DZIECIĘ



Cześć młodzieży, nastolatku, dziewczynko, chłopaczku :-)  proszę bardzo wejdź, rozgość się. Spróbuj poczuć się swobodnie. Może szukasz ukojenia. Może jest w Tobie lęk i złość. Nie ogarniasz, nie rozumiesz, co się wokół Ciebie dzieje, w Twoim domu. Stajesz na baczność z każdym zgrzytem zamka w drzwiach. Tak bardzo chciałbyś aby dzisiejszy dzień przebiegł spokojnie, bez wrzasków, wyzwisk. Czy marzy Ci się uśmiech na twarzy mamy czy taty ? Jeśli któreś z rodziców pije (a może oboje) to proszę uwierz - to nie przez Ciebie. Nie możesz być winny temu, że ktoś ma grypę. Nie daj sobie wmówić, że jesteś przyczyną ich pijaństwa. To oni są dorośli i tylko oni odpowiadają za swoje czyny. To choroba ich dopadła. ALKOHOLIZM jest chorobą. ale nie daj się zwieść - to podstępna choroba. Przecież kochasz mamę i tatę ale nie zgadzasz się na ich zachowanie wobec Ciebie ? A więc nie musisz brać na siebie odpowiedzialności za nich. Ich musisz pozostawić im samym. Ale możesz zadbać o siebie. Jesteś przecież DZIECKIEM, dziecięciem, które chce być kochane i ma do tego prawo. Są ludzie i instytucje, które Cię zrozumieją. Wiedzą co przeżywasz. Każde dziecko z takiego domu jak Twój - to osobna tragedia. Dziś możesz zająć się tylko sobą. Tym, co chciałeś robić zawsze z przyjemnością. Zastanów się co by Ci dziś przyniosło zadowolenie, przyjemność, ukojenie. Tylko dziś. Niech dzień jutrzejszy martwi się sam za siebie. Istnieją grupy wsparcia dla dzieci z takich rodzin jak Twoja. Nazywają się Al-Ateen.Same dzieci przychodzą na taką grupę i same sobie opowiadają o tym, co przeżywają w swoich domach. Rozumieją się doskonale, bo każdy ma podobnie. Odnajdują się we wspólnym strachu, złości i też pracy nad sobą, rozwijają swoje zainteresowania. 
Każda poradnia odwykowa, ośrodki rozwiązywania problemów alkoholowych, nawet kościoły , są poinformowane o miejscach takich grup i ich spotkaniach. Nie jesteś sam. Spróbuj sam sobie pomóc :-)
Warto skorzystać z terapii, pomocy profesjonalistów, terapeutów, psychoterapeutów. Mają oni do zaproponowania rozmowy indywidualne, grupowe, zajęcia dydaktyczne.

Tu znajdziesz spis grup  dziecięcych w Polsce i ogólny zarys działalności:
 http://www.prom.org.pl/alateen.htm
http://www.al-anon.org.pl/alateen.html


a to z internetu :
Prawa dziecka – przedmiot traktatów międzynarodowych, w szczególności Konwencji o prawach dziecka z 1989.
W Polsce w 2000 utworzono urząd Rzecznika Praw Dziecka.
Dziecko ma prawo do:
W Polsce najważniejszymi aktami prawnymi, gwarantującymi prawa dziecka, są:
Prawa socjalne dziecka:
  • prawo do zabezpieczenia socjalnego
  • prawo do możliwie najwyższego poziomu ochrony zdrowia,
  • prawo do odpowiedniego standardu życia
  • prawo do wypoczynku, czasu wolnego, rozrywki i zabawy,
**************************************

MAMO, TATO krzywdzicie mnie gdy mówicie :
- nic nie potrafisz zrobić jak należy,
- nie jesteś moim dzieckiem,
- wykończę się przez ciebie,
- nie pleć bzdur,
- z ciebie i tak nic dobrego nie wyrośnie,
- żałuję, że w ogóle przyszedłeś na świat....
Przykre słowa zadają ból i cierpienie !!!
Sprawiają, że czuję się niepotrzebny, niechciany, niekochany.
MAMO, TATO chciałbym:
- dobrze myśleć o sobie,
- mieć prawo do różnych uczuć i emocji,
- mieć prawo do popełniania błędów,
- być sobą,
- cieszyć się swoim dzieciństwem,
- oglądać świat pełen kolorowych barw,
- mieć szczęśliwych rodziców,
- mieć bezpieczny dom,
- być szczęśliwy.
MAMO, TATO proszę :
- nie bij mnie, nie szarp, nie krzycz.
- nie wyśmiewaj, nie poniżaj, nie oceniaj.
MAO, TATO potrzebuję waszej miłości i akceptacji.

*****************************************************

" Rodzina przyszła na kolację do restauracji. Kelnerka przyjęła zamówienie od dorosłych a potem zwróciła się do siedmiolatka: "a ty co zjesz ? ". Chłopiec popatrzył lękliwie dookoła stołu i powiedział : "chciałbym hot-doga". Zanim kelnerka zdążyła zanotować zamówienie, włączyła się matka: "żadnych hot-dogów, proszę mu przynieść stek z ziemniakami i marchewką". Kelnerka ją zignorowała. "chcesz ketchup czy musztardę do hot-doga ? "- zapytała chłopca. "ketchup" odparł chłopiec. "zaraz podam" powiedziała kelnerka ruszając w stronę kuchni.
Po jej wyjściu zapadła pełna zdumienia cisza. W końcu chłopiec spojrzał na wszystkich obecnych i powiedział :  "wiecie co ? - ona uważa , że jestem prawdziwy ! " .

**************************************************

O dziecku wojowniku:
To nie będzie bajka wesoła. W dodatku nie dzieje się ani za górami, ani za lasami, ani dawno, dawno temu. Dzieje się  często.... Teraz, tak jak kilka lat temu, kilkanaście i kilkadziesiąt...
W pewnej rodzinie urodziło się dziecko. Malutkie, słodkie, bezbronne - jak to dziecko. Przyszło na świat wyposażone w liczne potrzeby : potrzebowało miłości, opieki, bezpieczeństwa, spokoju, radości. Potrzebowało także wiedzieć, co jest dobre a co złe i co wolno robić a czego w żadnym wypadku robić nie wolno i nie wypada. Niestety, w rodzinie, w której przyszło żyć naszemu dziecku, potrzeby te nie mogły zostać zaspokojone. W innych rodzinach to dorośli, którzy zostali rodzicami, czasami wspierani przez swoich rodziców, tłumaczą i oswajają świat - zaspokajają potrzeby dziecka. W takiej rodzinie jak ta naszego dziecka, rodzice zajęci byli walką ze smokiem. Smok wymagał od rodziców zaangażowania wielu sił i energii, kradł także całej rodzinie czas i pieniądze. Rodzice zajęci walką ze smokiem nie mogli zaspokajać potrzeb dziecka. Dziecko bardzo szybko nauczyło się, że jeśli chce wydrzeć rodzicom chociaż trochę uwagi dla siebie, musi zacząć uczestniczyć w walce. Malutkie, bezbronne dziecko na wojnie....To jasne, że szybko musiało przestać być malutkie i bezbronne. Kiedyś spróbowało obronić się przed smokiem przytulaniem i i przymilaniem się do walczących rodziców. Pomogło na chwilkę - dziecku dostało się trochę ciepła i rozbawionego zainteresowania mamy i taty. Oczywiście nie tyle, ile naprawdę dziecko potrzebowało ale troszeczkę jest lepsze niż nic. Innym razem kiedy smok atakował tatusia, dziecko z wrzaskiem wybiegło przed tatę i próbowało obronić go własną, wątlutka piersią. Smok tak się zdziwił, że przerwał na chwilę atak. Ale na dłuższą metę ten sposób nie sprawdzał się - dziecko zbyt mocno się bało a tatuś zamiast docenić i pochwalić malucha - jeszcze na niego krzyczał i - nie wiadomo dlaczego - mówił, że cała ta wojna jest przez dziecko. To było zbyt bolesne , trzeba było zmienić strategię. Na przykład pomagać mamie na tyłach wroga.  Kiedy tatuś walczył ze smokiem - można było opatrywać rany , sprzątać ślady walki i pomagać tatusiowi dochodzić do siebie po kolejnym starciu...To był dobry sposób na zdobycie zainteresowania rodziców, tyle, że wtedy trochę się myliło kto jest dorosłym - a kto dzieckiem, i kto w tej rodzinie właściwie kim powinien się opiekować.
Dziecko rosło w nieustającym zamęcie i poczuciu zagrożenia. Gubiło się w domysłach kto właściwie jest w tej wojnie agresorem, a kto się broni. Czy może winę za to wszystko ponosi smok ? A może jednak tata? A może gdyby mama się odważyła powiedzieć DOŚĆ  - to w końcu smok poszedłby sobie razem z tatą i byłby spokój w rodzinie? Czasami dziecko myślało, że to ono winne jest całej tej wojnie... Wtedy natychmiast zrywało się do boju ze wzmożoną energią zapominając zupełnie, że jest tylko dzieckiem. Czasami ból i cierpienie, poczucie winy i poczucie krzywdy stawały się tak straszliwe, tak niemożliwe do zniesienia, że dziecko chowało się do czarodziejskiej kuli, która odgradzała je całkowicie od świata. Tam mogło nie czuć, nie słyszeć...Los każdego dziecka jest taki sam - musi stać się w końcu dorosłym. Ale nasz maluch miał z tym prawdziwy kłopot. Bo jak rozpoznać, że się jest dorosłym, kiedy nigdy nie było się dzieckiem ?! Może być dzieckiem już zawsze.... Może te wszystkie niezaspokojone potrzeby dadzą się zaspokoić właśnie teraz ? Dorosły ma wiele zadań do spełnienia - powinien założyć rodzinę, dać jej poczucie bezpieczeństwa, miłość, opiekę... Ale co to w ogóle jest : czy to jest to, co było w rodzinie, którą nasze dorosłe już dziecko zna, czy to jest to, co opisują w książkach i pokazują w filmach ? A może w ogóle nie ma na świecie miłości i porządku... Spróbować - to straszne ryzyko. Już raz nasze dziecko się przecież tak dotkliwie zawiodło - potrzebowało tyle rzeczy od najbliższych mu osób, a tata i mama dali mu strach, niepewność, krzywdę i winę. Co zrobić z takim posagiem ? Można na przykład znaleźć własnego smoka , wypisz wymaluj takiego, jak ten, z którym walczył tata. Przecież walka - to jest to, co nasze dorosłe dziecko potrafi najlepiej. Zna różne strategie i sposoby na przetrwanie. Można też związać swój los z kimś, kto walczy ze smokiem tak, jak kiedyś zrobiła to mama i tak jak mama dbać o tego kogoś, kto utrudził się w walce. Można też pragnąć i bać się jednocześnie - dążyć do bliskich związków z innymi ludźmi ale kiedy te związki stają się rzeczywiście bliskie - uciekać. Jak najdalej. Na wszelki wypadek, bo rozstanie mniej boli niż krzywda wyrządzona przez kogoś, komu się zaufało. Można też w związku z tym nikomu nie ufać, nawet sobie. Można też drobiazgowo zaplanować całe swoje życie, dzień po dniu, godzina po godzinie - żeby nic niespodziewanego nie zaskoczyło. Bo wszystko co niespodziewane, jest niebezpieczne - więc lepiej niczego nie zmieniać, nawet jeśli jest źródłem cierpienia. Można też nie planować niczego - absolutnie niczego, bo przecież na świecie niczego nie da się przewidzieć, świat jest okrutny, głupi i pełen tajemnic. Dlatego trzeba być czujnym. Zawsze w pogotowiu. Można też, mimo, że wcale się tego nie chce, ranić wszystkich dokoła. Najbardziej tych, których się kocha. I ciągle żyć w poczuciu winy. Poczucie winy jest mniej bolesne niż poczucie krzywdy. Zresztą co to jest krzywda - nasze dorosłe dziecko w zasadzie nie zna takiego uczucia. W ogóle uczucia - to nie jest jego mocna strona. One są przecież też niebezpieczne...
Wiesz już na pewno, że ta bajka opowiada o Dorosłym Dziecku Alkoholika. Tym, na które mówią DDA. Z pewnością domyśliłeś się, że smok - to alkoholizm. Możliwe też , że w dziecku, w jakichś fragmentach opowieści o nim, a może w całej bajce, odnalazłeś siebie....

$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$

POZA KONTROLĄ - W. Sztander / fragment/
Życie w warunkach długoletniego stresu psychicznego doprowadza do destrukcyjnych wzorów zachowań. Jeśli chodzi o dzieci z rodzin alkoholowych wyróżnia się :
BOHATER RODZINNY - to osoba, która bierze na siebie zadanie wyrównania braków przez życie pełne działania i poświęcenia się dla rodziny. To ktoś, kto staje się wcześnie rodzicem własnych rodziców, rezygnuje z realizacji swoich celów życiowych ( np. nie zakłada własnej rodziny), zaś całą swoją energię poświęca na zajmowanie się rodzeństwem i rodzicami. To ktoś, kto nie podejmuje interesującej go pracy w większej odległości od rodzinnego domu, bo w swoim przekonaniu "musi" być blisko, by raz po raz godzić skłóconych rodziców. Będzie posyłać do domu ciężko zarobione pieniądze, ubolewając, że tak wiele z nich zostaje wydanych na alkohol. Sprowadzi do siebie młodsze rodzeństwo, by mogło spokojnie chodzić do szkoły. Sam przestanie się kształcić z konieczności zarabiania na innych. Bohater rodzinny nigdy nie powie " nie mogę więcej" ani "nie mam siły" - prędzej stanie się ofiarą zawału serca lub perforacji wrzodu żołądka.
WYRZUTEK RODZINNY - to przeciwieństwo bohatera rodzinnego, dziecko, które zabłąkało się na margines społeczny. To uczeń trudny wychowawczo, podrostek zajmujący się kradzieżami i oszustwami, uciekający z domu. Osoba, która przez policję i poprawczak w życiu dorosłym może znaleźć się w więzieniu. Alkohol i narkotyki stanowią element jego życia na marginesie społeczeństwa. Ten typ dziecka w rodzinie alkoholowej  nazywa się często "kozłem ofiarnym". Dorastające dziecko popadające w konflikt z prawem i w autodestrukcję jest kozłem ofiarnym chorych okoliczności. Jest wielce interesujące, że wyrzutek rodzinny częściej niż inne osoby z rodziny przemienia się w bohatera rodzinnego, gdy go z jakichś powodów zabraknie. 
ZAGUBIONE DZIECKO - to osoba wycofana z życia rodzinnego, ktoś kogo nie ma. Czasem mówi się "niewidzialne dziecko". Jest to osoba, która wycofała się w swój własny, izolowany świat. W fantazje, lektury, nienarzucającą się samotność. Dziecko takie mniej żyje światem rzeczywistym i realnością, bardziej zaś kontaktuje się z bohaterami książek czy wyimaginowanymi w swojej głowie postaciami i zdarzeniami. Zagubione dziecko świat realny postrzega jako chaos, coś, w czym nie potrafi poruszać się sprawnie. Mówi się czasem, że ktoś taki jest "nieprzytomny", "buja w obłokach", po prostu zagubiony. Takie dziecko może godzinami oglądać telewizję, namiętnie czytać lub słuchawkami odgradzać się od otaczającego świata.
MASKOTKA - to osoba, której specjalnością jest rozładowywanie rodzinnych napięć. To jest ktoś, kogo wszyscy lubią - mistrz rozśmieszania i dowcipu. Jest to dziecko, które zrobi "właściwą minkę" przy kolacji - gdy atmosfera rodzinna grozi wybuchem, córeczka, która rozbawi tatusia w jego najgorszym humorze, synek sypiący dowcip za dowcipem, najsprawniej wtedy, gdy mama szykuje się do płaczu.
          Można zapytać : cóż złego jest w tych wszystkich zachowaniach? - nie ma w nich niczego złego. Są to jednak zachowania wymuszone przez okoliczności nie zaś wybrane w swobodnym rozwoju. Są one sztywne. Maskotka opowiada dowcipy, chociaż serce jej zastyga ze strachu. Wyrzutek rodzinny raczej podbije oko gdy "zagrozi" miękka bliskość z drugim człowiekiem niż podda się tej bliskości. Zagubione dziecko zamknie się w pokoju z książką, ze strachu. Bohater rodzinny zajmuje się sobą dopiero pod kroplówką w szpitalu. Wzory te są trwałe i przenoszą się w dorosłe życie.
Na życie dziecka w rodzinie alkoholowej można spojrzeć od innej jeszcze strony. Od tej, czego ono się uczy :
  • " nie można opierać się na dorosłych",
  • "najlepiej nic nie mówić",
  • "nie wolno odczuwać".
Jeśli jesteś członkiem rodziny alkoholowej - dobrze to rozumiesz. Nie można opierać się na dorosłych, bo są niepewni jako źródło oparcia. Ich nastroje są zmienne, obietnice niedotrzymywane, za to samo raz możesz być nagrodzony, innym razem ukarany. Pisze ktoś : "miał taki zwyczaj - brał półmisek i fru! - półmisek wylatywał w powietrze. A wtedy był wybór: złapać go i zaryzykować, że mnie zabije za to, że złapałem, czy może dać mu się rozbić, żeby potem on zbił nas wszystkich za to, że pozwoliliśmy półmiskowi spaść na podłogę". 
Niespełnione umowy, niekonsekwencje wychowawcze, zmiana postaw dorosłych wobec siebie, zagubienie samych dorosłych oraz nieprzewidywalność zdarzeń - to elementy świata składające się na jeden wniosek : nie można opierać się na dorosłych. Jakże często oznacza to bolesną samotność, z której rodzi się "zagubione dziecko".
Najlepiej nic nie mówić, bo wobec rozdrażnienia i uraz - co powiesz - jest źle. Pisze ktoś inny : "gdy ojciec wracał do domu nie wolno było powiedzieć niczego, co mogłoby go rozzłościć. Więc nie mówiło się w ogóle nic. Wchodziło się do domu i przestawało się odzywać. Po prostu szło się do swojego pokoju i zostawało się tam."
Również lęk i wstyd skłania do rozwiązania "najlepiej nic nie mówić".
W atmosferze pełnej agresji i urazy łatwo stać się ofiarą oskarżenia : "to przez ciebie". Lepiej więc milczeć. Nie wolno też mówić o sprawach najważniejszych - o swoim lęku, żalu, sprzeciwie. Nie wolno powiedzieć, że ojciec jest alkoholikiem albo pijakiem - nie wolno tak źle mówić o ojcu. skoro nie wolno mówić o najważniejszych sprawach - czy warto mówić o czymkolwiek ?
Nie wolno odczuwać. Odczuwać jest zbyt boleśnie i przerażająco. Odczuwać znaczy dopuszczać uczucia, z którymi mały człowiek nie daje sobie rady. Co zrobić z nienawiścią, jeśli jest się bardzo zależnym od osoby, której nienawidzisz? Nawet nie można o tym myśleć. Co zrobić z przerażeniem, na które nie masz sposobu, gdy nie możesz nic zrobić, by zmienić cokolwiek w przerażającej sytuacji?
Kolejne zwierzenie: " Byłem najmłodszy. Musiałem wszędzie chodzić z ojcem. O Boże! On w tym swoim niebieskim mundurze szaleje po zatłoczonej autostradzie 95 mil na godzinę, a ja modle się na przednim siedzeniu...Pytasz jak to jest bać się ? - nie rozmawia się w samochodzie, nie mówi się ani słowa, nie włącza radia. Gdy odezwiesz się - och, jesteś skończony, wylatujesz za drzwi".
Lepiej nic nie czuć. Znieczulić się od środka, dokonać swoistego "zamrożenia". To jest możliwe, lecz z drugiej strony prowadzi do kosztownych i niedobrych konsekwencji. Nie da się bowiem zamrozić tylko tych uczuć, z którymi sobie nie radzimy. Zamrażamy więc także uczucia dobre i przyjemne, radość, miłość, czułość czy współczucie dla innych.
Dzieci alkoholików na szczęście żyją w świecie większym niż własna rodzina. Także nie każda rodzina z problemem alkoholowym jest tak mocno zaburzona, że nie daje odrobiny wsparcia, troski czy stabilności. Są przecież trzeźwi członkowie rodzin, są też sąsiedzi, nauczyciele i przyjaciele. Inni ludzie, którzy pomagają tworzyć z chaosu porządek świata i brać miłość od swoich rodziców, a także kochać ich - mimo trudnych uczuć, jakie łączą się z nimi. Dzieci alkoholików nie kochają mniej swoich bliskich i nie zgodziłyby się zamienić swojej rodziny na inną. Mają w swym dorastaniu szczególne doświadczenia, które kładą się cieniem na ich dorosłe życie. Dlatego niektóre z nich angażują się w ruch o nazwie "Dorosłe Dzieci Alkoholików" głosząc optymistyczne hasło: "Na szczęśliwe dzieciństwo nigdy nie jest za późno".

WŁAŚCIWOŚCI DOROSŁYCH DZIECI ALKOHOLIKÓW
  • Nieumiejętność nawiązywania intymnych związków i obawa przed utratą własnego "ja" w bliskich związkach uczuciowych.
  • Obawa przed zdemaskowaniem własnej nieatrakcyjności i porzuceniem.
  • Ukrywanie uczuć i podatność za zranienie.
  • Obawa przed sytuacją konfliktową i gniewem.
  • Kłopoty z odpowiedzialnością: nadmierne podejmowanie odpowiedzialności lub uchylanie się od niej.
  • Poczucie odmienności i izolacji od ludzi.
  • Nieumiejętność radowania się i bawienia.
  • Trudności w odróżnianiu tego co normalne od tego, co nienormalne.
  • Szukanie trudności i kryzysów w miejsce spokojnego życia.
  • Nadmierne poczucie lojalności.
  • Obawa przed utratą kontroli.
  • Tendencja do kłamstwa "bez powodu" - nawet wtedy, gdy łatwiej byłoby powiedzieć prawdę.

Grupy samopomocowe dla nastoletnich dzieci działają już  w wielu miejscach w Polsce.
Być dzieckiem alkoholika oznacza mieć doświadczenia, które przerastają możliwości sprostania im. Takie doświadczenia to te zdarzenia w ludzkim życiu, których człowiek nie rozumie, nie potrafi "przetrawić", umieścić w określonym porządku świata, nadać im wyraźnego znaczenia. Są to zdarzenia, które burzą sen lub śnią się, żyjąc swym przedłużonym życiem poza jawą. Pozostawiają one niezatarty ślad, który przypomina niezagojoną ranę. Zdarzenia, o których się myśli i myśli nie chcąc myśleć, którym się człowiek nie potrafi przeciwstawić ani ich zaakceptować i odłożyć na bok. Tego rodzaju doświadczenia są udziałem wszystkich ludzi i wszystkich dzieci, jednak ich ilość i intensywność u dzieci alkoholików jest nieporównywalnie większa.
"Gdy miałem 6 lat ojciec zabrał mnie do kościoła odległego o 4 kilometry na procesję. W czasie procesji odwiedziliśmy rodzinę na trasie. Ojciec zaczął pić z wujem, na co ja nie mogłem patrzeć i postanowiłem uciec do domu i tak się stało. Matka była bardzo zaskoczona moim powrotem bez ojca. Co się działo u rodziny, mogę sobie tylko wyobrazić. Gdy ojciec wrócił do domu, bardzo mnie zbił za pierwszą ucieczkę spod ręki ojca. Po jakimś czasie ojciec znów zabrał mnie do miasta. Będąc w mieście ojciec szukał okazji do wypicia, a taką zawsze znajdował. Tak też się stało, wypił nie za dużo i wracając późnym wieczorem do domu - w połowie wioski, w której mieszkaliśmy - wstąpiliśmy do znajomego. Tam złożyli się na wódkę i mnie, dziecko, wysłali po nią do ciotki, która handlowała wódą, ja zgodziłem się bo mi ojciec kazali. Wychodząc po wódkę stało się inaczej - z tymi pieniędzmi poszedłem prosto do domu i pieniądze oddałem matce. Gdy ojciec wrócił do domu, była bardzo wielka awantura, dostałem ogromne lanie, ja ale też i matka, że mnie buntuje, a przecież matka nie była winna.
W drugiej klasie było mi bardzo przykro i pamiętam do dzisiejszego dnia, będąc u pierwszej komunii miałem najgorsze święto, jakie mogłem mieć. Po powrocie z kościoła, tak jak byłem ubrany, musiałem wziąć krowę i iść paść na cały dzień, choć za stodołą rosła trawa i można ją było upalować na miejscu a nie pędzić trzy kilometry i być z nią cały dzień. Ale ojcu tak pasowało, bo była w domu wódka i rodzina. Moi koledzy mieli wielkie święto z rodziną i chrzestnymi."
Inne dziecko : 
"Matka po tym jak porzucił ją przyjaciel, coraz bardziej popijała. Nasz dom zaczęli odwiedzać w dni wolne od pracy - koledzy z tego samego oddziału, na którym pracowała. Nie były to wizyty dla wizyt tylko, zaczęły się takie małe libacje, schodziło się towarzystwo damsko-męskie i trwało to do późnych godzin nocnych. Wtedy dopiero poznałem smród wódy zmieszanej z dymem tytoniowym. Był to potworny odór. Ludzie śmierdzieli i wyglądali jak zwierzęta, między innymi moja matka. Rano gdy wstałem, zastawałem kuchnię w stanie opłakanym. Na stole poniewierały się resztki jedzenia pomieszane z niedopałkami papierosów, stół pozawalany kawą, herbatą oraz wódką, wszystko to wymieszane. Na sam widok aż flaki podchodziły do góry. Na podłodze nie było dużo lepiej. Zlew zapchany garami. Oczywiście sprzątać to musiałem ja, ponieważ brat musiał uczyć się w szkole zawodowej a ja chodziłem dopiero na ósmą. Najgorsze było to, że matka się tego nie wstydziła, a gdy zwróciłem uwagę, że nie będę sprzątał po pijakach, dostałem po buzi i odpowiedź, że za to dostaję żreć, bym coś w domu zrobił. To, co się działo podczas tych libacji, trudno opisać i ciężko uwierzyć jest temu, kto nie widział na własne oczy. Z początku towarzystwo jak przychodzili, to zamykali się w dużym pokoju i pili, ale później już w ogóle nie krępowali się nas. To, czego inne dzieci domyślają się lub ukradkiem przed rodzicami oglądają na zdjęciach - ja miałem na żywo. Sceny jakie odbywały się na naszych oczach, były jak z najgorszego filmu pornograficznego. Pewnego dnia - a raczej nocy - do pokoju w którym spaliśmy ja i brat, weszło towarzystwo pijane, bo w dużym pokoju nie mieli gdzie spać, położyli się na naszym łóżku. Starszy brat zabrał taki rozkładany  jednoosobowy fotel do kuchni i tam spał. Ja pozostałem w pokoju z dwiema pijanymi kobietami. Położyłem się i zasnąłem, w nocy poczułem, że ktoś mnie głaszcze i całuje. Poczułem kwaśny odór wódy i papierosów. Kobieta ta była w wieku mojej matki albo starsza od niej. Zaczęła bezceremonialnie dobierać się do mnie, podnieciła mnie, a następnie weszła na mnie i stało się. Po tym wszystkim rano zaczęły się obydwie śmiać, że jestem taki mały, a już zdobywca. Matka o niczym się nie dowiedziała. Ale ile razy przychodziła któraś z nich - zawsze znalazły moment, żeby podejść do mnie i dawały mi niedwuznaczne propozycje ze śmiechem. Jak ja ich nienawidziłem, jak nienawidziłem wszystkich innych kobiet, które przychodziły do nas."
Uczestniczyłam kilkakrotnie w spotkaniach grupy o nazwie "Dorosłe Dzieci Alkoholików". Jest to wspólnota powstała w Ameryce, tak jak Anonimowi Alkoholicy. W Polsce tu i ówdzie pojawiają się coraz częstsze inicjatywy takich spotkań. Okazuje się, że całkiem dorośli ludzie, w gronie "swoich", "takich samych" , z gwarancją że znajdą zrozumienie, mają chęć upuścić nieco wstydów, lęków, krzywd, żalów i nienawiści z lat dziecinnych. Dzięki tym spotkaniom mogą odczuć ludzką wspólnotę w cierpieniu lepiej niż dotąd, zdystansować się od tego co było, wyraźniej umieścić to w przeszłości, wziąć w nawias, czasem pierwszy raz głośno i wobec innych coś nazwać. Wstyd, poczucie krzywdy, lęk.
Wszyscy w dzieciństwie przeżywamy różne prawdziwe lub wyimaginowane lęki. Dzieci alkoholików przeżywają częściej i intensywniej lęk o życie i bezpieczeństwo rodziców, zaś w skrajnych przypadkach - o swoje fizyczne istnienie.
Lęk o rodziców gdy się jest dzieckiem, to zupełnie co innego niż lęk o rodziców w dorosłości: im jest się mniejszym i bardziej zależnym od nich - tym bardziej jest on lękiem o stałość i trwałość własnego świata oraz siebie. Każdy pamięta pierwsze przerażające odkrycie, że matka czy ojciec mogą umrzeć, bo wszyscy umierają. W szczęśliwych i spokojnych rodzinach dzieci przeżywają także ten typ obaw. Ale dla dzieci z rodzin alkoholowych to zagrożenie jest namacalne, w niektórych rodzinach obecne prawie stale.
"Pamiętam jak w trzeciej i czwartej klasie wracałam ze szkoły i bałam się w jakim stanie będzie ojciec. Cały czas myślałam o tym wracając do domu. Ojca bardzo kochałam, był cudownym człowiekiem, nigdy mnie nie uderzył, byłam jego ukochana córeczką. Mój ojciec był pięknym mężczyzną, świetnym lekarzem. Mama żartowała, że jestem w nim zakochana i tak było, był najważniejszy. Wtedy już zastawałam go kompletnie pijanego, bez czucia, nieogolonego i brudnego, leżącego w dziwnych pozycjach jak po ataku. Kojarzyło mi się to z atakiem serca, bałam się , że umrze. Z przerażeniem podchodziłam, by wysłuchać czy mu bije serce, nasłuchiwałam czy oddycha, siadałam przy nim i czekałam, czy się poruszy, czy nie umrze. Żyłam w ciągłym przerażeniu, że on umrze."
" Ile razy rodzice wypili - zaczynały się kłótnie o rozwodzie, że on ją albo ona jego zostawi, sobie pójdą. Bałem się, że każde sobie pójdzie, a ja zostanę w pustym domu i co ze mną będzie. Ogarniało mnie przerażenie, czułem, jak mi paraliżuje nogi".

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

                                                               WIELKA ZDRADA
KAZIRODZTWO   
Kazirodztwo jest zapewne najbardziej okrutnym i najbardziej zaskakującym doświadczeniem człowieka. Jest ono zdradą najbardziej podstawowego zaufania między dzieckiem a rodzicem. Doprowadza do całkowitego spustoszenia emocjonalnego. Młode ofiary są absolutnie zależne od swoich napastników, gdyż nie mają dokąd ani do kogo uciec. Opiekunowie stają się prześladowcami, a rzeczywistość to więzienie - pełne brudnych tajemnic. Kazirodztwo zdradza samą istotę dzieciństwa - jego niewinność. W tej chwili wchodzimy w świat zachowania tak perwersyjnego, że sprzeciwia się ono wszelkim rozumowym wyjaśnieniom. W tym miejscu muszę odrzucić wszelkie ściśle psychologiczne teorie: jestem przekonana, że seksualny gwałt na dzieciach jest rzeczywiście dziełem szatana.
CO TO JEST KAZIRODZTWO
Kazirodztwo jest terminem trudnym do określenia, ponieważ definicje sądowa i psychologiczna są zupełnie różne. Definicja sądowa jest niezwykle wąska; określa zwykle kazirodztwo jako stosunek seksualny miedzy krewnymi. W konsekwencji miliony ludzi nie traktuje siebie jako ofiar kazirodztwa, ponieważ nie doszło do stosunku. Z psychologicznego punktu widzenia kazirodztwo obejmuje dużo szerszy zakres zachowań i kontaktów. Dotyczy fizycznego kontaktu z ustami dziecka, piersiami, zewnętrznymi narządami płciowymi, odbytem czy innymi częściami ciała, mającego na celu seksualne pobudzenie napastnika. Ten napastnik nie musi być krewnym. On lub ona mogą być kimś, kogo dziecko postrzega jako członka rodziny, na przykład macochą, ojczymem, powinowatym.
Istnieją jeszcze inne kazirodcze zachowania, niezwykle krzywdzące, ale niełączące się z fizycznym kontaktem z ciałem dziecka. Na przykład jeśli napastnik obnaża się lub masturbuje na oczach dziecka, czy nawet namawia dziecko do pozowania  do seksualnie dwuznacznych zdjęć, to również dopuszcza się pewnego rodzaju kazirodztwa.
Ofiary psychologicznego kazirodztwa mogły nawet nie zostać tknięte palcem lub też nie być napastowane seksualnie, jednakże doświadczyły zamachu na swoje poczucie intymności  czy bezpieczeństwa. Mam na myśli takie napastliwe działania jak podglądanie dziecka, które się ubiera lub kąpie, czy też robienie nęcących lub seksualnie jednoznacznych uwag wobec dziecka. Mimo, że żadne z tych zachowań nie pasuje do dosłownej definicji kazirodztwa, ofiary często czują się zgwałcone i cierpią z powodu tych samych psychologicznych symptomów co prawdziwe ofiary kazirodztwa.
KAZIRODCZA RZECZYWISTOŚĆ
Przynajmniej jedno dziecko na dziesięcioro jest przed ukończeniem  osiemnastego roku życia napastowane przez zaufanego członka rodziny.
Kazirodztwo jest w bezlitosny sposób demokratyczne. Zdarza się we wszystkich warstwach społeczno-ekonomicznych.
Każdy może być typowym kazirodczym napastnikiem. Nie ma w tym wypadku żadnego wspólnego mianownika czy rysu charakterologicznego. Często są to osoby ciężko pracujące, szanowane, chodzące do kościoła, pozornie przeciętni mężczyźni i kobiety. Widziałam napastników, którzy byli oficerami policji, nauczycielami szkolnymi, grubymi rybami w przemyśle, opiekunkami społecznymi, murarzami, lekarzami, alkoholikami i duchownymi. Cechy, które ich łączą, maja raczej podłoże psychologiczne a nie społeczne, kulturowe, rasowe czy ekonomiczne.
Większość napastników prowadzi bujne życie seksualne w swoim małżeństwie, a często również w związkach pozamałżeńskich. Zwracają się ku dzieciom albo w poszukiwaniu poczucia siły i władzy, albo w poszukiwaniu bezwarunkowej, pozbawionej zagrożenia miłości, jaka mogą dać tylko dzieci. Chociaż te potrzeby i pragnienia nabierają znaczenia seksualnego, deprywacja seksualna rzadko bywa powodem.
Wiele dzieci stara się w niewinny sposób wypróbować, zbadać swoje seksualne odczucia i odruchy wobec osób, do których są przywiązane. Dziewczynki flirtują ze swoimi ojcami a chłopcy ze swoimi matkami. Niektóre nastoletnie dzieci są w sposób jawny prowokacyjne. Jednakże to dorosły zawsze jest obarczony stuprocentową odpowiedzialnością za odpowiednie kontrolowanie takich sytuacji i nieuleganie własnym odruchom. 
"Większość historii o kazirodztwie jest nieprawdziwa. Tak naprawdę są one fantazjami pochodzącymi z seksualnych tęsknot dziecka" - ten mit został stworzony przez Sigmunda Freuda i przeniknął do psychiatrycznej teorii i praktyki na początku naszego stulecia. W swojej praktyce psychoanalitycznej Freud spotykał się z tyloma relacjami o kazirodztwie ze strony córek szanowanych wiedeńskich rodzin z klasy średniej, że bezpodstawnie wysnuł wniosek, iż wszystkie one nie mogą być prawdziwe. Aby wyjaśnić ich częste występowanie doszedł do wniosku, że zdarzenia te maja miejsce przede wszystkim w wyobraźni jego pacjentów. W skutek błędu Freuda tysiące, a być może miliony ofiar kazirodztwa nie zostały, a w niektórych przypadkach nadal nie są, za takie uznane. Co za tym idzie, nie udziela się im wsparcia jakiego potrzebują, nawet jeśli gotowe są zebrać się na odwagę aby szukać fachowej pomocy.
Większość przestępstw seksualnych popełnionych na dzieciach dokonują zaufani członkowie rodziny.
Tak jak w przypadku fizycznych tyranów, większość rodzin, w których popełniono kazirodztwo, dla otoczenia wydaje się być całkiem normalna. Rodzice mogą być nawet przywódcami wspólnot lub duszpasterzami i cieszyć się opinią osób o wysokim poziomie moralnym. Zaskakujące jest, jak ludzie mogą się zmieniać za drzwiami swojego domu.
JAK TO MOGŁO W OGÓLE SIĘ ZDARZYĆ
Jest wiele kontrowersyjnych teorii dotyczących klimatu w rodzinie oraz roli, jaką odgrywają inni członkowie rodziny. Jednakże moje doświadczenie wskazuje, że jeden czynnik zawsze się sprawdza: kazirodztwo po prostu NIE zdarza się w rodzinach otwartych, kochających się i komunikujących się ze sobą. Kazirodztwo natomiast zdarza się w rodzinach gdzie istnieje duży stopień uczuciowej izolacji, brak otwartości, niezaspokojone potrzeby, napięcia oraz brak wzajemnego szacunku. Kazirodztwo może być odbierane jako całkowity rozpad rodziny. Ale to napastnik i tylko napastnik dopuszcza się seksualnej przemocy.
Niezależnie od psychologicznego przymusu wielu napastników ucieka się do przemocy fizycznej by zmusić dziecko do poddania się kazirodztwu. Ofiary kazirodztwa rzadko są obdarzane względami. Niektóre dzieci otrzymują pieniądze lub podarunki albo są specjalnie traktowane, co także jest formą przymusu. Jednakże większość jest po prostu poddawana emocjonalnej i fizycznej presji: "Jeśli powiesz - zabiję cię,zbiję do krwi,mama się rozchoruje,ludzie pomyślą, że zwariowałaś, nikt ci nie uwierzy, mama będzie bardzo zła na nas,znienawidzę cię do końca życia, wyślą mnie do więzienia i nie będzie komu utrzymać rodziny...."
DLACZEGO DZIECI NIC NIE MÓWIĄ 
Dziewięćdziesiąt procent ofiar kazirodztwa  nigdy nie przyznaje się nikomu do tego, co im się zdarzyło lub co ma miejsce. Milczą nie tylko dlatego, że obawiają się, iż zostaną skrzywdzone, ale w dużej mierze dlatego, że obawiają się rozpadu rodziny, w przypadku gdyby rodzic miał kłopoty. Kazirodztwo może wywoływać przerażenie, ale myśl o odpowiedzialności za rozbicie rodziny jest jeszcze gorsza. Wierność wobec rodziny jest niezwykle potężną siłą w życiu dzieci bez względu na to, jak bardzo niezdrowe stosunki w niej panują.
Napastowane seksualnie dzieci wcześnie uświadamiają sobie, że ich wiarygodność jest żadna w porównaniu z wiarygodnością napastnika.
Wstydu ofiary kazirodztwa nie da się z niczym porównać. Wiedzą, że są gwałcone, nawet jeśli są za małe aby rozumieć pojęcie seksualności. Czują się splugawione.
Przekonanie, że " to wszystko moja wina" podsyca silna nienawiść i wstyd wobec samego siebie.
Trudno jest komuś z zewnątrz zrozumieć, dlaczego dziesięciolatka, którą ojczym zmusza do odbywania z nim stosunków, czuje się winna . Odpowiedź leży oczywiście w niechęci dziecka do postrzegania zaufanego rodzica jako kogoś złego. Ktoś musi przyjąć winę za te haniebne, upokarzające, przerażające akty, a ponieważ osobą tą nie może być rodzic - musi to być dziecko.

                                            :::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

   Aktualny numer Dziecięcego Telefonu Zaufania działającego przy Rzeczniku Praw Dziecka to: 
800 12 12 12. Telefon jest czynny od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.15 do 20.00. Każdy, kto zadzwoni po godzinie 20.00 lub w dni wolne od pracy może przedstawić swój problem
i zostawić numer kontaktowy. Pracownik telefonu zaufania oddzwoni następnego dnia.
Mam to obiecane :-) 


************************************


W roku 2010 w Polsce przeszło 80% dzieci i młodzieży doznało przemocy we własnym domu !!!
tel. "STOP PRZEMOCY" dla dzieci i młodzieży oraz ich rodziców 42/ 68 22 837 (pn. - pt. 12.00-20.00).
Ogólnopolski tel. DLA OFIAR PRZEMOCY Niebieska Linia 0801 120 002 (pn. - sob. 10.00 - 22.00 a w niedz. i św. 10.00 - 16.00 < płatny tylko pierwszy impuls>
e-mail:  pogotowie@niebieskalinia.pl

******************************************

PRACA DDA Z ICH OJCAMI. G.Płachcińska /fragment/:
 "Tato - rzadko mogłam tak do Ciebie mówić. Przyzwyczaiłam się do tego, że Ciebie nie było. Jesteś Wielkim Nieobecnym mojego życia." - pisze Zosia.
         
          Na początku pracy terapeutycznej DDA z trudem docierają do wciąż bolesnych ran z dzieciństwa. Mimo świadomości ich wpływu na aktualne życie. Mówią często: "przyszłam/ przyszedłem na terapię, bo chcę się odciąć od przeszłości.", "Żeby nie śniło mi się po nocach.", Żebym nie zachowywał się jak ojciec.", "Żebym nie był do niego podobny/a." A kiedy zaczną już mówić o tym, jak było naprawdę w ich domach, rolą terapeuty jest być stabilnym oparciem dla zanurzającego się w piekielne, często, wspomnienia z przeszłości. Słuchać i patrzeć uważnie i z miłością by pomóc wyłuskać węzły zasupłane w przeszłości przez pijącego ojca, a które teraz utrudniają, a czasem uniemożliwiają korzystanie z własnych możliwości, potencjału.
         
          Takimi węzłami są negatywne doświadczenia z dzieciństwa, które w aktualnym życiu powodują niemożność budowania satysfakcjonującego życia, a często, choć w innej kolorystyce czy akcesoriach, kontynuowanie schematów myślenia, przeżywania i zachowania.
         
          Jedną z dominujących "cech" DDA jest czekanie. Czekanie na to, że tato się zmieni. Nawet, gdy mówią sobie i światu, że już nie czekają, że już nie wierzą, nawet, gdy ojciec już nie żyje, wciąż po cichutku czekają, że powróci i będzie dobrym tatą.
         
          Pochwali, przytuli i powie słowa najważniejsze - kocham cię - w sposób ważny, a tym samym dorosłe dziecko będzie mogło się poczuć ważne.
         
          "Nie ma go - jest alkoholikiem, to się rozwiedli, mówiłam z podniesiona głową, jakby to było nic. A nie było. -pisze Maria - Zdusiłam w sobie potrzebą twojej obecności. Wydawało mi się, że właściwie to bez sensu, że nie potrzebuję ojca. To nieprawda. POTRZEBOWAŁAM CIĘ. Potrzebowałam żebyś mnie nauczył, jakie powinny być relacje między kobietami i mężczyznami. Tego, że nie trzeba się do nich przymilać, żeby coś uzyskać. Tego, że mężczyzna może być wsparciem dla kobiety. Mogłeś mi pokazać jak to wszystko powinno wyglądać. Jak takie zdrowe relacje powinny przebiegać."
         
          Ojciec Marii pił cały okres jej dzieciństwa i pije nadal. A ona ciągle czekała na niego, na niego lepszego. Wyszła za mąż, urodziła dziecko i nadal czekała. "Nie miałeś dla mnie czasu nawet jak byłam dorosła. Nigdy nie przyjechałeś mnie odwiedzić, nie zobaczyłeś mojej córki. A ja naiwna byłam gotowa przynieść ją na oddział, kiedy zachorowałeś.(...) Tak bardzo chciałam być dla Ciebie kimś ważnym. I pewnie do końca życia będę zabiegać o uznanie innych mężczyzn. Bo facet musi być adorowany, muszę go gonić - jak Ciebie - tylko to znam. Inaczej mnie nie interesuje. Niech Cię szlag!"
         
          W terapii Maria pierwszy raz w życiu pozwoliła sobie poczuć wściekłość na zachowania ojca. Uznała, że może już nie czekać na jego uznanie, a zacząć uważniać samą siebie. Nazwała, czego potrzebowała od swego ojca w dzieciństwie. Robi to wobec swojej córki, a też jest już w stanie przyjmować, choć w innej formie, od męża. "Powinieneś siadać przy mnie, kiedy zasypiam, głaskać po główce i mówić śpij dobrze moja księżniczko. Każda córka na to zasługuje. Potrzebowałam tego".
         
          Rozstając się z tęsknotą i czekaniem za dobrym ojcem przeżywała wielki smutek i żal, że nigdy w przeszłości nie stanie się tak jak odkryła, że potrzebowała. " Oj tato, tato - brak mi teraz słów na opisanie żalu i bólu, jaki czuję w tej chwili. Tak mi smutno..."  
         
          O swoim wielkim czekaniu, żalu i bólu w relacji z ojcem Kasia pisze tak: "I ta głupia wiara i czekanie nie wiadomo, na co została mi do dzisiaj. Oczywiście tyczy się dorosłego życia i moich związków, w których zachowuje się tak samo. Bywało, że byłam zupełnie bezradna i w imię źle pojętej miłości trwałam w związku czekając, aż wydarzy się zmiana na lepsze. Wybierałam słabych mężczyzn, takich, którym trzeba pomóc w problemach, posłać do szkoły, pocieszyć. Czułam się doskonale w takiej sytuacji. Wiecznie niespokojna, skoncentrowana na problemach, nieszczęśliwa i czekająca na zmianę. Kilka lat temu zdałam sobie sprawę skąd to jest. Nie mogłam odejść, bo nauczyłam się trwania i bezradności. Bo od Ciebie też nie mogłam odejść, nie miałam takiej władzy a ni możliwości. (...) Mam do Ciebie tato żal, że nie pokazałeś mi jak zachowuje się kochający mężczyzna i jak wygląda normalny, zdrowy związek. Jak zachowuje się ojciec i jak to jest być mała dziewczynką. (...) Przez Ciebie jestem w połowie dzieckiem, a w połowie dorosłą kobietą. Nie mam zaufania, albo ufam ślepo i bezpodstawnie. Brak mi konsekwencji, bo nauczyłeś mnie, ze nie dotrzymanie słowa jest łatwo dopuszczalne. Nie miałam bezpieczeństwa , ani beztroski."
         
          "Nie wiem jak to jest mieć ojca. Rozumiesz tato - nie wiem. Nie wiem i nie poczułam nigdy jak to jest mieć w życiu autorytet, silnego faceta, który stoi za Tobą murem. Dla którego jesteś dzieckiem, córką. (...) Słucham czasem zwykłych relacji z życia, moich koleżanek - rówieśniczek, które coś opowiadają o swoim tacie - nie wiem cokolwiek, ze jest chory, że umył samochód albo skrytykował ich chłopaka i wtedy czuję się niekompletna. Powraca uczucie inności i gorszości. Czuję, że pozbawiłeś mnie czegoś, czego już nigdy nie odzyskam i nie dowiem się jak to jest."
         
          Dziś Kasia zmienia swoje życie na lepsze. Zmienia dotychczasowe schematy, z których nie miała pożytku i uczy się wprowadzać je w praktyce codziennej. Buduje nowe, konstruktywne plany na przyszłość i powolutku wciela je w życie. Uczestnicy jej grupy terapeutycznej i Terapeuta są dla niej niezwykłym wsparciem dla wyrażania radości, nadziei i serdecznym weryfikatorem nowych, użytecznych zachowań.   

***************************************    

Samoocena osób z problemem DDA /fragment/ :
O ile żony alkoholików mają możliwość wyboru własnej drogi życiowej, to ich dzieci już nie -  one muszą przystosować się do zaistniałych warunków. Ich potrzeby i trudności są pomijane albo też w ogóle niezauważone przez społeczeństwo. Wiele ludzi nie zdaje sobie nawet sprawy z istnienia grupy Dorosłych Dzieci Alkoholików, nie potrafi rozwinąć skrótu DDA, nie mówiąc już o świadomości istnienia poważnych problemów w tej grupie społecznej. Uważam, że jest to niezwykle istotny problem społeczny, wart analizy i zainteresowania. Myślę, że badania nad samooceną DDA uczestniczących w terapii psychologicznej mogą ukazać społeczeństwu, jakie są konsekwencje wychowania w patologicznym środowisku rodzinnym. Chciałabym aby publikacje na temat DDA trafiały przede wszystkim do tej grupy społecznej i uświadomiły im, czy i jakie możliwości niesie próba pracy nad problemami mającymi swe źródło w dzieciństwie.
W dalszym ciągu osoby, które rozpoczynają terapię nad własnym dzieciństwem z powodu bycia dzieckiem alkoholika stanowią rzadkość. DDA, którzy zgłaszają się dobrowolnie na terapię - to specyficzne jednostki. Są to najczęściej osoby, które mają duży wgląd w siebie i świadomość istnienia własnych problemów. Widzą konieczność przepracowania doświadczeń z wczesnego dzieciństwa, uwolnienia się od nich i dlatego zgłaszają się o poradę do specjalistów.
Jeśli DDA sami popadają w uzależnienie od alkoholu - osoby te często nie uświadamiają sobie związku między tym, co działo się w domu rodzinnym, a niepowodzeniami życia dorosłego. Dopiero uczestnicząc w terapii dla osób uzależnionych dowiadują się, że stanowią również grupę DDA.
Należy uwalniać tych młodych ludzi od uzależnienia psychicznego wobec rodziców alkoholików poprzez uświadamianie ich, że ich dotychczasowe życie jest powiązane z życiem ich rodziców.
Osoby z problemem DDA mają zaniżoną samoocenę. Krytykują siebie i pomniejszają własną wartość. Taka postawa wobec siebie może być formą obrony przed krytyką, odrzuceniem i obojętnością ze strony najbliższych: rodzica uzależnionego, skupionego na sobie i swoim piciu, a także rodzica współuzależnionego, którego cała uwaga skierowana jest na alkoholika.
Taki sposób postrzegania siebie /zaniżona samoocena/ - nie zmienia się wraz z wiekiem bez jakiejś formy interwencji. Ukształtowane w dzieciństwie poczucie, że jest się słabym, bezwartościowym, gorszym, przenika w dorosłe życie i zaznacza się w codziennej aktywności DDA. Zarówno DDA uzależnieni od alkoholu, jak i DDA nie mający problemu z alkoholem, opisują siebie jako ludzi wątpiących we własne możliwości, mających trudności w określeniu własnych celów życiowych i w konsekwentnym dążeniu do ich realizacji. Być może takie wzorce zachowań ukształtowane zostały w domu rodzinnym, w którym obietnice składane przez pijącego rodzica nigdy nie były spełniane, a plany związane z życiem rodzinnym nie były realizowane. Osoby z problemem DDA, zarówno <czyści> DDA jak i <uzależnieni> DDA opisują siebie jako impulsywnych, oczekujących szybkich efektów w działaniu i natychmiastowej gratyfikacji. Ich samokontrola kształtuje się na niskim poziomie. Są to osoby, które przejawiają ciągły niepokój, są napięte, ulegają nastrojom. Podobne stany emocjonalne przeżywały, kiedy byli dziećmi. Nieprzewidywalność reakcji i zachowań pijącego rodzica, długotrwałe przeżywanie strachu, lęku i niepewności było na porządku dziennym. Dzieci alkoholików żywią obawy co do własnej przyszłości i tego, czy będą potrafiły pokonać stres i napięcie w swoim prywatnym życiu. W kontaktach interpersonalnych wykazują ambiwalentny stosunek. Z jednej strony przyjmują postawę nacechowaną wrogością i wycofaniem, z drugiej zaś strony potrafią dużo rozmyślać o znaczeniu relacji jakie łączą ich z innymi ludźmi. Ta specyficzna cecha w funkcjonowaniu DDA ma swoje korzenie w dzieciństwie: od najmłodszych lat w stosunku do pijącego rodzica odczuwali wstyd i niechęć, a jednocześnie kochali go za sam fakt bycia ojcem czy matką. Trudno jest im przystosować się do typowych wymagań niezbędnych w relacjach z ludźmi.  
Dzieci alkoholików postrzegają siebie jako osoby bardzo skryte w relacjach interpersonalnych. Wiele z nich pamięta, jak surowo i obcesowo byli traktowani przez pijącego rodzica za okazywanie łez, smutku, bezradności. Teraz, w obawie przed krytyką ze strony innych ludzi, chronią swoje głęboko skrywane uczucia. W relacjach damsko-męskich obawiają się zaangażowania emocjonalnego, wyznań i konsekwencji, jakie niesie ze sobą fakt bycia w związku. Przed oczyma mają bowiem obraz związku, jaki stworzyli ich rodzice - pozbawiony miłości, partnerstwa i szacunku. Być może takie obronne nastawienie w kontaktach interpersonalnych jest wynikiem obawy przed głębszą analizą samych siebie i relacji społecznych.
DDA wykazują również wiele obaw związanych z koniecznością pełnienia roli opiekuna. Być może wynika to z faktu, że w dzieciństwie to oni wiecznie opiekowali się pijanym rodzicem. Z tego też powodu DDA ograniczają się do bardzo wąskiego repertuaru ról społecznych, często rezygnując przy tym z bliskich relacji przyjacielskich lub partnerskich. Pomimo wielu wątpliwości co do intencji innych ludzi i braku wiary w kontakt z drugim człowiekiem - DDA wykazują  silną potrzebę wsparcia. Innych ludzi postrzegają jako silniejszych i skuteczniejszych, dlatego też zabiegają o ich uznanie, podporządkowując się ich pragnieniom i życzeniom. Pomimo dużych możliwości intelektualnych, badani często są rozczarowani  własną osobą. W okresie dzieciństwa niejednokrotnie słyszeli zarzuty pod swoim adresem, które wzmagały w nich poczucie winy i odpowiedzialności za picie rodziców.
Przez otoczenie postrzegani są jako osoby skromne, pochłonięte własnymi myślami, nieobecne, wstydliwe, skłonne do samotności.
Osoby wychowane w rodzinie z problemem alkoholowym mają duże trudności w odejściu od podporządkowanych ról dziecięcych. Przejawiają dużą zależność i niepewność w stawianiu czoła wymaganiom dorosłego życia. 
Kolejność z jaką dzieci przychodzą na świat, ma znaczny wpływ na stopień ich przystosowania. Z reguły dzieci, które urodziły się jako pierwsze, pełnią role <bohatera rodzinnegoi łatwiej radzą sobie z problemami. Takie osoby, mając świadomość własnych problemów, często same zgłaszają się na terapię psychologiczną.
Dzieci urodzone jako drugie w kolejności, pełniące rolę <kozła ofiarnego> lub te najmłodsze, występujące najczęściej w roli <maskotki> - są bardziej podatne na rozwój problemów psychicznych, związanych z dzieciństwem w rodzinie alkoholowej. Bardzo często takie osoby same zaczynają pić nałogowo.   Sięgają po alkohol, by poradzić sobie z trudnościami. Chociaż pamiętają dzieciństwo, które podporządkowane było okresom picia i trzeźwienia rodzica - same powielają te zachowania. Teraz to oni są najważniejsi, a życie rodzinne toczy się wokół nich. Uzależnieni DDA  zazwyczaj trafiają na terapię psychologiczną dopiero wtedy, gdy picie całkowicie dezorganizuje ich życie prywatne i zawodowe.  
DDA, którzy nie są uzależnieni od alkoholu wykazują się większą niezależnością zarówno myślenia jak i działania od tych DDA, którzy się  uzależnili. Są też bardziej samodzielni i stanowczy. DDA uzależnieni cechuje  większa uległość i podporządkowanie, są bardziej konwencjonalni, poszukują bezpieczeństwa w tym, co sprawdzone i pewne. Są bardziej praktyczni, przyziemni i przewidywalni w odróżnieniu od <czystych> DDA - ci zaś wyróżniają się oryginalnością postrzegania i zmysłem estetycznym.
DDA zarówno uzależnieni jak i nie mający problemu z alkoholem, wyraźnie akcentują chęć osiągnięcia wyższych umiejętności przystosowawczych, wysokiej skuteczności zadaniowej. Duże znaczenie przywiązują też wszyscy do efektywnego działania ukierunkowanego na osiągnięcie zamierzonego celu. Badani chcieliby być osobami pewnymi siebie, nie przejmującymi się dezaprobatą ze strony otoczenia. Bardzo ważnym elementem w ich życiu jest potrzeba stabilności i przewidywalności, której nie zaznali w dzieciństwie. Wszyscy DDA dążą do racjonalnego działania i kontroli własnych impulsów. Swoje decyzje chcą opierać w większym stopniu na kompetencjach intelektualnych niż na intuicji. Pragną zwiększyć własną samokontrolę  i równowagę emocjonalną. Chcą w większym stopniu rozumieć siebie i innych ludzi. Pragną czuć więcej swobody w kontaktach towarzyskich, również damsko-męskich. Bardzo zależy im na kształtowaniu umiejętności konsekwentnego dążenia do realizacji celów, marzeń i pragnień.
Wielu klinicystów zajmujących się problematyką uzależnienia wskazuje na znacznie zaniżony obraz samego siebie dzieci alkoholików, w porównaniu z dziećmi, których rodzice nie byli uzależnieni. Takich właśnie rezultatów można się spodziewać skoro samoocena bazuje na doświadczeniu bycia traktowanym przez osoby znaczące z szacunkiem, akceptacją i troską. Prawdopodobnie zachowania i nawyki nabyte we wczesnym dzieciństwie tak mocno utrwaliły się w psychice dzieci alkoholików, że dominują w ich dorosłym życiu niezależnie od aktualnych warunków rodzinnych i sytuacyjnych.
Wszystkich DDA łączy rozczarowanie i tęsknota za <prawdziwym>  rodzicem.  Wszyscy muszą sobie radzić z ambiwalencją uczuć w stosunku do najbliższej osoby. I wreszcie wszyscy, dzięki pomocy specjalistów, muszą na nowo uczyć się siebie, poznawać własne reakcje i uczucia. Uzyskując wsparcie grupy terapeutycznej, nabywają umiejętności podejmowania odpowiedzialności za SWOJE życie, a rodziców uczą się kochać <twardą> miłością.
Świat Problemów 2007

*****************************                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz