koncentrować się na swoich własnych działaniach - to dzięki nim możesz podnieść się albo załamać.
  • Nie musisz dłużej kontrolować picia alkoholika. Zacznij koncentrować się na jego potrzebie leczenia. Zacznij namawiać go do leczenia.
  • Nie musisz dłużej przychodzić "z pomocą" alkoholikowi. Zacznij pozwalać mu na cierpienie i ponoszenie odpowiedzialności za każdą konsekwencję wynikającą z jego picia.
  • Nie musisz dłużej interesować się powodami picia alkoholika. Zacznij wracać do wzorów normalnego życia.
  • Nie musisz dłużej grozić. Zacznij mówić to, co myślisz, i robić to co mówisz.
  • Nie musisz dłużej przyjmować lub wyłudzać obietnic. Zacznij odrzucać je.
  • Nie musisz dłużej poszukiwać rady u osób niekompetentnych. Podejmij leczenie, którego celem będzie zdrowie w szerokim zakresie.
  • Nie musisz dłużej ukrywać faktu, że szukasz pomocy. Zacznij otwarcie mówić o tym alkoholikowi. 
  • Nie musisz dłużej narzekać, gderać, wygłaszać kazań, przymilać się i robić wymówek. Zacznij informować alkoholika o jego niewłaściwym postępowaniu.
  • Nie musisz dłużej pozwalać alkoholikowi na atakowanie ciebie i twoich dzieci. Zacznij ochraniać siebie.
  • Nie musisz być dłużej marionetką. Zacznij istnieć osobno.
Jeśli ta propozycja wywołuje u ciebie odruch niechęci czy złości, rodzi poczucie, że to co proponuję jest głupie, niemożliwe, bzdurne, absolutnie nie do zastosowania w waszej sytuacji, bo przecież nie będziesz wyrzekać się swoich przyjemności w imię trzeźwości alkoholika, bo co by na to powiedzieli znajomi, bo to i tak nic nie da....itp. - to prawdopodobnie twoja determinacja w dążeniu do trzeźwości twojej rodziny jest poniżej średniej.
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&& 

SZTUKA MIŁOŚCI - A.Mc Ginnis / fragment/:
Osoby bardzo w sobie niegdyś zakochane ulegają po ślubie dziwnemu lenistwu i zaczynają zaniedbywać wzajemne relacje. Dla szczęścia w miłości nieistotne są walory fizyczne. Bez rezygnacji z natychmiastowego zaspokojenia swoich potrzeb i bez dawania siebie drugiemu człowiekowi - przynajmniej od czasu do czasu - nie da się uchronić żadnych wartości.
"Małżeństwo jest najbardziej wymagającą relacją międzyosobową, jaką nawiązujemy w życiu, albowiem zdecydowanie przewyższa wszelkie inne pod względem długości trwania i stopnia intymności. W miłości mężczyzny i kobiety kochających się z pasją, wyobraźnią i czułością jest coś bezcennego i współczuć tylko można temu, kto nigdy tego nie doświadczył." - B. Russell.
Początkowy pociąg wzajemny spełnia funkcję pierwszego impulsu ale o później wzbudzanych uczuciach decyduje jakość świadomie kształtowanych relacji.
Pracuj nad swoim pięknem wewnętrznym! Im lepiej ktoś myśli o sobie tym lepiej układają się jego relacje z innymi ludźmi. To, co myślimy o samych sobie - i o otaczającym nas świecie - jest zaraźliwe. Ten, kto ma o sobie dobre zdanie i jest pewny swego nieodpartego wdzięku, w przedziwny sposób również w innych wywołuje takie przekonanie. Osoba zrelaksowana w kontaktach z płcią przeciwna zawsze jest odbierana jako atrakcyjniejsza od osoby pełnej napięcia czy skrępowania. Niepokój jest największym wrogiem miłości. Zdrowa jest pewność siebie !
Akceptujący siebie kochankowie przyciągają wzrokiem, potrafią zwiększać natężenie swojego wewnętrznego oddziaływania, wykorzystują w pełni możliwości dotyku. Dotyk jest pierwotną formą komunikacji, niesłyszalnym głosem, który unikając niezręczności słów, potrafi wyrazić nastrój chwili. 
Istnieje związek pomiędzy wnętrzem człowieka a jego postrzeganiem osoby Najwyższego.
Powinniśmy wykorzystywać wszystkie środki pozostające do naszej dyspozycji dla zwiększenia lub utrzymania swojej atrakcyjności w oczach partnera.
Postaraj się zwiększyć swoją zdolność odczuwania! Skały nie da się kochać !
W każdym człowieku istnieją jakby trzy osoby: dziecko, dorosły i rodzic : kiedy mężczyzna i kobieta idą ze sobą do łóżka - powinni rodzica zostawić pod drzwiami sypialni a dorosłego poprosić o dotrzymanie mu towarzystwa. Potem niech bawią się i szaleją jak dzieci, zapomniawszy o całym świecie.
Uczuciowy potencjał, który czyni człowieka atrakcyjnym w oczach przyjaciela jest tym samym potencjałem, który czyni go atrakcyjnym dla płci przeciwnej.
Umiejętność wyrażania uczuć i rozmawiania o nich jest wspólna wszystkim dobrym kochankom, ponieważ ich wzajemna relacja polega w znacznie większej mierze na kontaktach werbalnych niż seksualnych. Nie mówienie o uczuciach - uparte milczenie - powoduje, że z czasem rozchodzą się na zawsze nie dowiadując się nigdy że byli o krok od czegoś niezwykłego.
Kto przyjmie zasadę dawania wyrazu  pozytywnym uczuciom wzbudzanym przez innych ludzi - będzie zdumiony ile sam w zamian otrzyma miłości. Skłonność do okazywania uczuć pozytywnych wydaje się odwrotnie proporcjonalna do czasu trwania związku. 
Nie rań tych, których najbardziej kochasz! Słowa mają uszczęśliwiającą moc i warto pracować nad sztuką wyrażania przez nie tego co czujemy. Prawdziwe zadowolenie pozwala człowiekowi wykorzystać do końca każdą sytuację.
Naszych ukochanych nie mamy na zawsze! Miernikiem dokonań gospodyni domu jest suma szczęścia, jakie potrafi dać rodzinie.
Stwarzaj warunki do romantycznych uniesień!
Był czas na początku znajomości z partnerem gdy nie szczędziliśmy wysiłku by łączyć ze sobą maksymalnie wiele szczęściodajnych elementów. Z upływem lat popadliśmy jednak w zastraszające niedbalstwo w sferze świadomych działań podtrzymujących poczucie szczęścia.
Przezwyciężenie czyjejś wewnętrznej bariery - bariery mającej na celu zabezpieczenie przed drugim człowiekiem - jest za każdym razem bardzo pochlebiające dla osoby dopuszczonej do intymności. Być zaproszonym do takiej bliskości to jedno z najbardziej oszałamiających doświadczeń dostępnych człowiekowi. Wszyscy bez wyjątku tęsknimy do tego, by poznać kogoś i zostać przez niego poznanym. Zaspokojenie tej tęsknoty  należy do samej istoty miłosnej ekstazy.
Seks należy do podstawowych budulców szczęśliwego związku. Potrzebujemy rozluźnionego, radosnego, pełnego seksu. Seksu nigdy nie wolno używać jako broni.
Miłość polega nie tylko na odczuwaniu ale przede wszystkim na działaniu.
Przed ślubem sprawianie sobie przyjemności uważamy za rzecz ważną. Wyjdziemy na dobre gdy w jakiejś mierze powrócimy do tej postawy.
Małe rzeczy mają ogromne znaczenie a często nie kosztują nic poza poświęceniem im odrobiny czasu i uwagi.
Postaraj się mieć jak najlepsze zdanie o płci przeciwnej!
Odrzucać całe niewypowiedziane bogactwo i tajemnicę relacji damsko-męskiej - to odrzucać bardzo wiele z radości i szczęścia dostępnego na tym świecie.
Mężczyzna i kobieta nie są naturalnymi wrogami. Wypowiadając wojnę drugiej płci występujemy przeciw jednemu z fundamentalnych źródeł  ludzkiego spełnienia - przeciw szczęściu płynącemu z miłości.
 W okresach głęboko odczuwanej samotności czy przygnębienia człowiek szczególnie chętnie się zakochuje i jakikolwiek, choćby w przybliżeniu, stosowny obiekt - może się stać celem jego psychicznych projekcji. To nie szaleństwo miłości wciąga nas wówczas w matnię lecz błędny wybór partnera dokonywany pod wpływem bardzo ryzykownej skłonności, by <stroić drugiego w barwy swoich tęsknot>.
Kto kocha drugiego głównie z myślą o tym, co może mu on zapewnić - w istocie nie kocha lecz tylko jest zależny.
Trzeba szukać kogoś szczęśliwego i zadowolonego z życia.
Najpewniejsza recepta na małżeńską klęskę to występować w roli misjonarza i poślubić jakiegoś nieszczęśnika z zamiarem odmiany jego losu. Strzec się należy osób, dla których jesteśmy jedyną radością w życiu. Szczęście w małżeństwie wymaga z reguły by obie strony stały pewnie na własnych nogach. Ślub z osobą mającą potrzebne nam samym cechy, w niczym nas do tych cech nie przybliża (np.muzyk).
Nie fascynuj się złem!
Nie wierz w życzeniową rekonstrukcję wyobrażeń o drugim człowieku. Nawet krótki okres wspólnego życia dający możliwość zaobserwowania partnera w sytuacjach stresu i zmęczenia doprowadzi do weryfikacji twych przekonań. Tak jak jesteśmy skłonni do idealizowania kogoś nowo poznanego , tak też poznawszy nową osobę bliżej często ulegamy tendencjom odwrotnym.
Jak ustrzec się przegranej w miłości : staranny dobór środowiska kontaktów z płcią odmienną, wyczulenie na wyraźne sygnały ostrzegawcze, unikanie jak ognia żonatych mężczyzn i zamężnych kobiet, wiedza o ich przeszłości.
Do człowieka, do nas samych należy decyzja o zakochaniu się jak i wybór momentu, w którym ono następuje. Serce człowieka w dużym stopniu podległe jest jego woli. Miłością nie rządzi przypadek. W ogromnej wierze jesteśmy kowalami własnego losu! Mamy wybór pomiędzy zduszeniem pożądania w zarodku a nadaniem mu dalszego biegu. 
CHCĘ Z MIŁOŚCI CZERPAĆ SZCZĘŚCIE A NIE STAĆ SIĘ JEJ OFIARĄ!
Określ jasno potrzeby, których zaspokojenia  oczekujesz w małżeństwie ( związku ). Mów głośno o swoich potrzebach. Powinieneś wiedzieć czego chcesz! Czy wiesz co cię uszczęśliwia? Komunikowanie o swych potrzebach nie może przejść w naleganie. Korzystny efekt może mieć wskazanie na szczęściodajne cechy i zachowania partnera. Nie krytykuj tego czego nie lubisz, tylko skoncentruj się na tym, co ci się podoba. Ujawnianie swych potrzeb bez pretensji i agresji z reguły bardzo zjednuje  partnera(kę).
NIE BĄDŹ NIGDY SAMOWYSTARCZALNA.
Miłość to splot zachwytu nad ukochaną osobą i tęsknoty za osobistym spełnieniem. Jeśli niepokój i tęsknota serca sprawiają, że kierujemy wzrok ku Bogu, nie ma niczego nagannego w podobnym niepokoju i tęsknocie pomiędzy mężczyzną a kobietą. Czerpanie cielesnej przyjemności ze współżycia z kochaną osobą jest czymś zasadniczo dobrym, a nie złym.
O losie człowieka decyduje to, za kogo sam się uważa.
Dobrzy kochankowie są pewnymi siebie i pełnymi inicjatywy ludźmi. Potrafią czerpać satysfakcję z różnych źródeł, są otwarci na cudowności otaczającego świata i gotowi dzielić się ze współmałżonkami przeżywanym przez siebie bogactwem.
Nic tak dobrze nie rokuje małżeństwu jak fakt, że obie strony stoją mocno na własnych nogach, że same sobie dają radę w życiu i w najistotniejszych sprawach nie są od nikogo zależne, a dodatkowo chcą jeszcze dzielić swe osobiste zadowolenie z kimś innym.
Pielęgnuj własną niezależność !
Z Chrystusowego przykazania miłości wynika, że aby kochać bliźniego musimy sami siebie poznać. Odkryj kim naprawdę jesteś i co ty sam uważasz za słuszne i najlepsze. Maszeruj nie tylko w rytmie jakiegoś werbla ale sam bądź doboszem! Sam ustal swój rytm. Nie chcę żony, która jest gotowa zrobić dla mnie wszystko - nie zawsze mogę na sobie polegać i w takich momentach potrzebna mi jest jej wierność czemuś wyższemu niż moja zmienna wizja rzeczywistości! Rozwinięta tożsamość i indywidualność potrzebne są partnerom nie tylko w momencie nawiązywania relacji miłosnej ale przez cały okres jej trwania.
Nie jest prawdą, że każda kobieta  musi dla swego spełnienia i rozwoju pracować zawodowo, jednak każda powinna pielęgnować jakieś indywidualne zainteresowania regularnie odrywające ją od zajęć domowych. Mamy tak wobec partnera jak i wobec siebie obowiązek niedopuszczania do wewnętrznego zastoju! Wzajemna bliskość winna zawsze iść w parze  z rozwiniętą i rozwijaną u obu stron indywidualnością, ponieważ partner ma prawo oczekiwać, byśmy byli twórczy i ciekawi!
Bóg zaszczepił w nas potrzebę tworzenia!
"Pozwólmy by falujące morze powstało między brzegami naszych dusz"- K.Gibran.
Po to, by móc kochać, człowiek musi mieć czas na wyciszenie i na <sam na sam> z Bogiem - stawiaj mur dla swej prywatności.
Utrzymuj pozamałżeńskie przyjaźnie "w stanie używalności". Małżonek powinien być najlepszym przyjacielem - ale nie jedynym. Nie można w jednej tylko osobie szukać zaspokojenia wszystkich potrzeb emocjonalnych. Przyjaźniąc się we właściwy sposób z wieloma osobami, człowiek rozszerza swoje horyzonty i wraca do domu bardziej zadowolony. Znacznie łatwiej kochać żonę czy męża w takim stanie ducha! Żadna ze stron niech nie rezygnuje ze swej indywidualności i na swój specyficzny sposób wzbogaca wspólny związek.
O ile brak indywidualności istotnie upośledza zdolność kochania i bycia kochanym, o tyle sytuacja ludzi zainteresowanych wyłącznie własną osobą jest jeszcze gorsza. Odnośmy się do potrzeb partnera przynajmniej z takim samym zainteresowaniem jak do własnych. Staraj się aby potrzeby twoje i współmałżonka były równomiernie zaspokajane.
Chcąc zrozumieć najbliższego człowieka - całkowicie zanurz się w jego życiu, uszczęśliwiaj kochaną osobę odkrywając jej potrzeby. 
O miłości świadczy najpewniej fakt, że nasze myśli i plany koncentrują się wokół tego, jak uszczęśliwić partnera. Własne wyrzeczenia przestają być istotne gdy człowiek czerpie szczęście ze świadomości, że sprawia drugiemu przyjemność. Pozwól drugiej osobie na jej własne szczęście - jeśli tylko nie sprzeciwia się  ono stanowczo twojemu. Oczywistym błędem jest zakładać, że dzisiaj partner potrzebuje dokładnie tego samego, co przed dziesięcioma laty.
Nie może być tak, że jedna strona robi to, co lubi, a druga musi wziąć na siebie całą resztę. Regularnie negocjuj z partnerem na temat obustronnych świadczeń!
Pomyślne rozwiązywanie konfliktów wiąże się z regularnym dzieleniem się z partnerem swymi marzeniami i frustracjami, uważnym śledzeniem zachodzących w nim zmian i rzeczywistym wysiłkiem mającym na celu maksymalne zbliżenie obu stron. Kto z góry uznaje, że kochający człowiek ma prawo od czasu do czasu odczuwać zazdrość, zniecierpliwienie, znużenie, a nawet gniew - ten nie wpadnie w panikę, kiedy stanie wobec takiej sytuacji. Zgódź się na krótkie okresy "niepoczytalności" partnera. Uznaj gniew za emocję taką samą jak każda inna!
Niekiedy nieodzowną dla zdrowej relacji tolerancję dla agresji upośledzają doświadczenia wyniesione z poprzedniego związku.
Przyjmuj najkorzystniejszą dla partnera interpretację zdarzeń - dopóki nie masz całkowitej pewności, że jest inaczej, dopóty nie należy upatrywać przyczyny konfliktu w nieporozumieniu -  i trzymać się jak najdalej od myśli o premedytacji czy celowym działaniu na naszą szkodę. Zamiast warczeć dobrze jest zastanowić się nad tym, co tak naprawdę nas boli.
Nie musisz czuć się odpowiedzialny za każdy zły nastrój partnera. Druga strona powinna mieć jednak świadomość, że w niczym nie zawiniła. Dopytaj czy nie ty jesteś przyczyną i czy możesz pomóc. Jeśli na obydwa pytania usłyszysz "nie" - zostaw go w spokoju. 
Brak pokory może przekształcić drobne nieporozumienie w poważny konflikt.
Najwięcej szczęścia w miłości czerpią ludzie akceptujący wady i dziwactwa partnera. Chcieć przechodzić do porządku dziennego nad tym co irytuje, koncentrując się w zamian na pozytywach partnera - to wybierać styl życia, który daje najwięcej zadowolenia.
Gdy idziesz plażą podziwiając inny co wieczór zachód słońca, nie wykrzykujesz w kierunku linii horyzontu: "może z prawej nieco więcej oranżu!" - raczej w milczeniu cieszysz oczy niepowtarzalnością i bogactwem podniebnych krajobrazów!
Tak samo patrz na ludzi których kochasz!
Ja wybrałam jego a on mnie i między naszymi duszami rozpięty jest most.
Najlepiej jak najszybciej wiążąco określić swój zasadniczy pogląd na więź seksualną z partnerem gdyż w dłuższej perspektywie nasze postępowanie w znacznie większej mierze zależy od przekonań niż uczuć.
Zastanów się czy nie jesteś znudzony raczej sobą niż partnerką.
Zaprowadź ład w swoich myślach i marzeniach.
Wszystko ma swoje granice - ilekroć dochodzimy do wniosku, że zbliżamy się do strefy seksualnego niebezpieczeństwa - czym prędzej zbieramy manatki i uciekamy.
Żadna przyjaźń nie znaczy dla nas tyle, byśmy chcieli dla niej ryzykować małżeństwo. O naszej wierności nie rozstrzygamy w momencie gdy musimy zadecydować czy się rozbierzemy - wtedy jest za późno! Istotne są wcześniejsze decyzje: "czy zadzwonić?". Doświadczenie czyjejś dobroci czy bezinteresowności jest porównywalną z seksem satysfakcją!
JAK ZAPOBIEGAĆ ZDRADZIE
DBAĆ O NAMIĘTNĄ AKTYWNOŚĆ SEKSUALNĄ. Powiedz mu, że zależy ci na jego wierności! Nie stosuj pogróżek! - nie potrafimy przewidzieć jak się zachowamy. Najlepszym środkiem zapobiegawczym zdradzie są dowody własnej wierności - bez wdawania się w szczegóły.
W dobrych małżeństwach partnerzy nie szczędzą sobie informacji o tym, co czują i myślą.
Stosunkowo krótkie rozstanie rozpala wzajemne uczucia - ale dłuższe to igranie z ogniem. Każdy organizm ma ograniczona tolerancję na ból i dąży do szybkiego dostosowania się do zmienionych warunków, dlatego nie zostawiaj partnera na dłużej, by zdążył ustać ból z powodu rozłąki.
Niewierność jest czasem rozpaczliwym wołaniem o pomoc. Stosuj bodźce pozytywne - komplementem czy podziękowaniem więcej uzyskasz od partnera niż niezliczona liczbą gróźb i wymówek pełnych zazdrości.
Jeśli masz atrakcyjnego partnera powinnaś wyraźnie powiedzieć, że zdajesz sobie z tego sprawę.
Ważne jest by głośno doceniać wierność małżonka.
Najpewniejszą metodą na wepchnięcie żony w ramiona obcego mężczyzny jest nieustanne podejrzewanie jej o zdradę. Nikt nie lubi by mu nie ufano, zwłaszcza wtedy gdy nie daje ku temu powodu.
Żaden człowiek nie może posługiwać się cudzym grzechem aby jeszcze bardziej pognębić winowajcę! Niektórzy ludzie nigdy nie będą wierni ponieważ w gruncie rzeczy takimi być nie chcą.
Fakt, iż ktoś negatywnie wyraża się na nasz temat, nie oznacza jeszcze, że ma rację. Nie trać poczucia własnej wartości! Nie trać wiary w siebie z powodu jednej przegranej rundy w zaciętej grze, której na imię ŻYCIE !!!
"Miłość nie polega na wpatrywaniu się w siebie nawzajem lecz na tym, by razem patrzeć w tym samym kierunku" - A. de Saint-Exupery.
A może: "Miłość nie jest uczuciem. Jest aktem woli, decyzją wyboru?" - to więcej niż uczucie, to nakaz miłości! Miłość jest nie tylko odczuwaniem ale też aktywnością.
KTO NIE CHCE W NIESKOŃCZONOŚĆ ZMIENIAĆ PARTNERÓW, TEN MUSI KOCHAĆ CZYMŚ WIĘCEJ NIŻ UCZUCIEM. DO PEWNEGO STOPNIA MUSI RÓWNIEŻ KOCHAĆ WOLĄ.
Nastaw się na miłowanie! Uczucia raz są a raz ich nie ma, a przetrwanie trudnych okresów umożliwia jedynie świadome zaangażowanie woli.
Bez zgody na pewną dozę cierpienia człowiek nie może być szczęśliwy w małżeństwie. Nie może też odpowiednio wychować dzieci. Kto szuka nade wszystko osobistej przyjemności i satysfakcji - nigdy nie stworzy ciepłej, kochającej się rodziny. Są w życiu chwile wymagające męstwa i wytrwania.
"Choćby małżeństwo było wytworem niebios - za konserwację i eksploatację odpowiada człowiek" - J. Graham.
Zaniedbane cnoty: życzliwość, uprzejmość, zainteresowanie. Miłość sami powołujemy do życia! Jeśli potrafi płonąć latami - to tylko dlatego, że dwoje kochających się ludzi bez przerwy podsyca ten płomień! Nawet miłość o najgłębszym korzeniu - nie podlewana - usycha. Im dłużej czekamy z naprawą - tym szybciej postępuje zniszczenie. Miłości trzeba dostarczać paliwa, trzeba ją pielęgnować, popychać, wspomagać, niekiedy nawet przywrócić jej życie przez zastosowanie kuracji wstrząsowej.
Jak wiele miłość dla nas znaczy skoro  jesteśmy gotowi obserwować ją uważnie, zaradzać jej potrzebom i podtrzymywać płomień uczucia bez względu na koszty?
Kto nawykowo odmawia domownikom swego zainteresowania, szybko zbierać będzie gorzkie owoce. Ludzie najlepiej sprawdzający się w miłości zawsze wyróżniają się pod względem czasu poświęconego partnerowi! Największym darem dla kochanej osoby są hojne porcje naszego czasu!
Miłość to życzliwe zainteresowanie drugim człowiekiem. W związku, w którym obie strony świadczą sobie rozmaite przysługi i na różne drobne sposoby okazują życzliwość i miłość, gromadzone latami pozytywne doświadczenia pełnią funkcję spoiwa w sytuacjach kryzysowych! Ten, komu zależy na trwałym związku, musi kosztem swego czasu zdobywać się na czułe gesty - lepiej świadczą one o miłości niż słowne deklaracje. 

********************************** 

LĘK PRZED BLISKOŚCIĄ - J. G. Woititz /fragment/:
Jednym z powodów, dla których tak się boisz dobrego, zdrowego związku jest to, że ufność  stanowi coś całkowicie przeciwnego do tego, czego się nauczyłeś. Musisz uwierzyć, że bliska ci osoba nie chce cię skrzywdzić. Musisz się przed nią otworzyć. W ten sposób zaczniesz kogoś naprawdę poznawać. Zaufanie oznacza też, że nie będziesz wykorzystywać uczuć swojego partnera i tego, że potrafi ci je okazać. Działa to w obie strony.
Po drugie - zaufanie oznacza uczciwość. Partnerzy nie powinni przed sobą niczego ukrywać lecz mówić szczerze co myślą. Uczciwość pozwala ci zakładać, że bliska ci osoba nie chce cię okłamywać. Jeśli rewanżujesz się tym samym - pomagasz tworzyć podstawy dobrego związku. Przekonasz się o tym gdy wyciągniesz rękę po pomoc i otrzymasz ją od kogoś, na kogo zawsze będziesz mógł liczyć. Wasz związek nie będzie jedynie przygodą po której czujesz niesmak.
Po trzecie - zaufanie oznacza, że ty i twój partner nie będziecie celowo sprawiać sobie przykrości. Jeśli tak się zdarzy - będziecie chcieli omówić swoje zachowanie aby więcej się to nie powtórzyło. Nie jesteśmy w stanie zawsze przewidzieć, co może zranić kogoś, z kim się wiążemy. Szczególnie ważne jest, by umieć powiedzieć: "Mówiąc tak sprawiasz mi przykrość". Wtedy druga osoba powinna odpowiedzieć: "To dla mnie ważna wiadomość. Nie chcę cię skrzywdzić. Dołożę wszelkich starań by to się nie powtórzyło".
Dla wielu osób zaufanie oznacza obietnicę, że nie będzie przemocy psychicznej. Złość mnie ogarnia za każdym razem, gdy słyszę, jakich okropności doświadczyli niektórzy z was w dzieciństwie. Kiedy zaczynamy mówić o zaufaniu - natychmiast wraca strach, którego tak chcielibyście się pozbyć. Psychiczne znęcanie się jest niewybaczalne w każdym związku. I nie może być w tej kwestii żadnych ustępstw.
Po czwarte - zaufanie oznacza, że możesz być sobą nie będąc osądzanym. Znaczy to, że nie musisz uważać na każdy krok, że możesz być kim chcesz, i twój partner również może być tym, kim chce. Oboje jesteście w porządku. Nie osądzać siebie i nie być osądzanym - to zupełnie nowe doświadczenie, niezwykle wspaniałe i radosne. Jest jednak również piekielnie przerażające.
Po piąte - zaufanie oznacza stabilizację. Można mieć pewność co do drugiej osoby i związku z nią. Znaczy to, że zachowanie nie zmienia się z dnia na dzień, że można na coś liczyć, coś planować. Na przykład jeśli zaplanujesz jakiś wyjazd na sobotę - z nadejściem soboty będziesz mógł to zrobić. Stabilność, której tak brakowało ci w dzieciństwie, jest dla ciebie bardzo trudna do opanowania, a także do zaakceptowania u drugiej osoby.
Po szóste - zaufanie oznacza, że para wspólnie decyduje do jakiego stopnia angażuje się w związek. Jeśli twój partner powie: "Będę się spotykał tylko z tobą i tylko z tobą pójdę do łóżka" - musisz być w stanie w to uwierzyć. Również ty musisz sprostać podobnym zobowiązaniom. Aby czuć się dobrze w danym związku musisz mieć pewność, że będziecie dotrzymywać danego słowa.
I wreszcie zaufanie oznacza dyskrecję. Nie powinieneś się obawiać, że ktoś inny pozna twoje sekrety. Również ty nie powinieneś zdradzać tajemnic twojego partnera. Szczególnie ważne jest, by w wypadku kłótni wiedzieć, że sprawy poufne nie zostaną użyte przeciwko tobie.
$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$

INTERWENCJA KRYZYSOWA - V.E.Johnson
Fundamentem takiej interwencji jest wiara, że najlepszym co można zrobić dla alkoholika i jego rodziny jest spiętrzenie kryzysu. Interwencja to specjalnie przygotowana rodzinna rozmowa, której celem jest ukazanie alkoholikowi powagi sytuacji. Chodzi o takie stężenie czy spiętrzenie komunikatów o skutkach picia, by alkoholik wyraziściej i dolegliwiej został z nimi skonfrontowany.
Po pierwsze - w rozmowie uczestniczą dorośli i dorastający członkowie rodziny oraz przyjaciele, którzy zrozumieli i przyjęli prawdę, iż alkoholizmu nie należy rozpatrywać w kategoriach moralnych i że sam alkoholik jest ofiarą choroby związanej z genetycznym wyposażeniem człowieka. Taka rozmowa nie może być sądem nad alkoholikiem ani szansą pozbycia się własnych silnych emocji, długo na taką okazję chowanych.
Po drugie - w takiej rozmowie (interwencji) NIE biorą udziału ci członkowie rodziny czy przyjaciele, którzy nie są w stanie pozbyć się oskarżycielskiego tonu oraz pretensji i gniewu.. Nie powinny też uczestniczyć w tej interwencji osoby, które boją się alkoholika, nadmiernie wstydzą się całej sprawy lub nie wierzą w sens takiej rozmowy. Jest to wbrew pozorom SESJA MIŁOŚCI, ponieważ prawda nie może być kamieniem, który rani. Jeśli jest bolesna - musi być podawana z miłością tak, by człowiek naprawdę otwierał się a nie zamykał.
Po trzecie - rozmowa powinna być przedtem przećwiczona (jak próba przed występem), zaś osoby które biorą w niej udział - poza alkoholikiem - niezależnie od efektu takiej interwencji powinni się spotkać po 2-3 dniach (nie później) by wymienić się komentarzami i uczuciami, wygadać się i podtrzymać.
Osoby te muszą znać fakty z pierwszej ręki - to znaczy być osobiście świadkami zachowań i incydentów związanych z nadmiernym piciem. Tego typu interwencja - rozmowa rodzinna przebiegać ma w atmosferze życzliwości dla alkoholika, stanowić wyraz rzeczowej troski o niego i całą rodzinę i być solidnie przygotowana. Nie powinno w niej uczestniczyć więcej niż 5-6 osób i nie mniej niż dwie - system zaprzeczeń alkoholika jest za trudny do sforsowania pojedynczo.
Przykładowo: Przypuśćmy, że w takiej interwencji wzięłyby udział: żona, 20-to letni syn, 16-to letnia córka i przyjaciel pracujący z alkoholikiem. W gruncie rzeczy chodzi o to,by dobrze przygotowane do tego osoby kolejno powiedziały alkoholikowi, co on takiego robi, jakie wydarzenia i fakty towarzyszą w ostatnim okresie jego piciu. Może to być zarówno ostatni miesiąc jak i ostatnie dwa lata, to kwestia umowy. Ponieważ alkoholizm jest chorobą postępującą - chodzi o taki okres czasowy, gdy fakty związane z piciem stały się szczególnie niepokojące. Uczestnicy interwencji przygotowują na kartce rzeczowy rejestr faktów towarzyszących piciu alkoholika, w punktach, np.:
- nie załatwił wczasów zimowych dla dzieci, które obiecał. Wziął karty kolonijne do podstemplowania, mówił, że są przetrzymywane w sekretariacie, aż minął termin i dzieci nigdzie nie wyjechały,
- od trzech miesięcy nie oddał 3 tys.zł. pożyczonych na trzy dni,
- w ostatni piątek do domu przyprowadził go taksówkarz, któremu trzeba było zapłacić 200,-  z awanturą o zabrudzony samochód,
- po niedzielnym pijaństwie, w poniedziałek i wtorek nie poszedł do pracy, nakazując żonie i dzieciom nie odbierać telefonów, a w razie wizyt - twierdzić, że jest u lekarza,
itd, itp. ....../wpisz tu swoje/
Przygotowanie na piśmie ma na celu lepsze trzymanie się faktów. Jest to coś w rodzaju ściągawki, gdy alkoholik rozpoczyna kontratak, drwiny, prośby o przebaczenie czy próbuje opuścić mieszkanie. Prośba, jaką uczestnicy kierują do alkoholika, jest następująca: Wysłuchaj nas, nie chcemy oskarżać cię ani dyskutować. Niepokoi nas to, co ostatnio dzieje się z tobą. Niepokoi nas stan naszej rodziny i nasze uczucia. Sądzimy, że sprawa jest poważna, więc prosimy cię abyś wysłuchał tego, co ci powiemy w imię swojego i naszego zdrowia i trwałości naszej rodziny. To może być dla ciebie trudne lecz nam tez jest z tym wszystkim bardzo trudno. Chcemy tylko abyś nie przerywał i wysłuchał nas wszystkich do końca. Chodzi nam o twoje picie.
Teraz w tym miejscu następują fakty. Powtarzam FAKTY. Bo tylko z faktami się nie dyskutuje. Z pretensja można dyskutować, uznając ją za głupią. Uczucia można oskarżać o nienormalność. Intencje można ośmieszać, zarzuty odpierać. Zawsze wszak on (alkoholik) może powiedzieć: " Ja mam się leczyć? To wy jesteście nienormalni, sama się lecz". Tylko z faktami się nie dyskutuje. To jedyna rzecz nie do podważenia.
Jak więc mogłaby wyglądać taka rozmowa? Przyjmując, że alkoholik próbuje jej unikać, ironizować, złościć się, straszyć, atakować, prosić, by to wszystko przerwać, bo on już wie o co chodzi, naturalnie macie rację, on na pewno tym razem w stu procentach coś z tym zrobi....jeszcze nie wie co, dajcie mu tylko trochę czasu do namysłu, już? dobrze? przecież nie jest najgorzej? może napijmy się herbaty? właśnie w telewizji jest program, na który czekał od dawna... Ważne, by w takich chwilach był ktoś, kto powie: NIE! Nie będziemy pić herbaty ani oglądać telewizji. Zebraliśmy się po to, by ci coś powiedzieć. Każdy z nas ma ci coś do powiedzenia i prosimy cię, byś mimo wszystko wysłuchał nas do końca. Bardzo nam na tym zależy. Posłuchaj.....(tu dalszy ciąg faktów z jego wybryków po pijanemu).
W rozmowie powinny brać udział osoby ważne dla alkoholika, które darzy szacunkiem, które się liczą czy też które kocha. To, co mogłyby powiedzieć osoby nieważne dla niego - nie będzie miało dla niego znaczenia, nie wysłucha on uważnie tego co mówią.
Przypomnę - w naszej przykładowej interwencji biorą udział: przyjaciel z pracy, żona, 20-to letni syn i 16-to letnia córka. Może zacząć przyjaciel:
  • pracujemy razem już dwa lata i razem jeździmy tak? jest coś, co bardzo mnie denerwuje i niepokoi jeśli chodzi o ciebie. Posłuchaj. Od jakiegoś czasu, od kilku miesięcy, nie ma dnia, żeby nie było czuć od ciebie alkoholu. Zauważyłem to od kiedy wysypał ci się z kieszeni kminek. Zawsze coś żujesz chociaż to zbytnio nie pomaga.
  • codziennie około dziewiątej rano przynajmniej od pół roku jesteś w pełnej gotowości żeby załapać gdzieś piwo. Nawet nie bardzo słuchasz co do ciebie mówię ale to nie wszystko.
  • przynajmniej trzy razy w ostatnim miesiącu byłeś w ogóle nie do życia. Z samego rana już byłeś pijany. Opowiadałeś głupie dowcipy i bardzo rwałeś się do pracy. W zeszły piątek w takim stanie stłukłeś skrzynkę dżemów i rozkrwawiłeś sobie rękę. Miesiąc temu byłeś na dobrej bani i rozpędziłeś się wózkiem tak, że rozbiłeś sobie głowę. O mało nie zgniotłeś Mariana. Potem mówiłeś, że to skrzynka spadła ci na głowę.
  • gdy przyjeżdżamy czasem do zakładu to najpierw idziesz do magazynu a potem jesteś wesolutki i nie można się od ciebie opędzić. Każdy wie, że w magazynie piją. W zeszły wtorek jak poszedłeś do magazynu, a ja przez godzinę sam załatwiałem sprawy, to nie mogłem cię później nigdzie znaleźć i w końcu sam pojechałem z powrotem, sam musiałem wszystko nosić. Byłem wściekły.
W tym miejscu wasz alkoholik może bardzo obrazić się na kolegę z pracy i z wyrzutami wykrzykiwać, że nie spodziewał się takiej przyjaźni, żeby przy żonie, itp. itd. - ważne, żeby przyjaciel umiał powiedzieć, że chodzi o dobrze pojętą przyjaźń, a zdradą byłoby patrzeć i milczeć (lub coś w tym duchu). No i żeby naciskał, by alkoholik jednak wysłuchał do końca a potem niech zrobi co zechce.
A oto co ma do powiedzenia żona:
  • pamiętam te wszystkie piękne lata, które przeżyliśmy razem i jakim potrafisz być kochanym mężem i ojcem, muszę ci jednak powiedzieć co mnie niepokoi. W ostatnim miesiącu tylko pięć razy przyszedłeś przez piata i nie byłeś na rauszu.
  • w ostatni piątek nie wróciłeś do domu aż do niedzieli i nikt nie wiedział gdzie jesteś. Przyszedłeś z podartym rękawem od kurtki, ledwo żywy, nic się nie odzywałeś tylko walnąłeś się spać. Dotąd nie wiem gdzie byłeś.
  • już od dawna nigdzie nie chodzimy. Jak spróbowaliśmy raz w tym roku wyjść do ludzi, bo byłam chrzestną - upiłeś się tak, że zasnąłeś na sedesie. Leżałeś w łazience z gołym tyłkiem i opuszczonymi spodniami jak w końcu ktoś musiał tam wejść przez okienko. Przedtem przysięgałeś, że nie wypijesz ani kieliszka.
  • wypiłeś wino, które mama przywiozła mi na nalewkę z aloesu. Wiedziałeś, że ma to byc lekarstwo na przeziębienie.
  • już od roku nie dajesz mi prawie żadnych pieniędzy. Dostaję jakiś ochłap jak się wykłócę, nie wiem na co mogę liczyć. Nic nie mogę zaplanować.
Następna w kolejności córka:
  • tato kocham cię lecz martwię się o nas wszystkich. Ostatnio unikam ciebie i prawie z sobą nie rozmawiamy. Powiem co wiem i pamiętam. W zeszłym roku były u mnie dwie koleżanki z klasy i ty przyszedłeś pijany. Ja chciałam, żebyś jak najprędzej przeszedł do pokoju bo widziałam jak się chwiejesz. Chciałam od ciebie wziąć kurtkę ale ty się zachwiałeś i mnie popchnąłeś, upadłam w przedpokoju i bolało mnie w kostce. A ty stałeś nade mną i coś mówiłeś bez sensu. Moje koleżanki zmieszały się tym, ubrały się i wyszły.
  • obiecujesz od kilku lat, że pojedziemy razem z całą rodziną w lecie nad wodę, tak jak kiedyś gdy byłam mniejsza ale to się nie sprawdza. Ciągle coś staje na przeszkodzie.
  • dwa lata temu pożyczyłam ci wszystkie moje oszczędności, powiedziałeś, że chcesz mamie kopić prezent na święta, a po świętach masz wypłatę to mi oddasz. Nie było żadnego prezentu na święta i dotąd nie oddałeś mi tych pieniędzy. W święta się upiłeś.
  • pamiętasz mojego Burka? cztery lata temu w zimie przyszedłeś strasznie zły i go skopałeś, strasznie piszczał, ja bałam się odezwać. Byłeś pijany, Burek zmarł.
Wreszcie głos zabiera syn:
  • tato, bardzo mi zależało, żeby ta rozmowa się odbyła. To jest dla nas wszystkich bardzo ważne. Chociaż sam nawet z tobą trochę popijałem, nawet ci stawiałem, to chcę ci powiedzieć parę rzeczy. Nie chcę już z tobą pić. Głupio mi, że tak było.
  • pamiętam moją osiemnastkę - dałeś mi na pół litra i miałem przynieść <co trzeba>. Przyniosłem a ty poczęstowałeś mnie uroczyście, chociaż nie pierwszy raz. Taki był twój prezent dla mnie na osiemnaste urodziny. Mama płakała w kuchni ale zrobiła nam kawy. Nie wypiła z nami a ty narzekałeś na nią do mnie, że taka nie użyta i co za matka. I wysłałeś mnie po drugą połówkę a ja poszedłem i upiliśmy się we dwóch.
  • większość wieczorów w domu to było twoje przyjście i zwalenie się na łóżko w ubraniu. Tak najbardziej pamiętam - wieczór, ja oglądam coś w tv a ty chrapiesz. Takie są nasze codzienne wieczory tato.
  • gdy miałem osiem lat chodziliśmy razem na ryby. Zawsze miałeś ze sobą piwo albo coś mocniejszego i czasem dawałeś mi pociągnąć. Piwo mi smakowało ale wódka nie. Obiecałeś, że jak skończę 12 lat to mi oddasz tę twoją wędkę z kołowrotkiem. Marzyłem o tym ale potem ona zniknęła z domu i powiedziałeś, że ją sprzedałeś bo teraz są nowsze typy i dostanę coś lepszego. Nigdy nie dostałem od ciebie żadnej wędki. Krótko chodziliśmy na ryby chociaż to były najlepsze nasze chwile. Żal mi, że nie dostałem tej wędki tato.
  • to ostatni moment na taką rozmowę tato, bo przechodząc koło giełdy patrzę kątem, czy cię tam któregoś dnia nie zobaczę, tam gdzie siedzą takie <wróble>. Tak dalej być nie może.
Tak mogłaby wyglądać rodzinna sesja interwencyjna. Różne fakty towarzyszą piciu i zawsze mamy do czynienia z innym człowiekiem ( wpisz swoje). Czasem trzeba JEJ powiedzieć, że dzieci już od pół roku nie jadają śniadań, a obiad jest o jedenastej w nocy, bo taki jest tryb życia w domu. Że małe dziecko płacze codziennie rano, bo ona śpi albo nie ma siły wstać. Że widzicie jak samotnie opróżnia butelki, jak rano dzielnie próbuje utrzymać się w pionie. Jak chudnie i jest coraz słabsza. Jaki rodzaj łapówek bierze by mieć na alkohol. Jak potrafi wdzięczyć się i oszukiwać, jakie uroczystości wymyśla, by na stole znalazła się butelka i jak wygląda, co robi i mówi po pijanemu. Jakich sztuczek używa by dopaść alkohol na przyjęciu i jak wyglądają wasze niedziele czy wakacje.
Czasem trzeba MU powiedzieć, jak wyłgał się z ostatniej jazdy po pijanemu. Jak bardzo ktoś go potrzebował i jak nie można było się z nim skontaktować. Ile butelek zabrał ze sobą na urlop. Że dopiero po dwóch tygodniach dowiedział się, że ma dziecko i żonę w szpitalu. Co z realnych i ważnych rzeczy obiecał i nie dotrzymał. W jakich ważnych sprawach rodzinnych i życiowych przeszkodził alkohol, jakie są w tej czy innej sprawie fakty.
To, co dzieci mają do powiedzenia jest zwykle bardzo ważne dla alkoholika i ma wielką siłę przedarcia się przez jego mury obronne. Mimo strachu i zdenerwowania dzieci mają tę niepowtarzalną sposobność wypowiedzieć się i dostać wsparcie od dorosłych.Celem sesji interwencyjnej jest sprawić by prawda o rzeczywistości przedarła się przez system obronny alkoholika i zagościła choć na chwilę w jego świadomości. Atak więc musi być dobrze przygotowany. Przypominam jednak, że ma być to atak na mechanizm obronny a nie na osobę. Dlatego nie mówimy: "jesteś złym ojcem", "nie ma cię ciągle", "co z ciebie za mąż" - lecz przedstawiamy konkretne zachowania i ich obiektywne skutki. Interwencja ma doprowadzić do podjęcia leczenia przez osobę chorą na alkoholizm. Ważnym warunkiem powodzenia jest przygotowanie konkretnej propozycji leczenia. Na zakończenie tego, co odczytacie swojemu alkoholikowi z kartek (koniecznie muszą być kartki - emocje są zbyt duże by dało się wszystko zapamiętać) - ktoś z was musi powiedzieć: I dlatego właśnie, że dzieje się tak jak pokazaliśmy, proponujemy leczenie. Jesteś umówiony jutro na dziewiąta na konsultację lekarską w ośrodku....(wpisz nazwę), zawiozę cię tam samochodem.Żeby to powiedzieć trzeba być zorientowanym w możliwościach leczenia. Zarezerwujcie miejsce w ośrodku. Usługi w zakresie leczenia uzależnień w Polsce są bardzo zróżnicowane, obok ośrodków z prawdziwego zdarzenia są martwe punkty wydawania anticolu. Szukając dobrego miejsca zapytajcie o program leczenia i jego wyniki. Czy w programie jest zaplecze w postaci grup AA, czy obejmują poradą i opieką rodziny, czy w programie jest praca z psychoterapeutą. Zapytajcie też w środowisku trzeźwych alkoholików. Ci, którzy wytrzeźwieli najlepiej wiedzą co jest skuteczne a co nie. Niech będzie to raczej dobry ośrodek w drugim końcu Polski niż byle co na miejscu. Powodzenia!

*************************************************

TRUDNA NADZIEJA. Anna Dodziuk /ważne dla mnie fragmenty/:
 Możemy mówić o uzależnieniu od alkoholu wówczas, kiedy zaczyna on panować nad życiem człowieka, kiedy staje się ważniejszy niż cokolwiek innego. Kiedy w jego wyborach życiowych między alkoholem a pracą, alkoholem a uczuciem, alkoholem a dobrem rodziny - zawsze wygrywa alkohol.
Tak jak alergik musi wystrzegać się truskawek a cukrzykowi nie wolno jeść nic słodkiego - tak alkoholik musi całkowicie zaprzestać picia. To najważniejszy element wiedzy o chorobie alkoholowej : osoba uzależniona musi zostać abstynentem.
Uzależnienie polega na tym, że nie da się "wyhamować" jeśli już się sięgnie po alkohol. Niewinny początek - jedno piwo w pracy, kieliszek szampana na sylwestra, lampka wina w kawiarni - stanowi pierwszy krok na równi pochyłej. Potem już nie wiadomo w jakim momencie zaczyna się wielkie picie, często wielodniowy, wielotygodniowy czy miesięczny ciąg, kiedy wszystkie dobre postanowienia idą w kąt i człowiek robi rzeczy, których nigdy nie zrobiłby na trzeźwo. Dlatego mówi się o alkoholizmie, że to choroba kontroli
Można powiedzieć, że alkoholik nie panuje nad swoim piciem lecz alkohol panuje nad nim. I będzie się przeciwstawiał wszelkim próbom zdetronizowania swojej królowej - butelki, głuchy na argumenty, które mogą mu przeszkodzić w piciu, ślepy na jego konsekwencje. Bagatelizuje  alarmujące sygnały o stanie jego zdrowia. Puszcza mimo uszu uwagi o tym, jak skandalicznie zachowywał się po wódce. Przechwala się projektami zmiany pracy albo opowiada o złym traktowaniu przez szefa, kiedy w zakładzie zaczyna mu się palić grunt pod nogami. I ciągle mówi, że czegoś, co wyczyniał pijany - nie pamięta. Używa też tysięcznych forteli, żeby zdobyć pieniądze na alkohol, wyjść z domu kiedy chce mu się pić, znaleźć się w sytuacji gdzie będzie wódka.
Im trudniej pogodzić się z realnym stanem rzeczy, tym szczelniej alkoholik musi odgrodzić się od przykrych sygnałów - tym większy mur informacyjny musi zbudować pomiędzy sobą a rzeczywistością. Z czasem ten mur staje się tak kunsztowny, tak rozbudowany, że specjaliści nazywają go systemem iluzji i zaprzeczania, jaki wytwarza się w chorobie alkoholowej, by nie dopuścić do skonfrontowania się z całym dramatyzmem sytuacji. Dlatego mówi się o alkoholizmie, że to choroba zaprzeczeń.
Żyjąc wraz z alkoholikiem można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z dwiema różnymi osobami. Nieśmiały , przepraszający milczek po wypiciu robi się hałaśliwy i agresywny. Powściągliwy, niepodatny na wzruszenie czy smutek twardziel zaczyna być nieznośnie wylewny, czasem sentymentalny albo wręcz płaczliwy. Z cichego i pełnego zahamowań - zmienia się w duszę towarzystwa.
Ten kontrast bierze się stąd, że alkoholik nie potrafi na trzeźwo radzić sobie z uczuciami. Kiedy się czegoś boi - pije dla kurażu. Kiedy coś go dręczy - zalewa robaka. Kiedy czuje się samotny i odrzucony - na cyku zbliża się do ludzi. A w miarę postępów choroby samo picie i jego skutki stwarzają coraz więcej powodów do lęku, rozpaczy, samotności. Mylą się ci, którzy myślą, że alkoholik nie ma wyrzutów sumienia. Ma, i to tak dojmujące, że nie jest ich w stanie znieść. Niesłuszny jest pogląd, że ma dla siebie taryfę ulgową i traktuje sam siebie pobłażliwie. Przeciwnie, często uważa się za ostatnią szmatę i nie potrafi znieść tej myśli. Dlatego pije. Obarcza go olbrzymie poczucie winy i przeraźliwie niska samoocena. Więc pije coraz więcej, żeby to wszystko zagłuszyć. Dlatego mówi się o alkoholizmie, że to choroba emocji. 
W którymś momencie wytwarza się błędne koło, stanowiące istotę uzależnienia od alkoholu: człowiek pije, bo to uwalnia go od uporczywego poczucia winy i wstydu, a jego picie staje się przyczyną coraz to nowych kłopotów, które wywołują wstyd i poczucie winy, stające się nowym powodem do picia. A więc alkoholik pije bo nie umie żyć inaczej, nie jest w stanie wyrwać się ze spirali, która wciąga go w coraz silniejsze uzależnienie. Nikt nie wybiera nałogu - raczej staje się jego ofiarą.
Leczenie alkoholizmu jako choroby kontroli wymaga od chorego uznania, że nie może on zapanować nad piciem, utrzymać go w ryzach - właśnie kontrolować. Jedynym wyjściem jest uznać swoją bezsilność wobec alkoholu i całkowicie z niego zrezygnować /jak mówią Anonimowi Alkoholicy/.
Leczenie alkoholizmu  jako choroby zaprzeczania wymaga od chorego spojrzenia prawdzie w oczy, odkłamania zafałszowanego obrazu rzeczywistości i jasnego zobaczenia, jakie spustoszenia uczynił alkohol w jego życiu.
Leczenie alkoholizmu jako choroby emocji wymaga od chorego, żeby nauczył się na trzeźwo przeżywać swoje uczucia, rozeznawać się w nich, wytrzymywać je i dawać im wyraz.
A więc nie istnieją żadne cudowne środki, żadne tabletki, które uwalniałyby człowieka od nałogu. Jak widać musi to być skomplikowany proces, w którym konieczny jest świadomy i zaangażowany współudział samego alkoholika.
Abstynencja - to po prostu powstrzymywanie się od picia alkoholu, podczas gdy trzeźwość jest określonym sposobem życia.
Dla alkoholika nie ma powrotu do kontrolowanego picia - jak z kiszonego ogórka nie można znów zrobić świeżego.
O współuzależnieniu - nie ułatwiać picia i zająć się sobą.
Bliskim alkoholika wcale nie jest łatwo przyznać się do tego, że w rodzinie mają kogoś, kto stale pije i stwarza kłopoty. Przede wszystkim wstydzą się, obawiają reakcji otoczenia, a może też czują się współwinni. To bardzo typowa sytuacja: mąż-alkoholik /też mąż alkoholiczki/ powtarza żonie, że pije przez nią /gdy kobieta jest alkoholiczką - role się odwracają i to ona powtarza mężowi, że pije przez niego/, bo on /ona/ nie dość go kocha, nie jest wystarczająco dobrą żoną /mężem/, wczoraj zdenerwowała go jakimś swoim zachowaniem, przesoliła zupę albo krzywo na niego spojrzała. Bywa, że mówi tak nie tylko on. Czasem do chóru włączają się również teściowie /rodzice z obu stron/ z dobijającym argumentem: <Gdybyś tylko była inna, twój mąż by się poprawił i przestał pić>.
Wiele złego musi się stać, zanim ktoś z rodziny alkoholika zacznie szukać pomocy. Powszechna opinia jest taka, że dopóki ktoś jeszcze nie przepił rodzinnego majątku, nie maltretuje domowników, nie został wyrzucony z pracy, nie wala się w rynsztoku, nie pije denaturatu i wody brzozowej - to mieści się w polskiej normie picia i nie ma co mieć do niego pretensji. <A jeśli jestem przewrażliwiona i niesłusznie się jego czepiam?>  - myślą często żony alkoholików /mężowie alkoholiczek/ i zdumiewająco długo mają nadzieję, że może jeszcze nie jest aż tak źle, może samo przejdzie. Zdarza mu się przecież nie pić przez parę tygodni, a nawet miesięcy, poza tym wciąż obiecuje poprawę....
W pewnym momencie jednak rezerwy sił i energii się wyczerpują, nadzieją na poprawę sytuacji domowymi środkami rozwiewa się, cierpliwość i wytrzymałość się kończą. Wtedy niektóre zdesperowane żony, matki, a nawet dorastające dzieci zaczynają szukać pomocy. Do poradni odwykowej czy do grupy Al-anon przychodzą zwykle z oczekiwaniem, że tu dowiedzą się, co jeszcze mogą zrobić, żeby przestał pić. Prędzej czy później muszą usłyszeć: <Nie masz wpływu na jego picie, nie możesz spowodować, żeby rozstał się z alkoholem. Przestań zajmować się nim, spójrz na siebie i swoje życie, na swoje dzieci, i  zacznij je zmieniać.> Dla żon alkoholików takie postawienie sprawy to szok: <Zmieniać siebie? Przecież to on pije, ze mną jest wszystko w porządku!>....
Ale to nieprawda, że wszystko jest w porządku. Tak jak życie alkoholika obraca się wokół butelki, tak życie jego najbliższych - wokół alkoholika. Nieustannie towarzyszy im dolegliwe cierpienie, napięcie, lęk, wstyd, złość, niepewność. Po latach stopniowego pogrążania się w coraz gorszy koszmar zapominają oni, że mogą czegoś chcieć i potrzebować dla siebie, mieć własne plany i projekty. W leczeniu współuzależnienia chodzi więc przede wszystkim o to, żeby przywrócić niezależność, czyli zdolność do życia swoim własnym życiem. To pierwszy z dwóch strategicznych kierunków zmian, jakie musi przeprowadzić w swoim życiu osoba współuzależniona, jeżeli chce powrócić do zdrowia. Drugi jest równie ważny: trzeba skończyć z ułatwianiem alkoholikowi picia i zacząć skłaniać go do leczenia.
Realizację tej podwójnej strategii można rozpisać na kilka zadań:
  • przestać zaprzeczać. Człowiek uzależniony zwykle nie dopuszcza zwykle nie dopuszcza do świadomości tego, jak wielkie spustoszenie poczynił alkohol w jego życiu i w życiu jego bliskich. Mówi: <Piję jak wszyscy. Przecież jeszcze nie leżę w rynsztoku. Mam rodzinę i pracę.> Myśli, że cały świat jest przeciwko niemu byle tylko odsunąć świadomość, że to on sam, a właściwie jego picie, jest przyczyną coraz liczniejszych problemów. To, co mówi jest bardzo przekonywujące, ma tyle dowodów i argumentów, że trudno mu się oprzeć. Zwłaszcza, że trafia na podatny grunt. Wstyd, obarczanie siebie winą za jego picie, przekonanie, że jeszcze nie jest aż tak źle - wszystko to sprawia, że mimo cierpienia wiele żon również woli nie przyznawać się przed sobą, iż żyje pod jednym dachem z alkoholikiem. Wielkim wysiłkiem starają się utrzymać pozory  normalnego domu, w czym uczestniczą także dzieci. Jeśli jednak chcesz zmienić swoją sytuację życiową, pierwszym zadaniem jest trzeźwa, krytyczna ocena - przyznanie, że problem istnieje, że mąż jest uzależniony od alkoholu a jego choroba uszkodziła całą rodzinę.
  • przestać zajmować się piciem męża. Całe lata desperackich wysiłków, żeby odciągnąć go od butelki nie dały żadnego rezultatu - trzeba więc ich zaprzestać, czyli uznać swoją bezsilność wobec alkoholika. Przestać prosić, żeby już więcej nie pił, grozić, namawiać, zmuszać do obietnic poprawy. Przestać odciągać od wódki, pilnować, kontrolować, wyprowadzać z knajpy, wylewać znaleziony alkohol. Jeżeli alkoholik nie chce się leczyć - nie można go do tego zmusić. Nawet sądowy nakaz czy ultimatum pracodawcy może co najwyżej spowodować, że ktoś znajdzie się na oddziale odwykowym albo zgłosi się do poradni. Ale nie można leczyć się za niego. Musi sam podjąć trudną i długotrwałą walkę z nałogiem, musi być przekonany o takiej konieczności.
  • nie osłaniać i nie chronić. Trzeba spowodować, żeby do alkoholika dotarła prosta prawda: <Twoje picie niszczy całą rodzinę, na pierwszym miejscu ciebie>. Nie można mu tego uświadomić, zanim nie przerwie się zmowy milczenia wokół jego picia i nie zdejmie parasola ochronnego. To bliscy najbardziej go osłaniali, przed nimi też z natury rzeczy  staje to zadanie - pozwolić mu odczuć na sobie konsekwencje używania alkoholu. Nie sprzątać po jego pijackich wyczynach, nawet gdyby mieli to zobaczyć sąsiedzi albo utrzymywane dotąd w nieświadomości dzieci /zresztą one i tak już wiedzą/. Nie rozbierać ani nie kłaść do łóżka, nawet gdyby miał przespać całą noc na podłodze w korytarzu albo z głową w umywalce. Nie dzwonić do szefa z usprawiedliwieniem nieobecności, nawet gdyby miało by go to kosztować utratę pracy /i tak wkrótce go wywalą/. Nie czekać do północy z obiadem, nie pomagać leczyć kaca. Nie płacić długów, nie tłumaczyć przed znajomymi i rodziną, że chory czy zmęczony, nie przepraszać przyjaciół za jego skandaliczne zachowanie. Jednym słowem nie udawać, że wszystko jest w porządku. Jeśli chcesz pomóc alkoholikowi znaleźć drogę do leczenia -musisz zacząć traktować go stanowczo i konsekwentnie. To tzw. <twarda miłość> bo nie chodzi o to, żeby przestać kochać człowieka, tylko żeby nie godzić się dłużej na jego niszczące siebie i rodzinę zachowania. To bardzo ważne i jednocześnie bardzo trudne zadanie, bo wszystkie kobiety od dziecka wychowywano w przeświadczeniu, że żona powinna pomagać, opiekować się, łagodzić cierpienie swoich bliskich, jednym słowem - być dobra. Niestety - ten rodzaj dobroci pomaga alkoholikowi w bezkarnym piciu i w ten sposób oddala go od momentu, kiedy będzie musiał uznać, że czas się leczyć. A zarazem utrzymuje żonę w postawie służebnej wobec nałogu męża.
  • zdobywać wiedzę o alkoholizmie i jego leczeniu. Przeszkodą w realizowaniu <twardej miłości> jest również złudna nadzieja, że mąż może się jednak opamięta, poprawi, zrozumie, przestanie pić z miłości albo z jakiegoś innego powodu. Ażeby nie ulegać tej iluzji potrzebna jest wiedza o alkoholizmie: że to choroba postępująca czyli nie będzie lepiej tylko coraz gorzej. Że alkoholik nie panuje nad swoim piciem więc żadne obietnice ani argumenty ani nawet najbardziej oddane uczucie nie odwiodą go od butelki. Że jedyną szansę poprawy sytuacji daje leczenie odwykowe i program  ruchu Anonimowych Alkoholików. Kolejnym posunięciem musi być dokładne rozeznanie w możliwości leczenia: gdzie jest poradnia, oddział odwykowy, kiedy można się tam zgłosić, w jakich miejscach i terminach odbywają się mitingi grup AA /dodam od siebie jako autorka tego bloga, że niektóre poradnie stawiają warunek 24 godzin trzeźwości ale niektóre 72 godz./. Czasem skuteczne okazuje się również zaproszenie na rozmowę trzeźwego alkoholika, który z jednej strony jest żywym dowodem na to, że można nie pić, a z drugiej - zna kruczki i wybiegi, jakimi posługuje się pijący alkoholik, i potrafi nieźle sobie z nimi radzić.
  • naucz się bronić. Można z góry przewidzieć, że to wszystko spotka się z ostrą reakcją alkoholika. Było mu wygodnie wśród bliskich, zajętych wraz z nim odwracaniem uwagi od jego picia i chronieniem go przed konsekwencjami. Zmiana ich postępowania jest jak kubeł zimnej wody wylana znienacka na głowę. Dlatego alkoholik broni się używając całego dostępnego arsenału. Zarzuty i groźby, obwinianie i wybuchy złości, wyzwiska i rękoczyny wywołują oczywiście u żony poczucie winy i strach. Żeby skutecznie sobie z tym wszystkim poradzić trzeba znaleźć sojuszników, zadbać o pomoc policji i sąsiadów. A także wsparcie innych kobiet będących kiedyś w podobnej sytuacji /takie znajdziesz w Al-anonie/. W miejsce dawnego myślenia: < Nie jestem w stanie się bronić>, które utwierdzało kobietę w poczuciu bezradności, coraz częściej pojawia się nowa postawa: <Nie jestem w stanie bronić się sama>, która mobilizuje do szukania oparcia.
  • poszukać oparcia. Proponowane tu konfrontowanie alkoholika ze skutkami jego picia jest bardzo trudne. Wymaga dużo siły, cierpliwości, konsekwencji i uporu, też desperacji, a przede wszystkim zmiany własnego sposobu myślenia. Żeby sprostać temu wyzwaniu - potrzebni są sojusznicy. Mogą to być pracownicy placówek odwykowych, inne kobiety w podobnej sytuacji życiowej, trzeźwi alkoholicy, sąsiedzi. Gdzie ich szukać? - w poradniach, grupach Al-anon, klubach abstynenta. Wystarczy trafić w jedno z tych miejsc aby dowiedzieć się o innych możliwościach. Komuś kto długo żył w <cieniu butelki> trudno się przestawić, ponieważ walka z nałogiem bliskiej osoby organizuje i porządkuje całe życie. Jeśli więc kobieta zdecyduje się na zmianę postępowania, pojawia się poczucie pustki życiowej i dezorientacji. Wtedy potrzebne jest wsparcie, przykład, poprowadzenie, jednym słowem przyjazne środowisko. Trzeba oprócz wiedzy o alkoholizmie wiele dowiedzieć się od innych o jej konsekwencjach dla rodziny, o własnych uczuciach i reakcjach, o pułapkach starych nawyków. Widziałam dużo kobiet zamkniętych w sobie, wylęknionych i smutnych, które patrzyły na inne żony alkoholików - zadbane, wesołe, swobodne -z podziwem i zazdrością. Ale też z niedowierzaniem: <Twój mąż naprawdę pije? > - i chłonęły z ich opowieści nie tylko doświadczenie, sposoby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami w domu, nowe pomysły dużego i całkiem drobnego kalibru, ale przede wszystkim siłę i nadzieję.
  •  zacząć korzystać z pomocy psychologicznej. Całościowa zmiana myślenia i postępowania, o której tu mowa, jest właściwie równoznaczna z decyzją o leczeniu się ze współuzależnienia. A to z kolei oznacza, że głównym celem poszukiwania pomocy zaczyna być nie uzdrowienie alkoholika lecz własny powrót do zdrowia. Zaś on zacznie szukać pomocy lub nie, przestanie pic lub nie. W każdym razie nie będzie to już dla niego takie łatwe i wygodne, bo straci komfort picia.

  • """"""""""""""""""""""""""""""""" 

     WSPÓŁUZALEŻNIENIE W RODZINIE ALKOHOLOWEJ. A.Wobiz /ważne dla mnie fragmenty/:
    "Kiedy widzimy ciągle tych samych ludzi, stają się oni w końcu częścią naszego życia. A skoro są już częścią naszego życia, to chcą je zmieniać. Jeśli nie stajemy się tacy, jak tego oczekiwali, są niezadowoleni. Ponieważ ludziom wydaje się, że wiedzą dokładnie, jak powinno wyglądać nasze życie. Natomiast nikt nie wie, w jaki sposób sam powinien przeżyć swoje własne życie."
    Paulo Coelho. Alchemik.
    Już w narzeczeńskich czasach wiedziałam, z czym przyjdzie mi się zmierzyć: zaserwował mi kilka tak nieobliczalnych pijackich zachowań, że nie mogłam mieć złudzeń. Chciałam nawet z nim zerwać i... nie zerwałam. Dlaczego? Nie wiem, było w nim coś fascynującego, jakaś barwność, energia, coś, czego nie miał nikt inny, czego do tej pory nie spotkałam.
    Miałam świadomość, że wychodzę za mąż za alkoholika, tylko, że absolutnie nie zdawałam sobie sprawy, jak straszliwe są skutki choroby alkoholowej. Zresztą wtedy nie traktowało się jeszcze alkoholizmu jako choroby, panowała obiegowa opinia, że <gdyby chciał to by nie pił>. Ja też myślałam podobnie i wierzyłam, że - przy dobrej woli obojga - musi nam się udać i wspólnie stworzymy szczęśliwą rodzinę.
    Młodzieńcza ufność, naiwność i zupełnie niczym nie uzasadniony optymizm życzeniowego myślenia! Naprawdę chciałam mężowi pomóc, pomóc nam obojgu. I pomagałam jak umiałam...Usiłowałam <wychować> go, zdusić jego alkoholizm, doszczętnie obrzydzić mu wódkę gderaniem i złośliwością, stawiać przed wyborem: wódka albo ja. Uśmiechał się pobłażliwie, bo nie miał potrzeby wybierać - miał nas obie. Groźba rozwodu stała się trwałym elementem przetargowym naszych małżeńskich gierek ale mam wrażenie, że żadne z nas nie brało poważnie w rachubę takiej możliwości.
    Z biegiem lat choroba pogłębiała się a życie stawało się coraz trudniejsze. Przez cały czas trzymałam się dzielnie, nad wyraz dzielnie, niewyobrażalnie dzielnie... aż pękłam! Doszłam do takiego stanu, że zrobiło mi się wszystko jedno. Opadły mi ręce, zrozumiałam, że nie zniosę już więcej niczego. Ni-cze-go! Zrezygnowałam z walki o zdrowie i życie męża, o całość mojej rodziny. Pojawiło się coś nowego - rezygnacja i zdecydowanie. Tym razem dojrzała we mnie decyzja rozstania i albo wyrzucę męża z domu albo sama ten dom opuszczę.
    I wtedy mój mąż przestał pić! Wielki Boże!Nie wtedy gdy tak usilnie o to zabiegałam, nie wtedy gdy na ofiarnym ołtarzu złożyłam wszystko, z własną osobą włącznie - a dopiero wtedy gdy z tego wszystkiego zrezygnowałam i wreszcie powiedziałam: <Dość. Więcej na tę zabawę nie dam się namówić.>  Mój mąż zobaczył wówczas swój problem, ja swojego niestety nadal nie widziałam.
    Ja, która w nieskończoność czepiałam się nadziei i złudzeń i tak bardzo pragnęłam jego trzeźwości, teraz, kiedy naprawdę przestał pić - nie umiałam mu już zaufać i uwierzyć w trwałość jego abstynencji. Niepokoiło mnie wiele: że nie czyta stosownej literatury, że nie uczestniczy w mitingach AA, że jest wobec nich krytyczny i zawzięcie szuka dziury w całym a jego wiedza o chorobie i sposobach jej leczenia jest wybiórcza i tendencyjna. Kiedyś pełna lęku brałam na siebie odpowiedzialność za to, że mój mąż pije - teraz szybciutko wzięłam na siebie odpowiedzialność za zachowanie jego trzeźwości.
    Potrzeba mi było dwóch lat opieki nad trzeźwością męża, żeby przeżyć ostateczne rozczarowanie i przestać pełnić wymyśloną przez siebie misję wybawicielki. Wpadłam w silną depresję i lęki. Jedynymi emocjami, które miały do mnie dostęp były podejrzliwość, przerażenie i rozpacz. Te uczucia mnie paraliżowały, czułam się jak zaszczute zwierzę. Bałam się wszystkiego, nie umiałam podjąć najprostszej decyzji. To mąż uznał, że jest mi potrzebna wizyta u lekarza i zawiózł mnie do niego. On nie pił już dwa lata a ja dopiero wtedy osiągnęłam swoje dno. Dotarło do mnie, że to mnie samej jest potrzebna pomoc. Mnie również, a może nawet przede wszystkim. To przecież ja przestałam istnieć jako druga, odrębna istota ludzka. To ja tak wtopiłam się w życie męża i jego problemy, oraz rodziny, że straciłam własną indywidualność, zapomniałam o swoich zainteresowaniach i potrzebach. Zrezygnowałam z siebie, stałam się tłem życia rodzinnego; użytecznym ale stosunkowo nieważnym domowym przedmiotem. Nikt mi nie kazał tak robić, nikt tego ode mnie nie wymagał - sama dobrowolnie oddawałam kawałek po kawałku, cofałam się krok po kroku, niszcząc swoją osobowość. Pozwalałam mężowi na pokrzykiwania i obelgi, a sama - jakby przez kontrast - czułam się coraz bardziej czysta i szlachetna. Ja, z wyżyn swego wyimaginowanego piedestału pogardę rozsiewałam wokół nader hojnie. I tak to obłędnie funkcjonowało.

    @@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@ 

    MOŻESZ UZDROWIĆ SWOJE ŻYCIE. L.Hay :
    Głowa reprezentuje nas. To jest to, co pokazujemy światu. Dzięki niej jesteśmy zazwyczaj rozpoznawalni. Jeśli dzieje się coś złego w obrębie głowy oznacza to zwykle sygnał, że coś bardzo złego dzieje się z <nami>.
     Włosy symbolizują siłę. Gdy jesteśmy spięci i zaniepokojeni, często tworzymy jakby stalowe opaski biorące początek z mięśni ramion i dochodzące do szczytu głowy. Czasami nawet sięgają do oczu. Każdy włos rośnie dzięki mieszkowi. Gdy skóra na głowie jest napięta - włos ulega zgnieceniu i nie mogąc oddychać zamiera i wypada. Jeśli napięcie utrzymuje się przez dłuższy czas i skóra na głowie nie odpoczywa, mieszki włosowe są tak ściśnięte, że nowy włos nie może się przebić. W rezultacie powstaje łysina.
    Łysienie u kobiet występuje coraz częściej od czasu gdy rozpoczęły one działalność w świecie biznesu, poddając się wszystkim jego napięciom i frustracjom. Napięcie nie jest oznaką siły. Napięcie to słabość. Bycie rozluźnionym, skupionym i spokojnym oznacza siłę i bezpieczeństwo. Byłoby dobrze, gdybyśmy bardziej odprężyli nasze ciała, a wielu z nas potrzebowałoby także rozluźnienia skóry na głowie.
    Spróbujcie teraz. Powiedzcie swojej skórze, by odpoczęła, i sprawdźcie, czy czujecie różnicę. Jeśli zauważycie, że skóra na głowie w widoczny sposób rozluźniła się, sugerowałabym  częste powtarzanie tego ćwiczenia.
    Uszy reprezentują zdolność słuchania. Gdy występują kłopoty ze słuchem oznacza to zazwyczaj, że dzieje się coś takiego, czego nie chcecie słuchać. Ból ucha mógłby wskazywać na złość spowodowaną tym, co się słyszy.
    Ból uszu jest pospolity u dzieci. Często nie mając na to ochoty muszą słuchać tego, co dzieje się w rodzinie. Domowe prawa zwykle zakazują dziecku wyrażania złości, a ponieważ nie umie ono też zmienić sytuacji - tworzy ból uszu.
    Głuchota oznacza długoletnią odmowę słuchania kogoś. Zwróćcie uwagę, że gdy jeden z partnerów nie dosłyszy - drugi zazwyczaj mówi, mówi i mówi.
    Oczy reprezentują zdolność widzenia. Jeśli występują kłopoty z oczami zazwyczaj oznacza to, że nie chcemy widzieć czegoś w sobie lub w życiu, w przeszłości, teraźniejszości lub w przyszłości.
    Ilekroć widzę małe dzieci noszące okulary - wiem, że coś dzieje się w ich domach, coś, na co one nie chcą patrzeć. Jeśli nie mogą zmienić przeżywanego doświadczenia, wolą <rozproszyć>  wzrok, by nie widzieć tego dokładnie.
    Wielu ludzi miało dramatyczne doświadczenia uzdrawiające gdy zdecydowali się wrócić do przeszłości i oczyścić z problemów, na które nie chcieli patrzeć  kilka lat przed założeniem okularów
    Czy odnosisz się negatywnie do tego, co dzieje się teraz w twoim życiu?  Jakiemu problemowi nie chcesz stawić czoła? Obawiasz się widzieć teraźniejszość czy też przyszłość?  Gdybyś widział wyraźnie - cóż takiego mógłbyś zobaczyć, czemu nie chcesz się przyjrzeć teraz? Czy zdajesz sobie sprawę jaką krzywdę sobie wyrządzasz?
    Bóle głowy mają za przyczynę umniejszanie własnej wartości. Przy następnym bólu głowy zastanów się i zadaj sobie pytanie "za co siebie obwiniasz? " . Wybacz sobie, pozwól temu odejść, a ból głowy rozpłynie się w nicości, z której przybył.
    Migrenowe bóle głowy tworzą ludzie, którzy chcą być doskonali; ludzie, którzy wywierają na siebie dużą presję. Wiąże się z tym tłumienie dużej złości.
    Bóle zatok odczuwane w okolicach czoła i nosa świadczą, że irytuje was ktoś w waszym najbliższym otoczeniu. Możecie nawet odczuwać, że was przytłacza.
    Szyja jest niezwykle fascynująca, ponieważ tak wiele tam się dzieje. Szyja odzwierciedla zdolność elastycznego myślenia, dostrzeganie drugiej strony medalu i umiejętność spojrzenia z punktu widzenia drugiej osoby. Jeśli występują kłopoty z szyją - zazwyczaj oznacza to, że jesteśmy uparci w naszym pojmowaniu sytuacji. 
    Ilekroć widzę kogoś noszącego kołnierz ortopedyczny wiem, że jest to osoba wyjątkowo uparta, która dostrzega tylko swój punkt widzenia.
    Znakomita terapeutka Virginia Sattir przeprowadziła <głupie badania> dotyczące zmywania naczyń. Stwierdziła, że istnieje ponad 250 sposobów zmywania naczyń, w zależności od tego kto je zmywa i jakich środków używa. Jeśli trzymamy się przekonania, że jest tylko jeden sposób lub jeden punkt widzenia - to zamykamy się na prawie cały świat.
    Gardło przedstawia naszą zdolność wypowiadania się, proszenia o to, czego pragniemy, powiedzenia swojego "jestem". Jeśli mamy kłopoty z gardłem oznacza to zazwyczaj, że nie czujemy się uprawnieni do zrobienia czegoś. Nie czujemy się na siłach, by bronić swojego zdania.
    Ból gardła to zawsze złość. Jeśli jest połączony z przeziębieniem to zazwyczaj oznacza zagubienie psychiczne. Gardło świadczy o twórczym przepływie energii. To przez nie wyrażamy naszą twórczość - a gdy jest udaremniona, niepełna, często mamy kłopoty z gardłem. Wszyscy znamy osoby, które przeżywają całe swoje życie dla innych. Ani razu nie zrobili tego co sami chcieliby robić. Zawsze zadowalają matki, ojców, współmałżonków, partnerów, szefów, dzieci.
    Zapalenie krtani najczęściej oznacza, że jesteśmy tak źli, że nie możemy mówić.
    Zapalenie migdałków i tarczyca to nic innego jak przejaw frustracji wynikającej z niemożności zrobienia tego, co chce się robić.
    OŚRODEK ENERGII w gardle, piąta czakra, jest miejscem, w którym odbywają się zmiany. Kiedy opieramy się zmianie, jesteśmy w trakcie zmiany lub chcemy jej dokonać - wtedy zawsze dużo dzieje się w naszych gardłach. Zwróćcie uwagę na kaszel swój lub kogoś innego. Co zostało powiedziane przed chwilą? Na co reagujemy? 
    Ramiona symbolizują naszą zdolność i możliwość przyjmowania doświadczeń życia. Przedramiona związane są z możliwościami, ramiona ze zdolnościami. Stare emocje osadzają się w stawach; łokcie wyobrażają naszą elastyczność. Czy łatwo przystosowujemy się do zmian kierunków w życiu? Czy stare emocje przytrzymują nas w jednym miejscu?
    Dłonie trzymają, sięgają, zaciskają, głaszczą. Pozwalamy rzeczom prześlizgiwać się między palcami. Czasami zatrzymujemy coś zbyt długo. Mamy złote ręce, zaciśnięte pięści, otwarte dłonie. Jesteśmy zręczni, mamy dwie lewe ręce. Rozdajemy garściami. Możemy coś robić własnoręcznie lub sprawiamy wrażenie, że nie potrafimy nic utrzymać w rękach. Kładziemy na czymś rękę. Ręce nam opadają. Wznosimy dłonie. Podajemy komuś rękę. Idziemy ręka w rękę, coś jest nam na rękę, poza zasięgiem ręki lub pod ręką - wystarczy więc sięgnąć ręką. Wyciągamy pomocną dłoń. 
    Dłonie mogą być delikatne lub ciężkie, z widocznymi węzłami stawów od martwienia się na zapas lub zniekształcone krytycznym artretyzmem. Zachłanne ręce powstają ze strachu, z lęku przed utratą, z niepokoju, że nigdy dla nas nie wystarczy. Ze strachu, że coś zniknie jeśli nie będziemy tego dość mocno trzymać. Duża zachłanność w związku uczuciowym powoduje jedynie rozpaczliwą ucieczkę partnera. Mocno zaciśnięte dłonie nie przyjmują niczego nowego. Swobodne potrząsanie dłońmi w przegubach daje uczucie wolności i otwartości.
    To, co należy do ciebie - nie może być ci odebrane, więc rozluźnij się.
    Palce każdy ma swoje znaczenie. Kłopoty z palcami wskazują gdzie musicie się rozluźnić i co sobie odpuścić. Jeśli zatniecie się w palec wskazujący oznacza to, że w aktualnej sytuacji złość i lęk związane są prawdopodobnie z waszym <ego>. Kciuk wskazuje na sferę mentalną i symbolizuje zmartwienie.  Środkowy palec związany jest z seksem i złością. Gdy jesteście źli potrzymajcie środkowy palec i obserwujcie znikanie złości. Przytrzymajcie palec prawej ręki jeśli jesteście źli na mężczyznę lub lewej jeśli na kobietę. Palec serdeczny symbolizuje jednocześnie jedność oraz smutek. Mały paluszek - to rodzina i udawanie.
    Plecy symbolizują system oparcia. Kłopoty z plecami zazwyczaj sygnalizują poczucie braku bezpieczeństwa. Zbyt często sądzimy, że jedynym naszym oparciem jest praca, rodzina lub współmałżonek. W rzeczywistości we wszystkim wspiera nas Wszechświat, życie samo w sobie. Górna część pleców związana jest z poczuciem braku oparcia emocjonalnego. Mój mąż /żona, partner,przyjaciel, szef/ nie rozumie mnie albo nie jest dla mnie oparciem. Środkowa część pleców związana jest z poczuciem winy, całym tym bagażem, który wiąże się z naszą przeszłością. Czy obawiasz się spojrzeć na to, co jest za tobą? Czy może usiłujesz ukryć coś, co masz za sobą? Czy czujesz się tak, jakby ktoś ci wbił nóż w plecy?  Z kolei dolna część pleców może ci sprawiać kłopoty w takim przypadku: czy czujesz się rzeczywiście wypalony? Czy twoje sprawy finansowe są nie uporządkowane lub zamartwiasz się o nie nadmiernie? Przyczyną kłopotów w dolnej części pleców jest brak pieniędzy lub obawa o nie. Kwota, którą dysponujesz, nie ma z tym nic wspólnego.
    Tak wielu z nas ma poczucie, że pieniądze są najważniejszą rzeczą w życiu, że bez nich nie możemy się obejść. TO NIEPRAWDA. Jest coś znacznie bardziej ważnego i cennego, coś, bez czego nie moglibyśmy żyć. Cóż to takiego? - to nasz oddech.
    Nasz oddech jest najcenniejszą własnością życia, po każdym wdechu jesteśmy całkowicie pewni następnego wdechu. Gdybyśmy nie zaczerpnęli kolejnego wdechu - nie przeżylibyśmy nawet trzech minut. Jeżeli więc POTĘGA, która nas stworzyła, dała nam zdolność oddychania na cały długi czas życia - czemu nie możemy uwierzyć, że wszystko inne potrzebne do życia również będzie nam dane?
    Płuca symbolizują zdolność przyjęcia i dawania życia. Problemy z płucami zazwyczaj oznaczają, że obawiamy się przyjąć życie lub być może poczucie, że nie mamy prawa żyć pełnią życia. Kobiety z reguły płytko oddychają i często uważają siebie za obywateli drugiej kategorii, za osoby, które nie mają prawa do własnej przestrzeni życiowej, a czasami nawet nie mają prawa, by żyć. Dzisiaj to wszystko się zmienia.  Kobiety zajmują należne im miejsce jako pełnowartościowi członkowie społeczeństwa i oddychają głęboko, pełną piersią. Rozedma i intensywne palenie to wyraz negowania życia. Palące kobiety maskują głębokie przekonanie, że jesteśmy niegodni istnienia. Czynienie sobie wyrzutów nie zmieni nawyku palenia. Najpierw musi być zmienione to podstawowe przekonanie.
    Piersi symbolizują zasadę macierzyństwa. Jeśli mamy kłopoty z piersiami zazwyczaj oznacza to, że jesteśmy nadopiekuńczy w stosunku do kogoś lub zanadto oddani jakiemuś miejscu, rzeczy lub doświadczeniu. Właściwie pojęta opieka macierzyńska powinna uwzględniać to, że dziecko musi dorosnąć. Musimy wiedzieć kiedy przestać kierować dziećmi, oddać im wodze i pozwolić na samodzielność. Nadopiekuńczość czasami dosłownie odcina możliwość korzystania z własnych doświadczeń. Jeśli chodzi o raka - to jest on skutkiem głębokiej urazy. Oddalcie strach i wiedzcie, że mądrość Wszechświata zawarta jest w każdym z nas.
    Serce oczywiście symbolizuje miłość, podczas gdy krew - symbolizuje radość. Nasze serca z miłością pompują radość do naszych ciał. Jeśli odmawiamy sobie radości i miłości - serca się kurczą i stają się zimne. W wyniku tego zwalnia się obieg krwi a my zmierzamy prosto do ANEMII, DUSZNICY i ATAKU SERCA. Serce nie atakuje nas. To my tak dalece dajemy się porwać akcji tworzonych przez siebie mydlanych oper i dramatów, że często zapominamy o dostrzeganiu drobnych radości wokół nas. Całe lata spędzamy na wyciskaniu z serca wszelkiej radości, aż dosłownie skręca się z bólu. Ludzie dotknięci zawałami serca nigdy nie są pogodni. Jeśli nie znajdą czasu na doświadczenie radości życia - to w krótkim czasie doprowadzą się do kolejnego zawału.
    Złote serce, zimne serce, otwarte serce, twarde serce, kochające serce, gorące serce - a jakie jest twoje?
    Żołądek przetwarza nasze wszystkie nowe idee i doświadczenia. Co lub kto leży wam na żołądku? Co gromadzi się w twoich wnętrznościach? Jeśli występują kłopoty z żołądkiem znaczy to zazwyczaj, że nie wiemy jak przyswoić sobie nowe doświadczenie. Obawiamy się czegoś.
    Owrzodzenia to nic innego jak straszliwy lęk, że jest się nie dość dobrym. Obawiamy się, że jesteśmy nie dość dobrzy w oczach rodziców, szefów, partnerów. Nie możemy strawić tego, kim jesteśmy. Wypruwamy sobie wnętrzności by zadowolić innych. Bez względu na to, jak ważną pracę wykonujemy - nasza wewnętrzna samoocena jest bardzo niska. Obawiamy się, że inni to odkryją.
    Lekarstwem jest tutaj miłość. Ludzie kochający i akceptujący siebie nigdy nie mają wrzodów. Bądźcie dla siebie tak łagodni i kochający jak dla dziecka, i udzielajcie sobie wszelkiego oparcia i zachęty, jakich potrzebowaliście, kiedy byliście mali.
    Genitalia reprezentują najbardziej kobiecą część kobiety - jej kobiecość lub najbardziej męską część mężczyzny - jego męskość; naszą zasadę kobiecości i naszą zasadę męskości. Jeśli nie czujemy się dobrze w roli mężczyzny lub kobiety, jeśli odrzucamy naszą seksualność i nasze ciała - jako brudne lub grzeszne, często mamy kłopoty z genitaliami. Rzadko spotykamy osoby, które jako dzieci w domu rodzinnym słyszały właściwe określenia genitaliów i ich funkcji. Dorastamy w otoczeniu różnego rodzaju eufemizmów. Czy pamiętacie jakich słów używało się w waszym domu? Mogły być tak łagodne jak "tam w dole" aż do wyrazów powodujących, że wasze wyobrażenia o genitaliach były brudne i obrzydliwe. Tak, większość z nas dorasta w przekonaniu, że coś nie jest całkiem w porządku pomiędzy naszymi nogami. 
    Odnoszę wrażenie, że rewolucja seksualna była w pewnym sensie dobrą rzeczą.. Odsunęliśmy się od wiktoriańskiej hipokryzji. Wielu z nas zaczęło cieszyć się przyjemnością i wolnością naszych ciał w nowy, otwarty sposób. 
    Jeśli do tej pory nosimy w sobie poczucie winy z dzieciństwa odnośnie naszej seksualności i ciała, to z pewnością będziemy karać samych siebie, co objawi się różnymi kłopotami w obrębie genitaliów.
    Kłopoty z pęcherzem, odbytnicą, pochwą, prostatą lub członkiem - dotyczą tej samej sfery. Wywodzą się z niewłaściwych przekonań na temat naszego ciała i jego funkcjonowania. Każdy organ naszego ciała z właściwymi mu funkcjami - jest wspaniałym wyrazem życia. Nie myślimy o wątrobie czy oczach, że są brudne lub grzeszne. Dlaczego zatem sądzimy, że dotyczy to akurat naszych organów płciowych?
    Odbytnica jest równie piękna jak ucho. A jakże potrzebna! Bez odbytnicy nie wydalilibyśmy niepotrzebnych substancji. Umarlibyśmy !!
    Każda część naszego ciała i każda jego czynność jest doskonała, normalna, naturalna i piękna.Nasze organa płciowe zostały stworzone jako dające najwięcej przyjemności. Negacja tego przynosi nam ból i poczucie , że zasłużyliśmy na karę. Życie seksualne jest nie tylko w porządku - jest również święte i piękne. Jest ono dla nas czymś tak normalnym jak oddychanie lub jedzenie. Jestem równie mocno przekonana, że powinniśmy widzieć Boga jako kogoś, kto jest z nami  a nie przeciw nam.
    Jeśli odbierzemy ludziom poczucie winy seksualnej i nauczymy ich kochać i szanować się nawzajem, to automatycznie zaczną odnosić się do siebie i innych w sposób jak najlepszy, dający największą radość. Powodem dla którego teraz mamy tak dużo problemów z naszą płciowością jest to, że wielu z nas odczuwa wstręt i niechęć do siebie, i tak też traktuje innych. Nie wystarczy uczyć w szkole technik seksualnych. Powinniśmy bardzo dokładnie uświadomić dzieciom, iż ich ciała, genitalia, życie seksualne - to coś radosnego. Szczerze wierzę, że ludzie kochający siebie i swoje ciała nie będą napastliwi w stosunku do siebie samych ani też wobec innych.
    Wydaje się, że większość kłopotów z pęcherzem moczowym wynika z poczucia, że jest się "olewanym" - zwykle przez partnera. Złościsz się na coś, co ma związek z naszą kobiecością lub męskością. Kobiety częściej niż mężczyźni miewają kłopoty z pęcherzem, ponieważ są bardziej skłonne do ukrywania swoich uraz.
    Zapalenie pochwy wywołane jest zazwyczaj uczuciowym zranieniem przez partnera. 
    Prostata mężczyzn związana jest z poczuciem własnej wartości i przekonaniem, iż w miarę upływu lat - mężczyzna traci swą męskość.
    Impotencję powoduje lęk, który niejednokrotnie wiąże się z uczuciem urazy do byłej partnerki.
    Oziębłość rodzi się z lęku lub przekonania, że grzechem jest cieszyć się ciałem. Ma ona źródło w niskiej samoocenie, a nieczuły partner może przyczynić się do jej zaostrzenia.
    Zespół przedmiesiączkowy - osiągnął już w USA rozmiary epidemii, rozwija się pod wpływem agresywnej reklamy w środkach masowego przekazu. Natarczywa reklama wprowadza w świadomość kobiet wyobrażenia, że ciało kobiece musi być wyjątkowo czyste: spryskane dezodorantem, przypudrowane, umyte, oczyszczone na tyle różnych sposobów, że z trudem to znosimy.
    W tym samym czasie gdy kobiety walczą o równouprawnienie, środki masowego przekazu sugerują im, że naturalne kobiece procesy nie są w pełni akceptowane. To właśnie - a także ogromne ilości spożywanego obecnie cukru - stwarza podatny grunt dla powstania zespołu napięcia miesiączkowego.
    Cykle kobiece, wszystkie, łącznie z menstruacją i menopauzą, są normalnymi, naturalnymi procesami. Musimy je zaakceptować jako takie. Nasze ciała są piękne, wspaniałe, cudowne.
    Choroby weneryczne prawie zawsze powodowane są poczuciem winy seksualnej. Pochodzi to z przekonania - często nieświadomego - że nie wypada wyrażać swojej seksualności. Nosiciel choroby wenerycznej może mieć wielu partnerów /partnerek/, lecz tylko ci ulegają zakażeniu, których psychiczne i fizyczne systemy immunologiczne są słabe.
    W społeczeństwie heteroseksualnym kobiety czują lęk przed starzeniem się z powodu całego systemu przekonań, jakie stworzyliśmy, gloryfikując młodość. Nie jest to tak trudne dla mężczyzn, którzy stają się bardziej dystyngowani z odrobiną siwizny. Starszy pan wzbudza respekt, a wiele osób nawet się nim zachwyca.
    Okrężnica symbolizuje naszą zdolność do wydalania tego, co nie jest nam już potrzebne. Ciało będące w doskonałym rytmie i przepływie życia potrzebuje równowagi między przyjmowaniem, asymilowaniem a eliminacją. Tylko nasze obawy zatrzymują oddalanie starego.
    Ludzie cierpiący na zaparcia są albo skąpcami, albo nie wierzą w to, że zawsze będą mieli wystarczająco dużo. Trzymają się starych związków emocjonalnych, które są dla nich bolesne. Obawiają się wyrzucić stare ubrania zalegające szafy od lat sądząc, że mogą się jeszcze kiedyś przydać. Pozostają w nieinteresującej pracy lub nigdy nie sprawiają sobie przyjemności, ponieważ muszą oszczędzać na czarną godzinę. A przecież nie grzebiemy w odpadkach z dnia poprzedniego by sporządzić dzisiejszy posiłek. Nauczcie się ufać procesowi życia, które zawsze da wam to, czego potrzebujecie.
    Nasze nogi prowadzą nas przez życie. Kłopoty z nogami zawsze wskazują na obawę przed pójściem do przodu, lub niechęć przed dokonaniem kroku w konkretnym kierunku. Biegniemy lekko, wleczemy nogi za sobą, skradamy się, mamy nogi iksowate, stawiamy je koślawo do środka, Mamy duże, tłuste pełne "złości" uda, wypełnione urazami z czasów dzieciństwa. Niechęć do działania często powoduje drobne kłopoty z nogami.
    Żylaki mówią o tym, że trwamy w pracy lub sytuacji, której nienawidzimy. Żyły tracą swoją zdolność do przenoszenia radości.
    A czy Ty podążasz w upragnionym kierunku?
    Kolana mają związek z łatwością przystosowania się, wyrażają ugięcie się i dumę <ego>, też upór. Krocząc do przodu często obawiamy się zbytniego zginania i stajemy się mało zwrotni. To usztywnia stawy. Chcemy iść do przodu lecz nie chcemy zmienić naszych zwyczajów. To dlatego uzdrowienie kolan jest takie czasochłonne - w tym momencie mamy do czynienia z naszym <ego>. Kostka jest także stawem, a jednak uszkodzona daje się leczyć szybko. Kolana wymagają poświęcenia im więcej czasu, ponieważ wchodzą tu w grę nasza pycha i przekonanie, że jesteśmy cnotliwsi od innych. Następnym razem gdy będziesz miał kłopoty z kolanami, spytaj siebie, w jakiej sytuacji kierujesz się pychą, w jakiej sytuacji nie chcesz się ugiąć. Porzuć upór i idź dalej. Życie to przepływ, życie to ruch. By czuć się w nim wygodnie musimy być elastyczni i podążać z jego biegiem.
    Nasze stopy związane są ze zrozumieniem siebie samych i życia - przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wiele starszych osób uskarża się na kłopoty z chodzeniem. Ich możność rozumienia ulega wypaczeniu. Czują często, że nie mają dokąd pójść. Natomiast małe dzieci poruszają się na radosnych nóżkach, szczęśliwych, roztańczonych stopach. Starsi ludzie często powłóczą nogami jakby poruszali się z niechęcią.
    Skóra symbolizuje naszą indywidualność. Kłopoty ze skórą oznaczają, że odczuwamy w jakiś sposób zagrożenie naszej indywidualności. Czujemy, że inni maja władzę nad nami. Mamy cienką skórę, coś zachodzi nam za skórę, czujemy się żywcem z niej obdzierani, nasze nerwy są tuż pod skórą, prawie na wierzchu.
    Jednym z najszybszych sposobów uzdrowienia skóry jest wprowadzenie do świadomości twierdzenia: "Ja akceptuję siebie" - wypowiadanego kilkaset razy dziennie! Odzyskaj swoją moc!
    Wypadki nie są żadnymi wypadkami. Jak wszystko inne w życiu - tworzymy je sami. Niekoniecznie musimy mówić sobie: "Ja chcę mieć wypadek"  ale wytwarzamy w naszym umyśle psychiczne wzorce, które te zdarzenia wywołują. Są ludzie jakby naznaczeni skłonnością do wypadków. Są też tacy, którzy idą przez życie nie zadrapawszy się ani razu. Wypadki są wyrazem złości. Wskazują na istnienie frustracji z powodu niemożności wypowiedzenia swojego zdania, a także na przejaw buntu w stosunku do autorytetu. Jesteśmy tak wściekli, że chcemy bić ludzi. Zamiast tego uderzamy w siebie.
    Kiedy jesteśmy źli na siebie, kiedy odczuwamy winę i potrzebę kary, wypadek świetnie nam tu posłuży.
    Mogłoby się wydawać, że wypadek nie jest naszą winą, że padliśmy ofiarą zbiegu okoliczności. Wypadek jednak powoduje, że możemy ściągnąć na siebie czyjeś współczucie i uwagę. Ktoś zajmuje się naszymi obrażeniami fizycznymi. Często pozostajemy w łóżku, czasem nawet przez dłuższy czas. I doświadczamy bólu. Kiedy pojawia się ból fizyczny - mamy już wskazówkę, jakiej dziedziny życia dotyczy nasze poczucie winy. Stopień uszczerbku fizycznego pozwala nam poznać, jak poważnie traktujemy naszą potrzebę bycia ukaranym i jak długo ten wyrok będzie ważny.
    Anoreksja - to negowanie życia, skrajny przypadek głębokiej nienawiści do siebie.
    Żywność to najbardziej podstawowa sprawa dla podtrzymania życia. Dlaczego mielibyście odmawiać sobie pożywienia? Dlaczego chcecie umrzeć? Cóż takiego dzieje się w waszym życiu, że jest takie okropne i chcecie odejść z niego zupełnie?
    Nienawiść do siebie to tylko nienawistny sposób myślenia o sobie samym. A myśli można zmienić. Czy wasze wczesne doświadczenia religijne mówiły wam, że nie jesteście zbyt dobrzy? Cóż jest w was takiego okropnego? Byliście wychowani w krytycznie nastawionej rodzinie? Mieliście krytycznych nauczycieli?
    Tak często staramy się znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie faktu, że nie jesteśmy kochani i akceptowani takimi, jakimi jesteśmy.
    Obsesja na punkcie szczupłej sylwetki wykreowanej przez przemysł odzieżowy powoduje u wielu kobiet postawę: "Nie jestem dość dobra", "To nie dla mnie" - więc koncentrują się na nienawiści do swego ciała. Ale z drugiej strony twierdzą: "Gdybym była szczuplejsza - kochano by mnie" .
    NIC NIE PRZYCHODZI Z ZEWNĄTRZ. Samoakceptacja i samoaprobata są tu kluczem do problemu.
    Artretyzm to choroba wywodząca się ze stałego krytycyzmu. Przede wszystkim w stosunku do siebie, a także wobec innych. Ludzie uskarżający się na artretyzm często są bardzo krytykowani jako że krytykowanie jest ich wzorcem. Ich przekleństwem jest perfekcjonizm; muszą być doskonali zawsze i wszędzie.
    Czy znacie kogokolwiek na tym świecie, kto byłby doskonały? Ja nie znam. Po co zatem stwarzamy pewne wzorce, które nam mówią, że musimy być zawsze "super", czy tylko po to, by trudno nam było siebie zaakceptować? Jest to takie mocne wyrażenie postawy "nie jestem dość dobry" - i bardzo ciężko jest z tym żyć.
    Przyczyną astmy jest nadmierna i przytłaczająca miłość. Jest to uczucie, że nie ma się prawa nawet odetchnąć samodzielnie. Astmatyczne dzieci często mają nadwrażliwe sumienie. Przyjmują na siebie winę za wszystko, co dzieje się w otoczeniu. Czują się bezwartościowe - a zatem winne, i mają potrzebę karania siebie.
    Leczenie klimatyczne często daje dobre rezultaty, zwłaszcza gdy choremu NIE towarzyszy najbliższa rodzina.
    Oparzenia, skaleczenia, gorączki, otarcia, zapalenia są oznaką złości wyrażającej się przez ciało. Złość zawsze znajdzie jakiś sposób wyrazu bez względu na to, jak będziemy starali się ją stłumić. Zbierająca się para pod ciśnieniem musi znaleźć ujście. Obawiamy się, że złość może zniszczyć nasz świat, a przecież wściekłość może być po prostu oddalona przez powiedzenie: "Jestem zły z tego lub tamtego powodu". To prawda, że nie zawsze możemy powiedzieć to naszym szefom ale za to możemy wytrzepać tapczan czy dywan lub wykrzyczeć się w samochodzie. Istnieją bezbolesne sposoby fizycznego pozbycia się złości np.gra w tenisa.
    Rak jest chorobą spowodowaną głębokim urazem utrzymującym się tak długo, dopóki dosłownie nie zacznie zżerać ciała. W dzieciństwie wydarza się coś, co niszczy poczucie zaufania. To doświadczenie pozostaje wciąż żywe w pamięci. Człowiek żyje w poczuciu krzywdy i ma trudności w rozwijaniu i utrzymaniu ważnych dla niego związków emocjonalnych. Z powodu takiego systemu przekonań życie wydaje się być ciągłym pasmem rozczarowań. Uczucie beznadziejności, bezradności oraz straty przenika myślenie i w ten sposób łatwe staje się oskarżanie innych za wszelkie nasze kłopoty. Ludzie cierpiący na raka są także bardzo krytyczni w stosunku do samych siebie. Nauczenie się kochania i akceptowania własnej osoby jest dla mnie kluczem do uzdrowienia.
    Nadwaga wyraża potrzebę ochrony. Szukamy ochrony przed urazą, zlekceważeniem, krytyką, wykorzystaniem, seksem i zalotami o seksualnym charakterze, lękiem przed życiem jako takim a także jakimś konkretnym lękiem - wybierz sobie to, co pasuje do twojej sytuacji.
    Nie należę do osób tęgich ale nauczyłam się w ciągu minionych lat, że kiedy czuję brak bezpieczeństwa i niepewność  - przybywa mi trochę na wadze. Kiedy mija zagrożenie - nadwaga likwiduje się sama.
    Walka z nadwagą to strata czasu i energii. Diety nie odnoszą skutku. Z chwilą kiedy kończymy odchudzanie - wracają kilogramy. Kochanie i akceptowanie siebie, zawierzanie procesowi życia i poczucie bezpieczeństwa opierające się na zaufaniu do mocy swojego umysłu -to najlepsza dieta jaką znam.
    Zbyt wielu rodziców wpycha swym dzieciom jedzenie bez względu na to, jakie są ich problemy. Dzieci te wyrastają na osoby, które w sytuacji gdy pojawia się jakiś problem do rozwiązania - zachowują się tak, jakby stały przed otwartą lodówką mówiąc: "Ja nie wiem, czego chcę".
    Każdy ból jest oznaką winy. Wina zawsze szuka ukarania a kara powoduje ból. Chroniczny ból wywodzi się z chronicznego poczucia winy, często zalegającego tak głęboko, że nawet nie jesteśmy tego świadomi.
    Wina - to całkowicie niepotrzebne uczucie. Nie czyni nikogo lepszym ani też nie zmienia sytuacji. Wasz "wyrok" już minął, wiec wyjdźcie ze swojego więzienia. Wybaczenie - to tylko odpuszczenie, zezwolenie na odejście.
    Wylewy to skrzepy krwi powodujące przerwanie dopływu krwi do pewnego obszaru mózgu. Mózg - to komputer ciała. Krew - to radość. Żyły i arterie - to kanały tej radości. Wszystko w naszym ciele dzieje się zgodnie z prawem i zasadami miłości. Miłość jest w każdej odrobinie inteligencji we Wszechświecie. Nie można dobrze działać i żyć bez doświadczania miłości i radości.
    Negatywne myślenie zatyka mózg i nie pozwala na przepływ miłości i radości w wolny i otwarty sposób.
    Śmiech nie przepłynie jeśli nie może być swobodny i beztroski. To samo dotyczy miłości i radości. Życie nei jest goryczą, chyba że sami je nią uczynimy lub zdecydujemy się patrzeć na nie  w ten sposób. Możemy dojrzeć całkowitą ruinę w drobnym niepowodzeniu, możemy także znaleźć trochę radości w największej tragedii - to zależy od nas samych.
    Czasami staramy się zmusić nasze życie, by układało się w pewien sposób mimo, że nie jest to dla nas najlepsze. Czasami wywołujemy wylewy aby zmusić się do pójścia w zupełnie przeciwnym kierunku i całkowicie przewartościować swój styl życia.
    Sztywność w ciele odzwierciedla sztywność umysłu. Lęk powoduje kurczowe trzymanie się utartych schematów i uniemożliwia bardziej elastyczne zachowanie. Jeśli sądzimy, że "jest tylko jeden sposób" zrobienia czegoś - to często uświadamiamy sobie naszą sztywność. Zawsze możemy zrobić coś inaczej / jest 250 sposobów mycia naczyń!!!/.
    Zwróćcie też uwagę w jakiej części ciała występują usztywnienia, i sprawdźcie je w tym spisie wzorców psychicznych. Dowiecie się co psychicznie was usztywnia. 
    Chirurgia jest też potrzebna. Jest konieczna przy złamaniach kości i w stanach powypadkowych oraz w przypadkach przekraczających możliwości kogoś, kto zapoczątkował proces uzdrawiania. W takich sytuacjach łatwiej jest poddać się operacji i skoncentrować uzdrowieniową pracę umysłu na myśli, by stan ten się nie powtórzył. Wyobraźcie sobie miłość płynącą z waszego serca, przez ramiona, do dłoni. Umieśćcie dłonie na tej części ciała, która ma wyzdrowieć, i powiedzcie jej : "Kocham cię i pomagam ci w powrocie do zdrowia".
    Opuchlizna ciała symbolizuje zastój i stagnację w przeżywaniu emocji. Tworzymy sytuacje, w których otrzymujemy "rany" i trzymamy się kurczowo tych emocji. Puchnięcie często jest wyrazem powstrzymywania łez, uczucia przygwożdżenia i usidlenia lub oskarżenia innych za własne ograniczenia.
    Odrzućcie przeszłość. Pozwólcie jej odpłynąć. Odzyskajcie swoją moc. Przestańcie rozmyślać nad tym, czego nie chcecie. Użyjcie swego umysłu do tworzenia tego, czego naprawdę chcecie. Dajcie się ponieść nurtowi życia.

    Guzy to fałszywe narośla. Ostryga, gdy dostanie się do jej wnętrza małe ziarenko piasku - chroniąc siebie -wytwarza wokół niego twardą i błyszczącą skorupkę. Nazywamy to perłą i uważamy ją za piękną.
    My natomiast, mając starą urazę, nie pozwalamy jej zabliźnić się, wciąż ją rozdrapujemy - a w jakiś czas potem pojawia się guz. Nazywam to oglądaniem starego filmu. Jestem przekonana, iż przyczyna, dla której kobiety mają tak dużo guzów na macicy, to nic innego jak przyjmowanie urazów emocjonalnych, uderzeń w ich kobiecość i pielęgnowanie tego. Ja nazywam to syndromem: "On wyrządził mi wiele złego".
    Jeśli jakiś nasz związek się rozpadł - nie oznacza to jeszcze, że coś jest z nami nie w porządku, ani nie ma wpływu na naszą samoocenę.
    Nie o to chodzi co się dzieje , lecz o to jak my reagujemy  na te wydarzenia.
    Jesteśmy w stu procentach odpowiedzialni za wszystko, co nas w życiu spotyka. To my tworzymy sytuacje i negujemy swoja moc sprawczą oskarżając inne osoby o nasze frustracje. Nie ma takiej osoby, miejsca ani rzeczy, która miałaby władzę nad nami, bo tylko my jesteśmy twórcami naszych myśli. Tworzymy nasze doświadczenia, rzeczywistość i wszystko co się z tym wiąże. Jeśli stworzymy pokój, harmonię i równowagę w naszym umyśle - znajdziemy je również w życiu.


    W bezkresie życia, w którym jestem,
    wszystko jest doskonałe, całkowite i pełne.
    Jestem jednością z Potęga, która mnie stworzyła.
    Uznaję swoje ciało za dobrego przyjaciela.
    Każda komórka mojego ciała
    wyposażona jest w Boską inteligencję.
    Słucham tego, co mi ona mówi
    i wiem, że jej rada jest dla mnie ważna.
    Jestem zawsze bezpieczna,
    chroniona i prowadzona przez Boską Opatrzność.
    Wybieram zdrowie i wolność.
    Wszystko jest dobre w moim świecie. 

    ************************************

    Philip Zimbardo - wywiad:
    Byłem "złym naukowcem". Przez 40 lat zajmowałem się złem. Tworzyłem sytuacje, które sprawiały, że dobrzy ludzie robili złe rzeczy. Teraz chciałbym to odwrócić. Stworzyć środowisko sprzyjające kształtowaniu bohaterstwa.
    - Kto był pana ulubionym bohaterem w dzieciństwie?
    - Superman. Fascynowała mnie transformacja łagodnego Clarka  Kenta w kogoś, kto sprzeciwia się złu i ratuje świat. Może dlatego, że sam byłem taką łagodną osobą. W dzieciństwie czytałem komiksy o superbohaterze i wyobrażałem sobie, że pewnego dnia zyskam podobną moc.
    - Tymczasem zyskał pan moc transformacji zwykłych ludzi w oprawców, wykonawców zła...
    - Bohaterowie z komiksów często walczyli z szalonym naukowcem - genialnym umysłem, który zamiast wykorzystać swoją wiedzę dla dobra i postępu, przeszedł na ciemną stronę, ulegając pragnieniu zdobycia kontroli nad światem. Sam stałem się do pewnego stopnia takim "złym naukowcem". Przez 40 lat zajmowałem się złem. Chciałem zrozumieć jak ono działa.
    - I pokazał pan, że działa podstępnie, kusi. Wystarczy zwolnić się z myślenia, oceny sytuacji...
    - To prawda, złu często poddajemy się bezmyślnie. Patrzymy wokół, widzimy, że wszyscy postępują w określony sposób, więc robimy to samo. Rozmawiałem ze strażnikiem z Abu Ghraib, oskarżonym o znęcanie się nad irackimi więźniami. Ivan <Chip> Frederick był świetnym ojcem, żołnierzem. Zapytałem go dlaczego to zrobił. Nie wiedział. Nie potrafił tego wyjaśnić. Miał to nieszczęście, że znalazł się w określonej sytuacji i bezmyślnie ulegał działaniu różnych sił: stresu, naciskom administracji, wpływowi grupy. Podobnie szef obozu w Auschwitz Adolf Eichmann był... całkiem normalnym człowiekiem. Wykonywał swoją pracę. Jak inżynier. Inżynier śmierci. A poza nią był dobrym ojcem i mężem. Przerażająco normalnym.
    - Ktoś kiedyś powiedział, że w każdym z nas drzemie cząstka komendanta Treblinki i cząstka Marka Edelmana, bohatera powstania w getcie.
    - Każdy ma potencjał, by być dobry albo zły. To sytuacja popycha nas w jednym lub drugim kierunku. Do tej pory tworzyłem sytuacje, które sprawiały, że dobrzy ludzie robili złe rzeczy. Pokazywałem jak łatwo można dać się uwieść złej stronie. Teraz chciałbym to odwrócić - stworzyć środowisko sprzyjające kształtowaniu bohaterstwa. Kiedy umieścimy w nim zwykłych ludzi  wierzę, że większość z nich zachowa się w heroiczny sposób gdy będzie potrzeba.
    - Środowisko wystarczy? Zakładamy, że bohaterowie mają jakieś szczególne cechy. Irena Sendler, Gandhi, Mandela - to ludzie niepodobnie do nas, wyjątkowi...
    - Ulegamy temu, co psychologowie nazywają podstawowym błędem atrybucji. Uznajemy, że źródłem tak  zła jak i dobra, są jakieś wewnętrzne cechy. Cały system społeczny i prawny oparty jest na tym założeniu. A fakty? Przeprowadziłem z moimi współpracownikami badania na czterech tysiącach Amerykanów. Pytaliśmy, czy kiedykolwiek zachowali się w bohaterski sposób. Co piąta osoba odpowiedziała: tak. Postanowiliśmy sprawdzić, co różni bohaterów od reszty. Przebadaliśmy różne cechy osobowości.
    - I co pan znalazł?
    - Nic. Osobowość nie ma tu żadnego znaczenia. Bohaterem może być zarówno ekstrawertyk jak i introwertyk, bardziej czy mniej neurotyczny. Ważne natomiast okazało się wykształcenie, miejsce zamieszkania i kolor skóry. Wykształcenie, jak sądzę, uwrażliwia nas na to, co się dzieje wokół nas. Bohaterów częściej spotykamy w mieście, wśród ludzi wykształconych i wśród czarnoskórych Amerykanów. Prawdopodobieństwo, że ci ostatni zostaną bohaterami, jest ośmiokrotnie większe, niż dla pozostałej części populacji !!!
    - Dlaczego?
    - Nie wiem. Może mają więcej okazji do heroizmu, ponieważ częściej żyją w niebezpiecznych dzielnicach?  A może są bardziej wrażliwi, bo sami cierpieli...Jeśli ktoś doświadczył osobistej traumy prawdopodobieństwo, że stanie się bohaterem, wzrasta o jedną trzecią. W każdym razie obraz współczesnego bohatera daleko odbiega od wojownika na pięknym koniu z włócznią w dłoni. Takimi mitami nas karmiono. Bohaterem był Agamemnon czy Achilles - walczył, zabijał i zwyciężał. W tych opowieściach o bohaterstwie nie ma ani kobiet, ani przegranych, ani zwykłych ludzi. A przecież Irena Sendlerowa i kilkanaście innych kobiet uratowały ponad dwa tysiące żydowskich dzieci. Chcę zmienić koncepcję bohatera, zdemokratyzować ją. Każdy może być bohaterem. Idea banalności heroizmu obala mit supermena - przypisywanie mu jakiś wyjątkowych cech. 
    - Jest antidotum na banalność zła. Twierdzi pan, że wszyscy potencjalnie jesteśmy bohaterami czekającymi na swój moment?
    - Jak mówi prezydent Barack Obama - bohater to zwykły człowiek, który podejmuje nadzwyczajne działanie. Robi coś dobrowolnie, działa na rzecz innej osoby, która znajduje się w potrzebie, lub w obronie moralności. Świadomy jest przy tym osobistych kosztów i ryzyka, nie liczy na nagrodę. Wstaje i zbiera głos. Protestuje - jak Rosa Parks, czarnoskóra szwaczka, która pierwsza odmówiła zajmowania miejsca w tyle autobusu. Rozpoczęła w ten sposób rewolucję społeczną, która doprowadziła do zakończenia segregacji rasowej na południu. Albo Vaclav Havel - skromny, nieśmiały człowiek. Może pozostałby tylko pisarzem gdyby na jego drodze nie stanęła praska wiosna. Trafił do więzienia, dostał zakaz publikowania. Reakcją była Karta 77 - stał się opozycjonistą, architektem aksamitnej rewolucji. Daniel Ellsberg , ekonomista, pracował w Departamencie Stanu, gdy w jego ręce trafiły tajne dokumenty: <Pentagon Papers>. Wynikało z nich, że zdaniem generałów wojna w Wietnamie od początku była niemożliwa do wygrania. Ujawniając je, Ellsberg doprowadził do szybszego zakończenia wojny. Oszczędził życie wielu Amerykanów i wielu Wietnamczyków. Ale wiele ryzykował - za zdradę stanu mógł dostać ponad 100 lat więzienia !!!
    Bohater jest wrażliwy. Nazywa zło po imieniu. Dostrzega korupcję, brak tolerancji, znęcanie się nad słabszym. Widzi, że ktoś cierpi. I - co ważne - podejmuje działanie.
    - Samo współczucie nie wystarczy?
    - Nie, bo żyjemy w świecie pełnym zła, współczując - dzielimy z kimś uczucia. Dopóki jednak czegoś nie zrobimy - ktoś nadal będzie cierpieć. Rozmawiałem niedawno z Dalajlamą. Jego Świątobliwość uważa, że gdyby wszyscy ludzie na świecie byli pełni współczucia - zło by nie istniało.  Współczując bohater mówi głośno: NIE. Sprzeciwia się niesprawiedliwości, przekształca empatię i troskę w działanie. Brak interwencji jest wsparciem dla zła.
    - Wojciech Tochman mówi o zbrodniach milczenia. Palotyni, którzy przez lata tłumaczyli mieszkańcom Rwandy czym jest dobro - bezwolnie przyglądali się mordom Tutsi.
    - Bierność dobrych ludzi to jedyne, czego potrzebuje zło, by się plenić. Mamy dwa rodzaje zła: czynne - intencjonalne, wynikające, wynikające z dyskryminacji, uprzedzeń, nienawiści. Niewielu jest takich złoczyńców. I to bierne - zaniechanie działania w obliczu korupcji, znęcania się nad słabszymi uczniami, przemocy w domu. Zdarza się, że jedno z rodziców znęca się nad dzieckiem. Jeśli drugie nie robi nic - w rzeczywistości przyłącza się do agresora. Nie wystarcza, że mama przytuli dziecko, pocieszy je. To nie zmieni jego sytuacji. Nie robiąc nic - wspieramy w utajony sposób zło. Przypomnijmy sobie mój eksperyment więzienny. Na jednej zmianie zawsze było trzech strażników. Jeden znęcał się nad więźniami, drugi był miły, łagodny, a trzeci mógł zmienić całą sytuację gdyby tylko stanął po stronie dobrego strażnika. Ale zazwyczaj stawał po stronie złego. 
    - Dlaczego nie reagujemy, widząc zło?
    - Z jednej strony zarażeni jesteśmy genem tchórzostwa - tak nazywam postawę, której często uczą nas rodzice, powtarzając: pilnuj swojego nosa, nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa. Na to właśnie liczy zło. Ulegamy też sile, presji grupy, wpływom autorytetu. Nie wiemy co zrobić więc spoglądamy na innych, a oni też nie wiedzą. Tak działa zjawisko niewiedzy wielu - dobrzy ludzie zarażają się nawzajem bezsilnością i biernością. Często nie reagujemy na zło bo go nie widzimy. Zło opakowane jest w piękną ideologię. Ukrywa się w tłumie. Wyręcza autorytetami. Czasem wygodnie go nie widzieć, zachować <spokój sumienia>. Havel w listach z więzienia pisał, że pierwszym krokiem do obalenia krzywdzącego porządku społecznego jest uświadomienie sobie przez obywateli, że wygodnie żyją w kłamstwie.
    - Wierzymy, że jesteśmy zaimpregnowani na zło, a gdy zajdzie potrzeba - potrafimy zachować się przyzwoicie, ujawniać niegodziwość.
    - To iluzja, a uleganie jej czyni nas bardziej podatnymi na działanie zła. Kiedy myślimy o hipotetycznej sytuacji - siebie widzimy jako bohaterów. Myślimy: potrafię wybrać to, co jest dobre. Nie doceniamy jednak mocy sytuacji, autorytetu. Pytanie: jak zareagowalibyśmy wiedząc, że dzieje się coś złego? Czy dalibyśmy się skorumpować?  Wkręcić w dwuznaczną sytuację? Wyobraźmy sobie, że wzbudzający szacunek 40-to letni mężczyzna prosi nas, byśmy zachęcili swych znajomych do udziału w badaniu, dotyczącym deprywacji sensorycznej. Uprzedza, że jest ono niebezpieczne, wiele osób z powodu deprywacji cierpi, ma halucynacje i bóle głowy. Przyznaje, że komisja, która zatwierdza badania na ludziach, jest zaniepokojona przeprowadzaniem takiego badania. Dlatego - mówi badacz - chcemy, żebyście zapewnili znajomych, że wszystko jest w porządku, że nie ma powodu do obaw.Przeciwnie, powiedzcie im, że badanie jest ekscytujące, innowacyjne. W pokoju obok czeka już przygotowany list do znajomych. Jesteśmy sami, możemy podpisać list, lub nie, dodać jakieś ostrzeżenie. Wiemy, że nikt nigdy nie dowie się, co zrobiliśmy... Co wybieramy? Gdy opisujemy studentom to badanie, zdecydowana większość bo aż 80% twierdzi, że odmówiłoby podpisania listu, poinformowało innych o zagrożeniu. 
    - Gdy Stanley Milgram pytał, czy na polecenie eksperymentatora porażą prądem niewinna osobę - większość ludzi zaprzeczyła, oburzona, że ktoś w ogóle o to pyta. Tymczasem większość uczestników jego eksperymentu naciskała kolejne przyciski do końca wiedząc, żre rażą innego człowieka prądem o napięciu aż 450 voltów. Czy ludzie w opisanym przez pana eksperymencie podpisali list do znajomych?
    - Tak. Zachowali się przeciwnie niż oczekiwali. Aż 76% uczestników postąpiło zgodnie z instrukcją eksperymentatora, 14% odmówiło, a tylko 9% poinformowało o niebezpieczeństwie. Kiedy myślimy o hipotetycznej sytuacji - widzimy siebie jako bohaterów, jesteśmy przekonani, że na pewno nie postąpimy w niewłaściwy sposób. Myślimy: ja nie jestem taką osobą, jestem dobry, potrafię wybrać to, co dobre. Nie doceniamy jednak mocy sytuacji, autorytetu i presji grupy. 
    Heroizm to zdolność, którą trzeba trenować.
    Taką siłę ma nasz umysł - moc kształtowania naszego zachowania.

    %%%%%%%%%%%%%%%%%%% 

    WREDNI  LUDZIE J. Carter /fragment/:
    Umniejszacz to taki człowiek, który w mniej lub bardziej jawny sposób podważa wartość wszystkiego, co robimy; tego jak myślimy, tego kim jesteśmy...Który w obecności innych lub także bez świadków z dobrotliwym uśmiechem poklepując nas po ramieniu bądź surowo napominając daje do zrozumienia, że po prostu nie nadajemy się, nigdy nie mamy racji i nigdy nie będziemy się do niczego nadawali, i nigdy nie będziemy mieli racji w niczym. I że gdyby nie on... Takie <umniejszanie> ma odcień sarkazmu i gorzkiej kpiny. Ma na celu dewaluowanie czyjejś wartości. Przez umniejszanie rozumiem poniżenie kogoś, żeby samemu się wywyższyć.
    Przyczyna niskiej samooceny siedzi sobie i gapi się na mnie. Zaufaj swoim uczuciom. Jeśli czujesz smutek - to płacz. Jeśli jesteś zły - pozwól sobie na atak wściekłości. Nie tłum tego w sobie. Wyładuj się. Lecz pamiętaj, że to są twoje uczucia. Nie zrzucaj odpowiedzialności za nie na kogoś innego. Obwinianie za nie innych - nie pomoże , nawet, jeśli winni. Umniejszanie czyjejś wartości, odwartościowywanie, można uznać za główną przyczynę zaniżonej samooceny, udręki psychicznej i powszechnego braku szczęścia. Umniejszanie cudzej wartości szerzy się w naszym społeczeństwie i wszyscy mamy w tym swój udział. Tylko 1% ludzi robi to celowo aby manipulować innymi i kontrolować ich. 20% stosuje je na pół świadomie jako mechanizm samoobrony. Cała reszta czyni to tylko okazjonalnie, zwykle nieświadomie i nieumyślnie. Zjawisko umniejszania występuje w każdym środowisku. Najszczęśliwsi są ci, którzy w okresie dorastania bardzo rzadko stykali się w swym otoczeniu z umniejszaniem wartości. Umniejszaniem nazywam tu działania ludzi zadających innym bolesne ciosy. Umniejszać czyjąś wartość mogą najrozmaitsze zachowania - od zdradzieckiego strzału w plecy po znaczące westchnienie. Może to być przewracanie oczyma lub prztyczek w nos. Zwykle najwięcej szkód powodują podstępnie zadane rany psychiczne. Uderzenie w nos jest oczywiste i goi się bez śladu. Zachwianie czyjejś samooceny - <celną> uwagą w odpowiednim momencie - może zostawić ślad na całe życie. Zniszczenie czyjejś zdolności do bycia szczęśliwym jest przypuszczalnie czymś o wiele gorszym niż jakiekolwiek szkody cielesne, które jedna osoba może wyrządzić drugiej. Główną przyczyną dla której tak często stykamy się z umniejszaniem czyjejś wartości, jest doraźna <skuteczność> takiego działania. Fizyczny cios jest jawny i może zostać oddany, natomiast podstępne, zakamuflowane dewaluowanie, uderzające w psychikę - może pozostać niezauważone i nie ukarane, mimo, że rani - pozwala manipulować atakowanym. Ludzie, którzy doświadczają umniejszania pozwalają na to, są zatem równie odpowiedzialni za szerzenie się tego zjawiska jak i ci, którzy dopuszczają się umniejszania innych. Obowiązkiem każdego z nas jest rozpoznanie i skierowanie w inną stronę bądź odparcie każdego ataku przypuszczonego na czyjąć samoocenę.
    Gdyby umniejszanie wartości nie skutkowało... nikt by tego nie robił. Umniejszacza trudno jest rozpoznać ponieważ osobnik  naprawdę sprawny w umniejszaniu może umknąć uwadze twego logicznego umysłu, tyle tylko, że czujesz się źle, nie wiedząc dlaczego. Działa z ukrycia, a jego ofiara często niczego nie podejrzewa, wie tylko, że nie czuje się dobrze. Umniejszacz w rzeczywistości czuje się gorszy od kogoś innego, więc robi co może, by ten ktoś poczuł się jeszcze mniejszy. W ten sposób może sprawować kontrolę nad swoją ofiarą.
    Umniejszacz stosuje różnorodne strategie aby uderzyć w twoją samoocenę. Niby to wyraża swoje uznanie dla czegoś, z czego jesteś dumny, później jednak robi jakąś kąśliwą uwagę na ten temat. Wyczuwa to, co ty uważasz za swoje braki i niedociągnięcia, i wykorzystuje w starannie dobranych momentach, kiedy twoja odporność jest osłabiona. Umniejszacz może ponawiać ataki na ciebie tak długo, aż ulegniesz. On musi podporządkować cię sobie, ponieważ postrzega cię jako osobę stojącą wyżej od niego. Formułuje oskarżenia, które zawierają <ziarenko prawdy>, i wali nimi w ciebie <z całą szczerością>, <po prostu dlatego, że jestem twoim przyjacielem> i <aby ci pomóc>. Prawdziwy przyjaciel wytknie ci coś i na tym poprzestanie, dając czas na przemyślenie sprawy. Umniejszacz podsunie ci większość twoich wad pod sam nos i będzie drżążył temat tak długo, aż poczujesz się całkiem malutki. Wykarze ci, że twoje zalety, które ty uważasz za najważniejsze - są niewiele warte. Wysłucha twoich zwierzeń na temat czegoś, czego w sobie nie lubisz - a potem wykorzysta to przeciwko tobie. A wszystko to robi w sposób tak subtelny, że nie zdajesz sobie z tego sprawy. Jeśli stawisz czoła umniejszaczowi i zbuntujesz się przeciwko temu, co robi, powie coś w rodzaju: <och, daj spokój. kocham cię. skąd ci przyszły do głowy takie głupie pomysły?>. On może naprawdę cię lubić. Może naprawdę chcieć twojej przyjaźni ale...  na własnych warunkach i tylko wówczas gdy ma nad tobą pełną kontrolę. Sprawi, że poczujesz się głupio, bo ośmieliłeś się pomyśleć o nim coś takiego. Może obudzić w tobie poczucie winy i sprawić, że sam sobie wydasz się podły i gorszy od innych gdyż oskarżyłeś go o umniejszanie twojej wartości. Twoje oskarżenia mogą go rozzłościć. Jeśli będzie mógł - umniejszy cię jeszcze bardziej. A gdy uzna, że bacznie go pilnujesz - przeprosi cię i przestanie dewaluować twą wartość.... - do momentu gdy nie będziesz się tego spodziewał.
    Mówiąc krótko - umniejszacz zrobi wszystko by cię kontrolować. Ma bzika na tym punkcie i za każdym razem, kiedy wydaje mu się, że traci kontrolę - wpada w popłoch.


     




























 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz