POMOC



Tak siebie widzę z tamtych czasów. Obwarowałam ( jak w skafandrze ) swoje myśli, uczucia, pragnienia, potrzeby, marzenia, zamknęłam swoje umiejętności w ciasny pancerz...pozostały tylko żywe oczy. Nawet twarz mi skamieniała a pracowałam na to z zaangażowaniem przed lustrem, żeby żaden mięsień nawet mi nie drgnął nie pokazując strachu czy żalu bo od razu się pastwił....
POMOC świadczą wszelkie instytucje lekarskie, przychodnie zdrowotne, odwykowe, wystarczy znaleźć  adres w internecie... w naszym kraju , niestety , dziecko samo nie ma prawa szukać dla siebie pomocy lekarskiej gdyż wszędzie musi się stawić z rodzicem !!! Największą wiedzę w tym względzie mają terapeuci, psychoterapeuci z ośrodków Rozwiązywania Problemów Alkoholowych ( RPA ), istnieją trzeźwościowe towarzystwa, zalegalizowane, abstynenckie kluby...każdy szukający pomocy bez względu na to czy sam pije czy szuka pomocy dla osób pijących czy dla siebie - znajdzie tam stosowną pomoc. Zostanie przyjęty ze zrozumieniem.
Grupy wsparcia AA, Al-anon i Alateen ( dziecięce) są też do Waszej dyspozycji. Są to samopomocowe grupy, bez profesjonalistów.
Teraz broszura: ALKOHOLIZM - ZACZAROWANE KOŁO ZAPRZECZEŃ.
W fikcyjnej sztuce przedstawiono jak ludzie żyjący z alkoholikiem przedłużają jego chorobę i przeszkadzają w leczeniu. Podane są także sposoby postępowania jakie bliscy alkoholikowi powinni zastosować jeśli pragną jego uzdrowienia. To co przeczytacie przedstawia rodzinny problem alkoholizmu w zupełnie nowy sposób i wyjaśnia wiele do tej pory niezrozumiałych  i powikłanych problemów. Ktoś pije za wiele i upija się - inni reagują na jego picie i następstwa tego picia. Pijący ze swej strony odpowiadają na ich reakcje nowym piciem. W ten sposób właśnie uruchomione zostaje " Zaczarowane koło Oskarżeń i Zaprzeczeń " - opadająca w dół spirala charakterystyczna dla alkoholizmu. Aby zrozumieć alkoholizm trzeba spojrzeć nie tylko na samego alkoholika ale też na pełny obraz choroby tak, jakbyśmy byli widzami obserwującymi sztukę odgrywaną na scenie. Alkoholik jako gwiazda całej sztuki występuje na początku pierwszego aktu. Gra on główną rolę a inni reagują tylko na to, co on robi na scenie. Mężczyzna, wiek od 20 - 50 lat, zwykle zdolny, inteligentny i pracowity. Często jednak jego ambicje przekraczają jego możliwości. Widzimy, że jest to bardzo wrażliwy, "samotny"  i nerwowy człowiek. Jest on również niedorosły co czyni go bardzo zależnym od innych. Prawdopodobnie zachowuje się w bardzo niezależny sposób aby tej zależności zaprzeczyć. Ażeby alkoholik był w stanie grać swoją rolę z powodzeniem - inni muszą mu to umożliwić. Dlatego musimy bardzo dokładnie obserwować w jaki sposób w tym dramacie każdy z aktorów odgrywa swoją rolę. Alkoholik odkrył, że picie pomaga mu czuć się lepiej. Wydaje się to błogosławieństwem, lekarstwem, a nie trucizną. Na kilka godzin kłopoty i lęki znikają, napięte nerwy doznają odprężenia i wszystkie problemy zostaną rozwiązane.
akt I
Alkoholik rozpoczyna swoją rolę twierdząc, że nikt nie może mu powiedzieć, co on ma robić a czego nie, a  tylko on sam może rozkazywać innym. Rodzinie utrudnia to bardzo jakąkolwiek rozmowę z nim na temat picia i jego skutków. Nawet wtedy gdy pijaństwo stwarza naprawdę poważne problemy - alkoholik nie chce na ten temat dyskutować. Każda rozmowa jest jakby jednokierunkową drogą. Nikt nie słyszy tego co inni mówią. Obie strony twierdzą co innego, a robią co innego. / dlatego WIEŻA BABEL - przyp.autora/.  Dlatego aby zrozumieć alkoholizm, trzeba spróbować pojąć go jako swoistą grę. Obserwowanie samego alkoholika, czytanie naukowych opisów jego choroby czy też wysłuchanie narzekań rodziny - to tylko mała epizodyczna rólka w dramacie. Najważniejszym słowem w alkoholizmie jest zaprzeczenie, ponieważ stale i od nowa ludzie robią to, czego obiecywali już więcej nie robić albo zaprzeczają temu co robili. Na początku pierwszego aktu alkoholik potrzebuje kieliszka - więc pije. Pije często i wiele -  a nie powoli i w małych ilościach. Może pić otwarcie ale prawdopodobnie kryje się z ilością wypitych kieliszków, pijąc poza plecami pozostałych aktorów tego przedstawienia. To właśnie jest pierwszą częścią zaprzeczania - ukrywanie ilości wypitego alkoholu. Dowodzi to, że pijący zdaje sobie sprawę z tego, że pije zbyt wiele, częściej i więcej aniżeli inni i przede wszystkim, że picie znaczy dla niego znacznie więcej niż dla innych. Fakt, że pije za wiele i zbyt często nie jest zależny od jego woli. Jest to pierwszą oznaką alkoholizmu. Ciągłe zaprzeczanie przez chowanie butelki oraz picie w samotności wskazuje jasno jak bardzo jego samopoczucie jest zależne od alkoholu. Po dwóch czy trzech kieliszkach nie ma już mowy o powstrzymaniu picia! Po następnych kieliszkach obserwujemy ogromną zmianę w pijącym. Staje się on pełen zadowolenia i absolutnej "niezależności". Znajduje się on "na szczycie świata" i może się zachowywać jak prawdziwy "bożek". Teraz tylko on ma rację, każdy inny jest w błędzie, szczególnie, jeżeli ktoś przeciwstawia się jego piciu. Nie wszyscy alkoholicy zachowują się w identyczny sposób kiedy są pijani, ale wszyscy zachowują się nienormalnie, bezsensownie i nie odpowiadają za swoje zachowanie. Ignorują przepisy towarzyskie, czasem nawet posuwają się do łamania prawa, czego przykładem jest prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwym. Gdyby człowiek trzeźwy tak się zachował - uznano by go za szaleńca. Jeśli picie trwa wystarczająco długo, alkoholik stwarza krytyczną sytuację - wpada w kłopoty i kończy najrozmaitszymi powikłaniami. Zdarzenia mogą być różne ale ogólne zarysy są zwykle takie same. Alkoholik jest zależny a zachowuje się "niezależnie", i picie utwierdza go w tym przekonaniu. Jednak rezultaty pijaństwa uzależniają go coraz bardziej od innych. Kiedy stworzony przez niego samego kryzys chwyta go w pułapkę - czeka, aby coś się stało. Udaje, że ten kryzys nie istnieje, ucieka od konsekwencji lub woła innych na pomoc. Alkohol, który z początku dawał mu poczucie zadowolenia i niezależności - zdziera teraz z niego maskę i pozwala zobaczyć nam, widzom, że jest bezradnym i bezsilnym "dzieckiem".
akt II
W drugim akcie alkoholik nie robi nic innego jak tylko oczekuje pomocy innych. Troje pozostałych aktorów tej sztuki ( rodzina, przyjaciele i różni "doradcy") odgrywa swoje role z czego alkoholik korzysta. Sam nie robi nic, albo niewiele. Wszystko zostaje zrobione za niego. OBROŃCA - to pierwsza osoba pojawiająca się w tym akcie na scenie. Dobroczyńca, który z powodu niepokoju i poczucia winy czuje się zobowiązany do " ratowania" swego przyjaciela alkoholika w ciężkim położeniu. Pragnie wydobyć go z każdej sytuacji i ulżyć ciągłemu napięciu nerwów. Jest to osoba spoza kręgu najbliższej rodziny, tak zwany doradca zawodowy: ksiądz, lekarz, adwokat, pracownik społeczny. Wielu z nich posiada bardzo mało istotnej wiedzy naukowej o alkoholizmie, wiedzy niezbędnej w tego rodzaju pracy doradczej. Wskutek braku zrozumienia traktują sytuację w ten sam sposób, co ludzie nie zajmujący się zawodowo doradzaniem. Odbiera to alkoholikowi możność uczenia się na własnych błędach i brania odpowiedzialności za swoje czyny. Upewnia go też w mniemaniu, że zawsze znajdzie się jakiś dobroczyńca, który go wyratuje, mimo, że "obrońcy" twierdzą, że tego już więcej nie uczynią.  Ponieważ pomagali zawsze - alkoholik sądzi, że będą też pomagać w przyszłości. Akcję ratunkową tego rodzaju podejmuje się, ilekroć alkoholik znowu zaczyna pić. OFIARA - następna osoba pojawiająca się na scenie. Często jest to pracodawca, zwierzchnik czy też wspólnik albo kolega z miejsca pracy. Ofiara jest osobą odpowiedzialną za wykonanie pracy podczas nieobecności alkoholika, spowodowanej jego piciem. Chęć osłaniania alkoholika jest całkowicie zrozumiałym odruchem. Wydaje się zawsze, że dzieje się to po raz ostatni. Alkoholik tymczasem staje się całkowicie zależny od takiej pomocy, którą uzyskuje od "ofiary". Bez niej nie mógłby pić w dalszym ciągu. Musiałby zaprzestać albo straciłby prace. PROWOKATOR - to trzecia, najważniejsza osoba w całej sztuce : żona, mąż, rodzice, rodzeństwo i wszyscy inni najbliżsi , osoba, z którą alkoholik razem żyje. Jest ona, ta osoba, weteranką w odgrywaniu tej roli, bo zna ją zwykle dłużej aniżeli inni. Ona właśnie jest " prowokatorem". Wyprowadza ciągle z równowagi, cierpiąca przez pijackie wybryki, stara się utrzymać rodzinę razem, pomimo wszystkich kłopotów, jakie picie męża, czy syna, stwarza. Jednak jej gorycz, ciągłe rozczarowania i nieustający lęk stają się źródłem ciągłej prowokacji. Stara się kontrolować, wprowadzać zmiany, które uważa za konieczne, poświęca się, dostosowuje, nigdy nie daje za wygrana - ale nigdy nie zapomina ! Alkoholik przekonany o tym, że jego wykroczenia powinny być zawsze wybaczane - nie może pojąć, jeżeli ona go w czymkolwiek zawiedzie. Sam zachowuje się z całkowitą niezależnością, robi co chce i dyktuje żonie / lub matce/ jak powinny postępować. Spodziewa się zastać je w domu kiedy tylko raczy do niego wrócić, o ile w ogóle wraca. Prowokator może być również nazwany "dostosowującym się" ponieważ stara się ciągle dostosować do coraz nowych kłopotliwych sytuacji, wynikających z picia alkoholu. Alkoholik obwinia tę osobę za wszystkie domowe jak i małżeńskie kłopoty, a ona stara się jak może aby mu dogodzić i przekonać o tym, że nie ma racji. Jest żoną, gospodynią, często także musi pracować zarobkowo. Żyjąc z mężem cierpiącym na alkoholizm - stara się także być pielęgniarką, lekarzem i doradcą.
Oczywiście nie jest w stanie spełniać tych wszystkich zadań bez wyrządzania krzywdy samej sobie oraz mężowi. Zwykle jest tak wytrącona z równowagi, że nie potrafi rozmawiać z mężem bez pogłębiania jego poczucia winy, goryczy, żalu i wrogości, które tworzą atmosferę prawie niemożliwą do wytrzymania. Jednak obyczaje naszego społeczeństwa skłaniają żonę do odgrywania takiej właśnie roli. Jeżeli odmówi ona postępowania tego rodzaju - znajdzie się samotna, poza kręgiem rodziny i społeczeństwa, bo nie zachowuje się tak, jak tak zwana "dobra żona". Cokolwiek alkoholik robi - wraca w końcu do domu. Jest to zwykle miejsce gdzie powraca kiedy nic innego już mu nie pozostaje.
Drugi akt został w pełni odegrany - alkoholik w swoim "bezradnym" stanie jest "wyratowany", przyjęty z powrotem do pracy oraz "na łono" rodziny, i to wiele razy. Daje mu to poczucie, że jednak jest odpowiedzialnym człowiekiem. Jednak wszystko zostało zrobione za niego a nie przez niego samego, stał się więc jeszcze bardziej zależny. Jest w istocie dzieckiem, noszącym "dorosłe" ubranie. Problemy stworzone przez picie zostały rozwiązane przez innych. Cały bałagan sprzątnięty, wszystkie przykre skutki picia spadły na innych a nie na samego alkoholika. Pozwala mu to oczywiście na dalsze picie jako sposób "rozwiązywania" nowych problemów.
W pierwszym akcie alkoholik zagłuszał swoje cierpienia piciem. W drugim akcie przykre konsekwencje picia wzięli na siebie inni. Przekonuje to alkoholika, że ma pełne prawo zachowywać się właśnie w taki nieodpowiedzialny sposób.
akt III
 Teraz alkoholik ma o wiele większą potrzebę zaprzeczania zależności i musi ją wyrazić w bardziej zdecydowany i wyraźniejszy sposób. Zaprzecza więc, że ma jakikolwiek problem z piciem. Absolutnie wypiera się tego, że mu ktokolwiek i kiedykolwiek pomagał. Zaprzecza, że może utracić pracę oraz twierdzi, że jest niezastąpionym pracownikiem. Przede wszystkim zaprzecza, że jego zachowanie przyczyniło się do jakichkolwiek kłopotów w rodzinie. Wręcz odwrotnie - obwinia rodzinę, a w szczególności żonę, że to ona powodowała kłopoty, ciągle narzekała, kłóciła się. Często twierdzi, że jego żona jest nienormalna i potrzebuje pomocy lekarskiej. W miarę rozwoju choroby i pogarszania się sytuacji alkoholik często oskarża żonę o zdradę małżeńską, o kontakty z innymi mężczyznami mimo, że nie ma najmniejszych podstaw do tego rodzaju podejrzeń. Niektórzy alkoholicy uzyskują takie same rezultaty przez zachowanie kamiennego milczenia, odmawiając jakichkolwiek dyskusji na temat swego picia. Żona nigdy nie zapomina postępowania swego męża. Mąż natomiast nie zawsze pamięta co robił po pijanemu ale nie zapomina tego, co mu żona na ten temat mówiła. Prawdziwym problemem jest to, że alkoholik zdaje sobie sprawę z rzeczywistości, której tak mocno zaprzecza. Zdaje sobie sprawę ze swojego pijaństwa i słabości. Jego poczucie winy stało się nie do zniesienia, nie jest w stanie znieść najmniejszego krytycyzmu ani rad od innych ludzi. Na końcu pierwszego aktu świadomość własnej bezradności i niepowodzenia staje się  bardzo zawstydzająca i bolesna dla człowieka, który myśli i postępuje jak gdyby był "bożkiem" własnego świata. Z czasem rodzina przyzwyczaja się do pewnego rodzaju współżycia : ALKOHOLIK MOŻE TWIERDZIĆ, ŻE NIE BĘDZIE JUŻ WIĘCEJ PIŁ - RESZTA OSÓB W SZTUCE TWIERDZI, ŻE NIE BĘDZIE JUŻ MU WIĘCEJ POMAGAĆ W PRZYSZŁOŚCI. OBROŃCA ZAPOWIADA, ŻE NIE BĘDZIE WIĘCEJ RATOWAĆ. OFIARA - ŻE NIE POZWOLI WIĘCEJ NA STRATĘ GODZIN PRZEZ PICIE. PROWOKATOR POWTARZA ALKOHOLIKOWI, ŻE ŻYCIE Z NIM W TAKICH WARUNKACH JEST NIE DO WYTRZYMANIA. To co mówią wszyscy przeczy całkowicie temu, co każdy z nich robi. Obrońca i prowokator twierdzili to samo w przeszłości i nigdy nie dotrzymali słowa. W rezultacie poczucie winy alkoholika wzmaga się ciągle i wszystko to razem znacznie zwiększa świadomość ciągłego niepowodzenia, samotności i napięcia nerwowego. Jeżeli te tortury staną się niemożliwe do zniesienia oraz gdy nastąpi jednak CAŁKOWITA ZMIANA W ZACHOWANIU SIĘ INNYCH AKTORÓW SZTUKI -pozostaje mu jednak tylko skuteczny sposób ucieczki od poczucia winy i rozczarowania oraz odzyskania poczucia własnej godności - to znaczy ZAPRZESTANIE PICIA.
Świadomość natychmiastowej ulgi jaką przynosi picie, wymazuje z pamięci przyszłe konsekwencje picia. Zawsze obecna jest także nadzieja, że jednak tym razem będzie w stanie kontrolować swoje picie a jednocześnie zazna wytęsknionej ulgi. Tak więc to co alkoholikowi wydaje się koniecznością powtarza się raz jeszcze i znowu zaczyna on pić. Gdy opróżni pierwszy kieliszek - sztuka się na tym nie kończy. Kurtyna zapada po zakończeniu I oraz II aktu natomiast w III sytuacja powraca do aktu I bez jej użycia. Jest to podobne do ciągle wyświetlanego filmu z tym samym zakończeniem. Jeżeli widzowie zostają wystarczająco długo i dwa pierwsze akty minęły w poprzednio opisany sposób, reszta powtórzy się po prostu i w końcu III aktu alkoholik znów będzie pił. Z czasem aktorzy staną się starsi, małe zmiany nastąpią w słowach oraz akcji sztuki. Jeżeli dwa pierwsze akty zostaną odegrane w wyżej opisany sposób, trzeci akt rozwinie się tak samo. Jeżeli pierwszy akt nie został w ogóle odegrany - nie będzie początku w tej sztuce o alkoholizmie i w całym dramacie jaki się w niej odgrywa. Akt II staje się więc jedynym, w którym uzdrowienie może być zapoczątkowane dzięki postępowaniu oraz decyzją osób będących w kontakcie z alkoholikiem. W drugim akcie alkoholik uważa TO za pewne, że wszystko będzie zrobione dla niego przez innych, którzy z powodu własnych przekonań lub słabości nie są w stanie oprzeć się chęci pomocy. Jednak jest to jedyny akt, w którym tkwi możliwość przerwania tej beznadziejnej, biegnącej w dół spirali alkoholizmu oraz powstrzymania  "zaczarowanego koła wiecznych zaprzeczeń".
Spróbujmy zobaczyć co się stanie, kiedy bliscy alkoholikowi ludzie postanowią w tej sytuacji zmienić całkowicie swoje zachowanie.
Ozdrowienie rozpoczyna się w akcie II. Planowana kuracja chorego musi się zacząć w II akcie i jest zależna od osób, które biorą w niej udział. Muszą się one nauczyć jak ludzie wpływają wzajemnie na siebie w tej właśnie chorobie oraz zrozumieć najtrudniejszą rzecz - jak zmienić swą dotychczasową rolę. Aby nauczyć się nowych ról muszą się zwrócić do tych, którzy dobrze znają tę chorobę i rozumieją jej objawy. Jeżeli akt II zostanie napisany w nowy sposób - można się spodziewać, że alkoholik zostanie uleczony. Jest on uwięziony w swoim cierpieniu i to inni posiadają klucz, który może go z tego więzienia uwolnić. Nie możemy wymagać aby pozostawił picie które jest jedynym sposobem rozwiązania jego problemów. Jeżeli otworzymy drzwi  "więzienia" możemy dać mu szansę wyjścia na zewnątrz.
Jeśli ratujemy alkoholika z każdego kryzysu, jeżeli jego zwierzchnik pozwala robić z siebie ofiarę, a żona w dalszym ciągu działa jako prowokator - nie ma najmniejszej szansy, żeby alkoholik kiedykolwiek wyzdrowiał. Jest on całkowicie bezradny, nie może sobie sam otworzyć drzwi. Może wyzdrowieć jeżeli inni aktorzy tej sztuki nauczą się odmawiać mu pomocy przerywając w ten sposób jego zależność od nich. Alkoholik sam nie jest w stanie utrzymać w ciągłym ruchu "zaczarowanego koła zaprzeczeń" jeżeli mu inni w tym nie "pomogą". Aktorzy ciągle pytają alkoholika dlaczego nie zaprzestaje picia  - a przecież sami swoim zachowaniem przyczyniają się do tego, że szuka on ucieczki w ciągłym piciu. Nie jest prawdą, że można pomóc alkoholikowi dopiero wtedy gdy on sam prosi o pomoc. Natomiast prawdą jest, że nie ma prawie najmniejszej szansy aby wyzdrowiał tak długo, jak długo inni usuwają wszystkie bolesne skutki picia i jego postępowania. Osobom w II akcie trudno jest zmienić się. Jest o wiele łatwiej przekonać te osoby, że nie można alkoholikowi pomóc inaczej jak tylko przez podjęcie ogromnego wysiłku nauczenia się i odegrania nowej roli. Wszyscy grający role w tym dramacie nie nauczyli się ich w jednym dniu. Grają swe role w taki sposób w jaki grać powinni - tak są o tym przekonani. Wyobrażają sobie, że alkoholikowi pomagają a nie, że przedłużają  jego chorobę i uniemożliwiają wyzdrowienie. Rola zawodowego "obrońcy"- księdza, prawnika, zwierzchnika itp. - może być bardzo szkodliwa, jeżeli skłania on rodzinę do ponoszenia konsekwencji picia a nie do wykorzystania ich w rozpoczęciu procesu "kuracji". Kiedy rodzina zwraca się wreszcie do zawodowych doradców, a ci nie dysponują odpowiednią wiedzą niezbędną do zajmowania się alkoholizmem, rodzina może usłyszeć, że nie jest on alkoholikiem i że niczego nie można zrobić za niego, zanim sam pijący nie zapragnie pomocy. Taka postawa utrzymuje "zaczarowane koło zaprzeczeń" w ciągłym ruchu. Jedną z przyczyn, dla której żona potrzebuje pomocy w planowaniu kuracji jest fakt, że jeśli zmieni swoją "rolę" i zacznie zachowywać się w zupełnie inny sposób odkryje, że jest całkowicie osamotniona. Przyjaciele, krewni, znajomi będą ją traktować jak aktora, który porzuca sztukę kiedy nie ma komu przejąć jego roli. Niektóre żony są w stanie zmienić swoją "rolę" dzięki rozmowie z doradcą, który posiada podstawową wiedzę o alkoholizmie oraz  dzięki uczęszczaniu na zebrania grup w klinice psychiatrycznej czy poradni odwykowej. Jeszcze inne osiągają zrozumienie problemu oraz równowagę psychiczną biorąc udział w spotkaniach grup Al-Anon oraz otwartych mitingach grup AA. Niezmiernie ważne dla żony jest aby poznała nowych przyjaciół, którzy rozumieją konieczność grania nowej "roli" ponieważ sami przeszli przez krańcowe stany załamania. Największym błędem popełnianym przez kobiety, które szukają pomocy w związku z alkoholizmem męża jest to, że pragną uzyskać wyraźne wskazówki, jak mają postępować aby on przestał pić. Nie zdają sobie sprawy, że minie wiele czasu zanim nauczą się nowej "roli" w małżeństwie z alkoholikiem. Żona (matka, siostra, partnerka ) powinna szukać pomocy dla samej siebie ażeby wyleczyć się z własnego lęku, depresji, goryczy i innych niszczących emocji, które istnieją w osobie żyjącej w bliskim kontakcie z alkoholikiem. W miarę tego jak sama się zmienia może to także wpłynąć na sposób picia alkoholika, a w wielu przypadkach doprowadzić do uleczenia męża. Niewielu jest mężów, którzy są w stanie znieść taką drastyczna zmianę w żonach, bez równie drastycznej zmiany w sobie. Jednak takiej korzystnej zmiany nie można zagwarantować. Ażeby uniknąć krzywdy dzieci żona musi szukać pomocy u specjalistów. Kiedy odgrywa rolę "prowokatora" dzieci często znajdują się w rozterce pomiędzy chorym ojcem i chorą matką.
Jedynym sposobem zakomunikowania mężowi tego co się naprawdę myśli jest nauczenie się jak uwolnić się od jego kontroli i dyktatury. Niezależność taka może być "praktykowana" w milczeniu i nie ma potrzeby mówić o niej głośno. Każda żona jest w stanie podjąć decyzję o zmianie swojego postępowania kiedy jest przekonana, że ta decyzja jest właściwa i zgodna z zasadami moralnymi. Dlatego musi zrozumieć prawdziwą istotę alkoholizmu. Musi także mieć odwagę aby przeciwstawić się kiedy jej mąż nie zgadza się na program dotyczący ozdrowienia.
Nie ma łatwego sposobu aby zatrzymać "zaczarowane koło zaprzeczeń" ponieważ może to być bardziej bolesne aniżeli obracanie się tego koła w dalszym ciągu. Zaczarowane koło zaprzeczeń odnosi się również do mężów, którzy maja żony alkoholiczki. Potrzebuje on o wiele więcej pomocy aniżeli żona alkoholika, bo może zaprzeczać potrzebie pomocy.

**********************************************

Istotną pomocą okazały się również takie książki :
E.Kurtz " Wstyd i poczucie winy"
J.Wallace "Alkoholizm"
V.Johnson "Od jutra nie piję "
H. Szczepańska "Żony alkoholików"
J. Melibruda "Nieprzebaczona krzywda"
W. Sztander "Poza kontrolą"
W. Sztander "Metoda interwencji w chorobie alkoholowej"
J. Woititz "Małżeństwo na lodzie"
M.Beattie "Koniec współuzależnienia"
S.Forward " Dlaczego on nie kocha a ona za nim szaleje"
S. Forward "Toksyczni rodzice"
Z.Sobolewska " Odebrane dzieciństwo"
A.Wobiz "Współuzależnienie w rodzinie alkoholowej. Czym to się je i jak się tym nie udławić"...
i wiele, wiele innych. Niektóre fragmenty znajdziesz w zakładce  WIEDZA ŻYWA
KONIEC WSPÓŁUZALEŻNIENIA. Jak przestać kontrolować życie innych i zacząć troszczyć się o siebie. M. Beattie.   fragment  :
Nie jest łatwo znaleźć szczęście w sobie ale nie można go znaleźć nigdzie indziej.
Chociaż nie wiedziałam czym jest współuzależnienie, wiedziałam na ogół kim są współuzależnieni. Jako alkoholiczka i narkomanka szłam przez życie przebojem, przyczyniając się do powiększania liczby współuzależnionych. Współuzależnieni byli złem koniecznym. Mieli wrogie nastawienie, starali się ustawicznie mnie kontrolować i manipulować moim zachowaniem, wytwarzali we mnie poczucie winy, trudno się było z nimi porozumieć, bo nie mówili wprost o co im chodzi, byli nieprzyjemni i niemili, a czasami wręcz agresywni i przeszkadzali mi w osiągnięciu dobrego samopoczucia, uniemożliwiając zaspokojenie potrzeby alkoholu i narkotyków. Wrzeszczeli na mnie, chowali przede mną prochy, stroili głupie miny, wylewali mi alkohol do zlewu, chcieli wiedzieć dlaczego to robię i pytali co się ze mną dzieje. Zawsze jednak byli przy mnie gotowi wyciągnąć mnie z bagna, w które sama wlazłam. Współuzależnieni nie rozumieli mnie, a niezrozumienie to było wzajemne. Nie rozumiałam sama siebie a co dopiero ich.
Uważałam, że współuzależnieni mają wrogie nastawienie do uzależnionych, starają się ich kontrolować i manipulować ich zachowaniem, wytwarzają w nich poczucie winy, trudno się z nimi porozumieć.Widziałam osoby, które czuły się odpowiedzialne za cały świat ale które nie chciały wziąć na siebie odpowiedzialności za swoje własne życie. Widziałam osoby, które stale dawały innym ale nie potrafiły nic od nikogo brać. Widziałam osoby, które poświęcały się tak bardzo i tak długo, że w końcu ogarniała je złość i wyczerpanie. Widziałam osoby, które dawały z siebie tyle, że w końcu zostawały z niczym. Widziałam nawet kobietę która tak się zaangażowała i cierpiała tak bardzo, że zmarła "ze starości"  śmiercią naturalną w wieku 33 lat. Była matką pięciorga dzieci i żoną alkoholika, który po raz trzeci trafił do więzienia.
Pracowałam z kobietami które doskonale wiedziały jak troszczyć się o wszystkich wokół siebie ale nie bardzo wierzyły, że potrafią się zająć same sobą. Widziałam ludzkie wraki, ludzi bezmyślnie miotających się wśród nawału zajęć. Widziałam ludzi pragnących uszczęśliwić innych, męczenników, stoików, tyranów, ludzi przypominających pnący się bluszcz, takich, którzy podobni byli do uschniętego powoju  i takich , którzy - jak pisze w jednej ze swych sztuk H. Sackler - "mieli ściągnięte nieszczęściem twarze".
Większość współuzależnionych miała obsesję na punkcie innych. Mogli oni recytować długie listy win i uczynków tych osób, opowiadać co osoby te myślały, czuły, robiły i mówiły, a o czym nie myślały, czego nie czuły, nie robiły i nie mówiły. Współuzależnieni doskonale wiedzieli co alkoholik czy narkoman powinien a czego nie powinien robić, a przy tym zastanawiali się bez przerwy dlaczego robi to, czego nie powinien robić a nie robi tego, co powinien robić.
A jednak ci współuzależnieni, którzy tak świetnie orientowali się w tym, co myślą i czują inni, nie potrafili dostrzec tego co się dzieje w ich własnej psychice. Nie umieli zdefiniować swoich własnych uczuć. Nie byli świadomi swoich myśli. Nie wiedzieli też co zrobić by rozwiązać swoje własne problemy - jeśli w ogóle mieli jakieś problemy nie związane z alkoholikami.
Była to straszna grupa ludzi. Cierpieli, narzekali i starali się kontrolować wszystko i wszystkich, tylko nie siebie samych. A poza kilkoma cichymi pionierami terapii rodzinnej nikt z doradców / nie wykluczając mnie autorki tej książki/  nie wiedział jak im pomóc. Co prawda wiele się działo w dziedzinie terapii uzależnienia od środków chemicznych ale pomoc koncentrowała się na uzależnionych. Literatura przedmiotu była uboga a szkolenia specjalistów odbywały się rzadko. Czego potrzebowali współuzależnieni ? Czego chcieli ? Czyż nie byli po prostu cieniami alkoholików, gośćmi pacjentów ośrodków odwykowych ? Dlaczego sami nie starali się współpracować ze specjalistami ? Alkoholik miał przynajmniej wymówkę tłumaczącą jego zachowanie - był przecież pijany. Inne znaczące osoby nie miały żadnej wymówki. Były trzeźwe.
Wkrótce zaczęłam podzielać obiegowe opinie na temat współuzależnionych. Głosiły one, że ci zwariowani współuzależnieni są bardziej chorzy niż alkoholicy, a zatem w tym, że alkoholicy piją , nie ma nic dziwnego, bo któż wytrzymałby bez picia ze zwariowaną żoną czy mężem ?
Byłam już wtedy od pewnego czasu trzeźwa. Zaczynałam rozumieć siebie ale w dalszym ciągu nie rozumiałam współuzależnionych. Starałam się ich zrozumieć ale nie potrafiłam. Udało mi się to dopiero kilka lat później, kiedy paru alkoholików tak wciągnęło mnie w swój pełen chaosu  świat, że przestałam żyć swoim własnym życiem. Przestałam myśleć. Nie byłam już zdolna do pozytywnych uczuć, zostały mi tylko wściekłość, nienawiść, lęk, depresja, bezradność, rozpacz i poczucie winy. Chwilami chciałam skończyć ze sobą. Straciłam zupełnie energię. Większość czasu zajmowało mi zamartwianie się sprawami innych i obmyślanie sposobów kontrolowania ich. Nie mogłam powiedzieć "stop" nawet wtedy, kiedy zależało od tego moje życie. Stosunki z rodziną i przyjaciółmi legły w gruzach. Czułam się strasznie sponiewierana. Uważałam, że jestem ofiarą tych ludzi. Byłam beznadziejnie zagubiona i nie miałam pojęcia jak do tego doszło. Nie wiedziałam CO  się właściwie ze mną stało. Myślałam, że zwariuję. A przy tym wszystkim uważałam, że winni są ci, którzy mnie otaczają.
Niestety, nikt oprócz mnie samej nie zdawał sobie sprawy, że znajduję się w takim stanie. Swoje kłopoty utrzymywałam w tajemnicy przed innymi. W odróżnieniu od alkoholików i innych związanych ze mną osób z zaburzeniami, nie rozrabiałam i nie oczekiwałam, że ktoś doprowadzi to wszystko do porządku i naprawi to, co popsułam. Prawdę mówiąc, w porównaniu z alkoholikami prezentowałam się świetnie. Byłam przecież TAK odpowiedzialna, TAK można było na mnie polegać. Czasami sama nie byłam pewna czy rzeczywiście mam problemy. Oczywiście, czułam się podle ale nie wiedziałam, dlaczego nie układa mi się życie..
Zaczęłam rozumieć, kiedy przez dłuższy czas nie mogłam otrząsnąć się z rozpaczy. Jak wiele innych osób, które surowo oceniają bliźnich, zorientowałam się w pewnym momencie, że oto znajduję się już od dawna w dokładnie takiej sytuacji jak ci, których osądzałam. Dopiero wtedy zaczęłam rozumieć współuzależnionych. Stałam się przecież jedną z nich.
Zaczęłam się stopniowo, powoli, wydobywać z otaczającej mnie zewsząd czarnej otchłani. W trakcie tej mozolnej wspinaczki zaczęłam do tego stopnia interesować się sprawą współuzależnienia, że stało się to moją pasją. Temat ten budził moją ciekawość jako instruktorki osób współuzależnionych i jako pisarki. Jako "cholerna, durna współuzależniona" - określenie jednej z członkiń ruchu Al-anon, która potrzebowała pomocy, miałam w tym także osobisty interes. Co dzieje się z takimi ludźmi jak ja ? Jak to przebiega ? Dlaczego ? I - co najważniejsze - czego potrzeba współuzależnionym, żeby poczuli się lepiej i nie wrócili do poprzedniego stanu ? Były to pytania na które pragnęłam znaleźć odpowiedź.
Rozmawiałam z instruktorami, terapeutami i współuzależnionymi. Czytałam wszystkie dostępne książki (nie było ich wiele) na ten i pokrewne tematy. Przeczytałam ponownie literaturę terapeutyczną, która wytrzymała próbę czasu, szukając w niej porad i wskazówek. Chodziłam na spotkania Al-anon, grupy samopomocy wzorującej się na Dwunastu krokach Anonimowych Alkoholików ale stworzonej dla osób, które cierpiały z powodu picia innych. W końcu znalazłam to czego szukałam.
Zaczęłam dostrzegać pewne rzeczy, rozumieć je i zmieniać się. Życie zaczęło się dla mnie na nowo. Wkrótce zaczęłam prowadzić inna grupę dla współuzależnionych w innym ośrodku. Tym razem jednak miałam przynajmniej ogólne pojęcie o tym, co robię. W dalszym ciągu uważałam, że współuzależnieni mają wrogie nastawienie do uzależnionych, starają się ich kontrolować i manipulować ich zachowaniem i mają wszelkie pozostałe cechy, które dostrzegałam u nich wcześniej. Nadal widziałam w nich te wszystkie szczególne skrzywienia osobowości, które przedtem rzucały mi się w oczy. Tym razem jednak przyglądałam im się bardziej wnikliwie.
I owszem, ludzie ci okazywali wrogość, ale doświadczyli tylu przykrości i doznali tylu ran, że okazywanie wrogości stało się dla nich jedynym środkiem obrony przed ciosami. Wybuchali gniewem, ale każdy kto musiałby znosić tyle, co oni, byłby tak samo drażliwy. Starali się wszystko kontrolować, ponieważ wszystko wokół nich i wewnątrz nich pogrążone było w chaosie i wymykało się kontroli. Wydawało się , że tamy wzniesione wokół nich i osób je otaczających mogą w każdej chwili puścić, co spowodowałoby gigantyczną katastrofę. A nikt oprócz nich starał się tego nie zauważać. Widziałam osoby, które próbowały kierować zachowaniem innych, ponieważ wydawało się, że jest to jedyny sposób przeprowadzenia pewnych spraw. Pracowałam z ludźmi, którzy nie byli bezpośredni i nie mówili wprost, o co im chodzi, ponieważ układy, w których przyszło im żyć, wydawały się nie dopuszczać szczerości w rozmowie. Pracowałam z ludźmi, którym wydawało się, że ogarnia ich obłęd, ponieważ uwierzyli w tyle kłamstw, że nie wiedzieli już, co jest rzeczywistością. Poznałam ludzi tak pochłoniętych problemami innych, że nie starczało im czasu na dostrzeżenie swoich własnych problemów i zajęcie się ich rozwiązaniem. Ludzie ci tak intensywnie, a przy tym często z wielką szkodą dla siebie troszczyli się o innych, że zapomnieli jak mają troszczyć się o siebie. Współuzależnieni czuli się odpowiedzialni za tak wiele spraw, ponieważ bliskie im osoby nie poczuwały się do odpowiedzialności prawie za nic. Poznałam zbolałych, zdezorientowanych ludzi, którzy potrzebowali zrozumienia, otuchy i informacji. Poznałam ludzi, którzy byli ofiarami alkoholizmu, chociaż sami nie pili. Spotykałam wśród nich osoby, które rozpaczliwie próbowały uzyskać jakąś władzę nad swoimi prześladowcami.
Uczyły się one ode mnie a ja uczyłam się od nich. Po pewnym czasie zaczęłam przychylać się do innych opinii na temat współuzależnionych. Zaczęło do mnie docierać, że nie są oni bardziej chorzy ani bardziej zwariowani niż alkoholicy. Mimo to cierpią tak samo albo i bardziej. Dzieje się tak dlatego, że muszą znosić ból bez znieczulenia, które powoduje alkohol, narkotyki czy inne stany euforii osiągane przez osoby uzależnione. A miłość do osoby znajdującej się w kłopotach sprawia ból, który może być bardzo głęboki.
" Uzależniony od środków chemicznych partner tak bardzo rani nasze uczucia, że zwijamy się z bólu. W tej męce ulgę przynieść może tylko gniew albo sporadyczne ucieczki od rzeczywistości w krainę fantazji " - pisze Janet Geringer Woititz w książce "Współzależność. Narastający problem".
Współuzależnieni są tacy dlatego, że odbierają i przeżywają to wszystko na trzeźwo. Nic więc dziwnego, że zachowują się jak wariaci. Kto zachowałby się inaczej żyjąc z takimi ludźmi, z jakimi oni żyją ?  Współuzależnionym ciężko jest otrzymać pomoc i informacje, których potrzebują i na które zasługują. Trudno jest przekonać alkoholików (czy osoby uzależnione od innych środków), że potrzebna jest im pomoc, ale jeszcze trudniej przekonać współuzależnionych - którzy w porównaniu z alkoholikami wyglądają, chociaż nie czują się, normalnie - że one też maja problemy. Cierpienia współuzależnionych nie rzucają się w oczy bo przesłaniają je zachowania osób uzależnionych. Jeśli udaje się im powrócić do zdrowia, to dzieje się to również niejako na drugim planie i rzadko zwraca uwagę osób postronnych. Do niedawna terapeuci i instruktorzy tacy jak ja nie wiedzieli, jak im pomóc. Niekiedy oskarżano ich, niekiedy ignorowano, niekiedy oczekiwano, że w jakiś cudowny sposób zmienią się. To ostatnie, archaiczne podejście nie sprawdziło się w odniesieniu do alkoholików i nie sprawdza się w odniesieniu do współuzależnionych. Rzadko traktowano ich jako jednostki, którym potrzebna jest pomoc. Rzadko opracowywano dla nich zindywidualizowane, odpowiednie do ich problemów i cierpień programy leczenia. A przecież alkoholizm i inne rodzaje uzależnień mają to do siebie, że wszyscy, którzy znajdą się w kręgu ich oddziaływania, stają się ich ofiarami potrzebującymi pomocy, nawet jeśli nie piją, nie zażywają narkotyków, nie obżerają się, nie uprawiają nałogowo hazardu czy też nie zaspokajają innego wewnętrznego przymusu. Dlatego właśnie napisałam tę książkę.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Istotną pomocą może także okazać się ten oto tekst opracowany przez dr B. Woronowicza : CO ROBIĆ ŻEBY ON NIE PIŁ ? ( a raczej czego nie robić ! ) :
"Jest to pytanie, na które odpowiedź jest niezmiernie trudna gdyż możliwości bezpośredniego oddziaływania na drugiego człowieka są niewielkie. Możemy natomiast wpływać na innych w sposób pośredni poprzez zmianę własnej postawy. Ta zmiana postawy wymusza często zmianę zachowania drugiej osoby, szczególnie wówczas, kiedy obie osoby są ze sobą (rodzinnie, emocjonalnie, finansowo itp.) powiązane. Dzieje się to na podobnej zasadzie jak w zegarku, gdzie mechanizm (w naszym przypadku rodzina) składa się z poszczególnych trybów (żona, mąż, dzieci, teściowie itd.), które zazębiają się wzajemnie i chodzą w tym samym rytmie. Jak alkoholik (jeden z trybów) jest w stanie zmienić obroty innych trybów, tak samo członkowie rodziny (pozostałe tryby) mogą wymusić na nim zmianę obrotów. Szanse na powodzenie całej akcji są tym większe im więcej członków rodziny uczestniczy w tym przedsięwzięciu. O tym jak to zrobić (a raczej czego nie robić, żeby nieświadomie nie pomagać alkoholikowi w kontynuacji picia ) mówią poniższe propozycje :
1. Nie zapominaj, że alkoholizm jest chorobą przewlekłą. Jeżeli chcesz pomóc w wyzdrowieniu musisz zaakceptować  ten fakt i przestać się wstydzić.
2. Nie traktuj choroby tak, jakby była hańbą dla rodziny. Powrót do zdrowia jest w alkoholizmie możliwy, podobnie jak w większości innych chorób.
3. Nie postępuj z alkoholikiem tak jak z niegrzecznym dzieckiem bo przecież nie robiłabyś tego gdyby cierpiał na inną chorobę.
4. Nie gderaj, nie wygłaszaj kazań ani nie dawaj wykładów. Prawdopodobnie alkoholik wie już to wszystko co starasz się mu powiedzieć. Może on to przyjąć tylko do pewnej granicy, później przestanie słuchać. Jedyne co osiągniesz , to zmusisz go do dalszych kłamstw i obietnic, których nie jest w stanie dotrzymać.
5. Nie przyjmuj obietnic, których nie jest on w stanie spełnić. Nie pozwalaj też okłamywać się i nie udawaj, że mu wierzysz. W przeciwnym razie doprowadzi to do przekonania, że potrafi cię przechytrzyć a potem -  do utraty szacunku do ciebie.
6. Nie używaj szantażu w formie :"gdybyś mnie naprawdę kochał..." . Picie alkoholika nie może być kontrolowane "siłą woli". Tego rodzaju apelowanie do sumienia tylko zwiększy w nim poczucie winy a niczego nie zmieni. To jest tak samo jakbyś mówiła : "gdybyś mnie kochał - nie przeziębiłbyś się ".
7. Nie używaj gróźb, chyba, że przemyślałaś je dokładnie i jesteś w stanie je spełnić. Są oczywiście sytuacje, w których drastyczne akcje są konieczne dla ochrony dzieci czy we własnej obronie, natomiast puste groźby pozwalają alkoholikowi sądzić, że nie traktujesz poważnie tego co mówisz.
8. Nie sprawdzaj ile alkoholik pije bo i tak nie masz szans dowiedzieć się o wszystkim.
9. Nie szukaj schowanego alkoholu, bo zmusisz go do ciągłego wymyślania nowych kryjówek.
10. Nie chowaj i nie wylewaj alkoholu. To skłania alkoholika do bardziej desperackich prób zdobycia go. W końcu i tak znajdzie sposób, żeby się napić.
11. Nie rób wyrzutów, nie wdawaj się w kłótnie, szczególnie wówczas, kiedy znajduje się pod wpływem alkoholu.
12. Nie daj się namówić do wspólnego picia licząc na to, że wówczas będzie mniej dla niego. To nie skutkuje. Natomiast godząc się na wspólne picie - odwlekasz moment kiedy on zdecyduje się prosić o pomoc.
13. Nie bądź zazdrosna o metodę leczenia jaką alkoholik wybrał. Często wydaje się nam, że miłość do domu i rodziny powinna wystarczyć aby zechciał przestać pić. Nie czuj się odrzucona kiedy alkoholik zwróci się do ludzi o pomoc w zaprzestaniu picia i utrzymaniu trzeźwości. Nie byłabyś przecież zazdrosna o lekarza gdyby ktoś potrzebował medycznej pomocy.
14. Nie oczekuj natychmiastowego wyleczenia. Tak jak w każdej przewlekłej chorobie okres leczenia i rekonwalescencji jest długi. Możliwe też są nawroty choroby.
15. Nie chroń alkoholika przed sytuacjami, w których się pije. On musi nauczyć się sam mówić "nie". Ostrzegając innych żeby nie proponowali alkoholu - pokazujesz że nie masz do niego zaufania.
16. Nie rób za alkoholika niczego, co mógłby zrobić sam. Nie usuwaj problemów bez dania mu szansy stawienia im czoła. Pozwól mu je rozwiązać po swojemu aby poniósł konsekwencje własnych nieodpowiedzialnych zachowań ( nieobecność w pracy, zaciągania długów i inne skutki picia). Dopiero wówczas będzie miał szansę zauważyć, do czego doprowadziło go picie i być może zechce zmienić swoje postępowanie.
17. Daj mu miłość, wsparcie i zrozumienie podczas podejmowania prób zaprzestania picia i utrzymania trzeźwości. Jeżeli chcesz osiągnąć swój cel musisz konsekwentnie stosować zasadę "twardej miłości". Nie licz na natychmiastowy efekt. Dzisiejsza sytuacja w twoim domu jest wynikiem wydarzeń, które gromadziły się całymi latami. Teraz również do uzyskania zmiany potrzebne będą miesiące, a nawet może lata. Tylko osoby cierpliwe i konsekwentne stosując powyższe rady, maja szansę na sukces, który w końcu musi przyjść.

####################################################

 CO TO JEST TRZEŹWOŚĆ 
Trzeźwość jest czymś więcej niż samym zaprzestaniem picia. Człowiek trzeźwy ocenia każdą sytuację trzeźwo, to znaczy - nie boi się na zapas. Słyszy tylko to, co ludzie naprawdę mówią. Mówi tylko to, co naprawdę myśli. Nie działa na szkodę sobie ani innym. Akceptuje własną i cudzą omylność. Ocenia siebie i innych sprawiedliwie. Nie przesadza, nie demonizuje, nie działa nierozważnie...itd.
Człowiek trzeźwy myśli i postępuje realistycznie, bez urojeń, obsesji, z rozwagą i rozmysłem. Jest zdolny do przewidywania skutków swoich czynów. W przypadku gdy spowoduje przykre dla siebie konsekwencje - nie próbuje od nich tchórzliwie uciec ani nie doszukuje się winy w innych.
Człowiek trzeźwy jest prawdziwy. Nie udaje nikogo, kim naprawdę nie jest.
Ale trzeźwy to nie znaczy chodzący ideał, zawsze szczęśliwy i radosny. Nie jest to beznamiętna kukła zaprogramowana wyłącznie do wykonywania obowiązków. Człowiek trzeźwy cierpi i cieszy się. Odczuwa ból i przyjemność. Popełnia błędy i odnosi sukcesy. Doznaje krzywd i czasem krzywdzi innych. Rzecz nie w tym co robi lecz jak się do tego odnosi. Człowiek trzeźwy szanuje swój własny i cudzy system wartości. Nie zaprzecza faktom, nie ucieka w zakłamanie, nie racjonalizuje by uzasadnić postępowanie, które przekracza poza ten system wartości.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



Alkoholik to ten, dla którego jeden kieliszek - to za dużo, a tysiąc - za mało.
Pierwszy kieliszek - wiele obiecuje, drugi jest cudowną pieszczotą ale trzeci - poważnym błędem. / zegar staje /.
Lenistwo - to okazja dla alkoholizmu.
Przyczyną choroby alkoholowej jest bezczynność, samotność.
U podstaw alkoholizmu leży  wewnętrzny nieład.
Stojąca przed alkoholikiem butelka - śmieje się z niego. Ten uśmiech oznacza jej zwycięstwo i ....śmierć.
Alkoholizm - diabelska kolejka nastrojów i uczuć.
Alkohol i skłonności pacjenta powodują jego cierpienia.
Problem alkoholizmu u danego człowieka stwarzają butelka i osobowość.
Alkoholik jest chronicznym kłamcą, oszustem i krętaczem.
Alkoholik tak sobie organizuje życie rodzinne i pracę aby mieć czas na picie.
W życiu alkoholika zło zwycięża dobro.
Nikt na całym świecie nie chroni bardziej zazdrośnie skarbu niż alkoholik butelki.
Alkoholizm wywołany jest tym co dał pijącemu na początku, a nie tym co robi z nim obecnie .
Alkoholizm jest największym i powodującym największe finansowe straty - zabójcą, na całym globie ziemskim.
Alkoholikom trudno uwierzyć, że ich choroba zostanie zrozumiana przez środowisko.
Alkoholicy obwiniają wszystko i wszystkich z powodu swoich dolegliwości, tylko nie butelkę.
Jest to jedyna choroba, w której pacjent stara się oszukać lekarza. I jest to jedyna choroba, w której pacjent zaprzecza, że jest chory. I jest to jedyna ciężka choroba,  w której pacjent nie walczy o pewne wyleczenie i ukrywa ją nawet przed samym sobą.
Ofiara alkoholizmu oczekuje, że stan uniesienia będzie trwać w nieskończoność.
Inne nałogi wywierają zły wpływ na duszę ale pijaństwo niszczy jej dwa zasadnicze przymioty : zrozumienie i wolę.
Nie znam innego - oprócz alkoholu - produktu, który by tak bardzo szkodził tak wielu ludziom.
Alkoholik - im dłużej jest trzeźwy tym wcześniej zrozumie, że stał się alkoholikiem.
Jeśli rodzina alkoholika nie uświadamia sobie czym grozi jego choroba - jest on osamotniony, rzucony w morze samozagłady. Nie pozwólmy, by wyleczony alkoholik groził rodzinie, która nie chce ulegać jego kaprysom i fanaberiom, że znowu zacznie pić.
Musicie mieć pojęcie o odwadze jaką trzeba mieć, żeby wyrzec się alkoholu - siły tak potężnej, że zdominowała wiele ras i cywilizacji.
Japońskie :  najpierw człowiek bierze kieliszek, po pierwszym idą następne, aż wreszcie kieliszek bierze we władanie człowieka.

<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<

Chory na alkoholizm traci kontrolę nad piciem ponieważ jego wola jest tak osłabiona, że nie potrafi przestać. " Dziury pamięciowe" - całe fragmenty zdarzeń zostają zapomniane, coraz więcej rzeczy dzieje się poza świadomością chorego. Od czasu do czasu taki człowiek zauważa , że ma problemy z piciem dlatego próbuje zaprzestać spożywania alkoholu, jednak próby te przynoszą zawsze niepowodzenie i chory znów wraca do picia.
Potencjalny alkoholik nie musi pić dużo i często - wystarczy, że co jakiś czas upije się do nieprzytomności. Później pojawia się okres abstynencji, różnej wielkości czasowej. Potem coraz częstsze zakrapiane imprezy aż pojawia się ciąg. I znów abstynencja, która wprowadza w błąd otoczenie. Pojawia się złudzenie, że chory może kontrolować swoje picie. Pijący myśli podobnie, wmawia sobie, że skoro przez dłuższy czas nie pił - to na pewno jest z nim wszystko w porządku.
Jednak nie jest w porządku, bo wystarczy chwila by znów zaczął pić, ale nie okazyjnie lecz nałogowo. Istotą tej choroby jest fakt, że chory przestaje kontrolować swoje picie. I tak przy następnej okazji zamiast jednego piwa, które sobie obiecał, upija się do nieprzytomności.
Z jednej strony jest to uzależnienie psychiczne, bo chory nie potrafi wyobrazić sobie życia bez alkoholu ( nawet po długiej przerwie sięga po kieliszek ) - a za drugą stronę choroby odpowiada biologia: przy pierwszej dawce alkoholu organizm odczuwa jej niedobór i dlatego stymuluje do dalszego picia.
Alkoholik przypomina człowieka, który co chwilę ulega poparzeniu wkładając rękę do rozgrzanego piecyka. Wie, że alkoholizm powoduje problemy rodzinne, towarzyskie, zdrowotne, finansowe ale i tak po niego sięga. Człowiek , który choć raz sparzy się na gorącym piecyku nigdy więcej na nim ręki nie położy, ponieważ tak zachowuje się człowiek przy zdrowych zmysłach. W przypadku alkoholizmu brakuje odruchu Pawłowa, który przeciwdziała takim zachowaniom.

%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%

Istotną pomocą okazały się też dla mnie wypowiedzi trzeźwiejących Anonimowych Alkoholików (Ty też możesz brać udział w "otwartych" mitingach AA). Cytuję je w całości z zachowaniem anonimowości:
  •  Gdy piłem wszyscy ludzie pomagali mi na różne sposoby. Jeden pożyczył pieniądze, drugi pomógł załatwić zwolnienie lekarskie, jeszcze inny dał dodatkowo zarobić, bym nie stoczył się całkowicie na dno. I tak piłem bezpiecznie, bez strachu o jutro. Miałem strażników. Z perspektywy sześciu lat mojej trzeźwości mogę powiedzieć,  że naprawdę pomógł mi wtedy jeden jedyny człowiek, który powiedział "nie". Otóż groziła mi kolejna przykrość z powodu absencji w pracy. Tym razem szykowało się dyscyplinarne wymówienie, nie było możliwości załatwienia zwolnienia. Kolega, o którym mówię, był zaprzyjaźniony z dyrektorem zakładu. Jedno słowo wstawienia się za mną załagodziłoby sytuację. Wybrałem się do niego z ta banalną prośbą o niezbyt kosztowny gest, jeden telefon. I wtedy on powiedział "nie". Naturalnie mógłby zatelefonować. Najprawdopodobniej ta protekcja byłaby skuteczna. Jednak nie. Nie, ponieważ jestem wystarczająco dorosły, by ponosić odpowiedzialność za to, co czynię, i wystarczająco inteligentny, by przewidzieć skutki swoich decyzji. W tym też decyzji sięgnięcia po alkohol. Naturalnie obraziłem się. Wyrzucono mnie z pracy i rozpocząłem swoje staczanie się. Przez wiele lat obwiniałem swojego kolegę, czyniąc go odpowiedzialnym za to staczanie. Zapłaciłem wielkie koszty swoich wyborów w sprawie alkoholu. Teraz jestem trzeźwy, a z kolegą, którego tu wspominam, łączy mnie trzeźwa i głęboka przyjaźń. Jestem mu wdzięczny za posuniecie, które przyspieszyło kryzys - a więc i otrzeźwienie. Z perspektywy lat wiem dobrze, że to on właśnie pomógł mi najskuteczniej.
  • Zacząłem się na serio zastanawiać nad tym wszystkim gdy mnie wszyscy opuścili. Żona przestała doprowadzać mnie do poradni, gdzie na tyłach budynku, z takimi jak ja natychmiast "zapijałem" anticol. Matka przywykła i nawet przestała reagować na mój żałosny widok, przestała lamentować. Dzieci przestały mnie dostrzegać. Najwyraźniej przestałem liczyć się w ich życiu, miały inne ważne sprawy. Żona przestała mówić o rozwodzie, lecz najwyraźniej poszukiwała mieszkania i pracy w innym mieście. Moja pijana głowa zarejestrowała to. Nie robiły na niej wrażenia awantury i sceny zazdrości. Wszyscy byli skupieni na czym innym. Nie istniałem. Zrezygnowali ze mnie. Zostałem sam. Wtedy dotarło do mnie, że muszę coś z tym zrobić, że tym razem coś się dzieje na serio, że muszę siebie ratować, bo nikt inny za mnie tego nie zrobi. Nikt mnie nie uratuje, bo nikomu już na mnie nie zależy. Nie mówiąc nic nikomu poprosiłem o skierowanie na oddział. I co prawda do trzeźwości było jeszcze daleko jednak to był początek. To był przełom.
TERAZ KOBIETA ALKOHOLICZKA
  • Nie wiem właściwie czy rozpoczęłabym leczenie, gdybym nie znalazła się bez rodziny, dosłownie na bruku, bez dachu nad głową i bez środków do życia. Autorem tego stanu rzeczy był mój mąż i chociaż trudno mi teraz nawet myśleć o tym bez przykrości i pretensji, szczerze mówiąc wątpię, czy zdecydowałabym się na leczenie w innej sytuacji. To był dla mnie szok. Nie sądziłam, że mogłoby się to kiedykolwiek zdarzyć, bo przecież mimo wszystko, mimo kilkunastu lat, które trudno było wytrzymać, żyłam w słodkim przeświadczeniu, że "on mnie przecież tak kocha", że jestem nadzwyczajna, niezastąpiona i jedyna. Nie dostrzegałam sygnałów zagrożenia, byłam ślepa na to, że się wali nasze małżeństwo, na jego zmęczenie, rozpacz, desperację. Cóż zresztą mogłam widzieć poza alkoholem ? Właściwie nic się nie liczyło. Bardzo mi przeszkadzali w rozpoznaniu sytuacji przyjaciele , w tym lekarz, którzy mówili: "Ty alkoholiczką? Taka kulturalna osoba, taka bogata osobowość, taki głęboki umysł? To bzdura". Więc był to szok, jednak nie wiem, czy w innym przypadku zdecydowałabym się na leczenie. I ta złość....Pomogła mi na początku ta złość, że ja im wszystkim pokażę! Potem musiałam sobie z nią inaczej radzić, potem mi przeszkadzała, lecz na początku była bardzo pomocna. Zaczęłam trzeźwieć na złość im wszystkim. 
%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%

MYŚLI POMOCNE W ŻYCIU:
  • pamiętaj, że każdy dzień jest wyjątkowy i nigdy nie powróci, wykorzystuj więc każdą chwilę, by żyć świadomie.
  • nie trać czasu na głupstwa, które cię nie rozwijają i nic ci nie dają, nie zmuszaj się do robienia czegoś wbrew sobie.
  • jesteś mądrzejsza niż myślisz - tak naprawdę wiesz, co jest dla ciebie dobre, musisz tylko zajrzeć w głąb siebie.
  • nie odkładaj na później czegoś, co sprawi ci przyjemność, doda energii i pewności siebie.
  • pamiętaj o tym, że jesteś wolna, a z innymi ludźmi jesteś dlatego, że ich kochasz i czujesz się z nimi dobrze.
  • nikt nie ma takiej władzy nad tobą, by uczynić cię osoba nieszczęśliwą, dopiero ty sama wyrażasz na to zgodę.
  • ciesz się każdą chwilą spędzoną w gronie przyjaciół i przeżywaj te spotkania świadomie, czerpiąc z nich radość.
  • nie krytykuj, nie narzekaj i nie wzdychaj częściej niż raz dziennie (jeśli już koniecznie musisz), w zamian tego codziennie ciesz się z tego, co robisz.
  • puszczaj w niepamięć doznane krzywdy, upokorzenia lub złe słowa, uznaj, że były ci potrzebne.
  • nie chowaj w szafie <na potem> ładnych strojów, dobrych perfum lub eleganckich butów, noś je wtedy gdy masz na to ochotę - każdy dzień jest ważny, nie tylko te uroczyste.
  • uśmiechaj się jak najczęściej zarówno do swoich bliskich jak i współpracowników - to poprawi nastrój zarówno twój jak i osoby, która z tobą rozmawia.
  • pamiętaj, że życie nie polega na przetrwaniu i nieustannej walce o byt - życie to przyjemność, przygoda.
  • rozglądaj się uważnie wokół siebie, dostrzeż drzewa, kwiaty i ptaki, niebo nad sobą i ślimaka idącego ścieżką - jesteś przecież częścią przyrody /czy tego chcesz czy nie/. 
  • nie myśl bezustannie o pieniądzach - to zabija radość życia, niszczy spontaniczność. Nie oceniaj też nigdy nikogo ze względu na zawartość jego portfela.
  • wstając rano pomyśl, że czeka cię dobry dzień, że twoi bliscy są obok ciebie. Tylko od ciebie samej zależy, czy będziesz zadręczać się drobiazgami czy też spojrzysz na życie z dystansu. 
Codziennie mów do siebie: JESTEM SZCZĘŚLIWA  :-)
*******************************************

Anna Dodziuk (fragment wypowiedzi):
Ofiarą złudzenia: " Jeżeli mnie kocha to się zmieni" - pada mnóstwo młodych kobiet, których partnerzy po prostu lubią sobie od czasu do czasu wypić. Lepiej nie będzie. To jest choroba postępująca. Coraz częściej przecież mężczyzna mając wybór: kobieta czy alkohol, wybiera to drugie. Im głębsze uzależnienie - tym częściej dokonuje takich właśnie wyborów, które obejmują coraz szersze sfery życia. Kobiety bardziej uświadomione co do uzależnień muszą w pewnym momencie dać takiemu mężczyźnie wybór: "Jeśli chcesz być dalej ze mną - musisz się leczyć". U chorego na alkoholizm mężczyzny w takim wypadku budzi się natychmiast chęć zaprzeczania problemu, co już może świadczyć o jego uzależnieniu. System zaprzeczeń działa od samego początku na wysokich obrotach. Kobieta może łatwo ulec takiemu choremu na alkoholizm mężczyźnie jeśli w tym momencie nie zapalą się żadne czerwone lampki u niej. Najlepiej jakby poszukała sojuszników, którzy potwierdzą jej słowa o przykrych konsekwencjach jego picia i o konieczności podjęcia leczenia. Potem może być tylko gorzej jeśli mu teraz ulegnie. Absolutnie absurdalna jest wiara w to, że jeśli mnie kocha to się zmieni. Kobiety powinny pracować nad poczuciem własnej wartości, żeby nie bały się odrzucenia przez takiego mężczyznę, który wybierze alkohol a nie ją. Kobieta powinna mieć przekonanie, że trafi jej się coś lepszego, że pozostawanie w związku z kimś, kto sobie lubić wypić - to kanał, to jakby zaproszenie do piekła. Jeśli z takim zostanie - musi się przygotować na niezmierną dawkę bólu, cierpienia, ogromnego zawodu, rezygnacji z marzeń, upokorzeń. Zaufanie można mieć tylko do kogoś, kto obiecuje i podejmuje leczenie - a nie do kogoś kto tylko to obiecuje i wciąż z tym nic nie robi. Uzależnień nie leczy się siłą woli, nawet dobrej woli. Kobieto - nie idealizuj kogoś, kogo wywlekasz pijanego z przyjęć, kogo szukasz po kumplach i knajpach, po kim sprzątasz i kryjesz jego picie. Chcesz być ugotowaną żabą? - gdyby cię wrzucić do wrzątku to od razu wyskoczysz, ale w zimnej wodzie nie od razu się zorientujesz, że woda się podgrzewa....

*****************************************

MÓW DO SIEBIE O SOBIE Z SYMPATIĄ - artykuł D. Rominkiewicz-Pieczarskiej :
Słowa, które kierujemy do siebie, mają ogromny wpływ na nasz system emocjonalny, na nasze postępowanie. Wsłuchanie się w ten wewnętrzny głos oraz uświadomienie sobie wszystkiego, co do siebie o sobie mówimy, może pomóc w zrozumieniu tych naszych reakcji, które wydają się niezrozumiałe i zaskakujące. Może też stać się sposobem na kontrolowanie własnych nastrojów i stanów psychicznych a w efekcie na pomnażanie sukcesów i zmniejszanie ilości porażek. Pozytywne słowa skierowane do siebie czynią cuda. Dodają pewności siebie, bez której nigdy nie wykorzystamy w pełni swoich talentów i zdolności. Negatywizm i samo potępienie prowadzą natomiast do znacznego <obniżenia lotów>. Sposób zwracania się do siebie ma bowiem wręcz magiczną moc samospełnienia. 
W pułapkę auto negatywizmu wpadamy z rozmaitych powodów. Najczęstsze z nich wg D.Burnsa - amerykańskiego psychiatry, to:
  • Myślenie w kategoriach czarno-białych skrajności. Jeżeli jakaś sytuacja nie jest całkowicie zgodna z twoim pragnieniem, to uważasz ją od razu za zupełne fiasko.
  • Skłonność do uogólniania. Jakiś drobny fakt - dla wielu ludzi będzie to zwykłe jednostkowe zdarzenie a dla ciebie - od razu katastrofa: <jest tak zawsze, bądź nigdy>. Z tym zawsze i nigdy nie płynie żadna nadzieja na zmianę.
  • Stosowanie negatywnego filtru - wybierasz sobie pojedynczy, negatywny szczegół i potem już wyłącznie się nim zajmujesz,np. jedno słowo krytyki wymazuje natychmiast wszystkie pochwały, jakie usłyszałeś.
  • Umniejszanie pozytywnych przeżyć - odrzucasz przyjemne i dobre doświadczenia, upierając się, że < to się nie liczy >. Gdy zrobisz coś dobrze, mówisz: < każdy zrobiłby tak samo>.
  • Wyciągasz zbyt pochopne wnioski. Stosujesz negatywną interpretację na podstawie własnych domysłów np.: <on na pewno chciał przez to powiedzieć, że jestem do niczego> - i trwasz w tym przekonaniu, chociaż przecież mógłbyś pomyśleć, że gdyby ktoś chciał to powiedzieć, to by to powiedział wprost. Też myślenie: na pewno będzie źle, jak zwykle mi się nie uda.
  • Stosowanie metody < odwróconego teleskopu > powoduje, że to co bliskie i osiągalne, pomniejszasz bądź w ogóle pomijasz, natomiast rzeczy niedosiężne i odległe wyolbrzymiasz i przyjmujesz za jedyną rzeczywistość.
  • Rozumujesz emocjonalnie - czyli to co czujesz, czego się obawiasz, uważasz za fakt np.: <czuję się nic nie warta, więc niemożliwe żeby on mnie kochał>.
  • Słowa POWINIENEM i POWINNAM zajmują w twym słowniku za dużo miejsca, a może nawet wyparły całkowicie CHCĘ, POTRZEBUJĘ, LUBIĘ.
  • Stosujesz etykietki, uogólniając ocenę własnego lub czyjegoś postępowania, np.: gdy nie zdałaś egzaminu to mówisz jestem do niczego zamiast tym razem nie umiałam ale następnym będę lepiej przygotowana.
  • Bierzesz na siebie winę za zdarzenia i sytuacje, zwłaszcza dotyczące bliskich osób, nad którymi nie masz obiektywnie kontroli, np.: twój mąż się upił a ty wstydzisz się przed znajomymi, albo dziecko dostało jedynkę a ty zaraz myślisz, że jesteś złym rodzicem.
Ocena własnych myśli bywa zwykle bardzo subiektywna, co, mimo najlepszych chęci, może utrudniać realistyczny osąd wewnętrznych rozmów ze sobą. Koniecznym jest więc czasem podzielić się tym, co mówimy do siebie, z przyjacielem, terapeutą, współmałżonkiem, rodzicem - po prostu z kimś oddanym i życzliwie do nas nastawionym.
Pozytywne słowa skierowane do siebie dodają pewności, pokonują stres. Znalezienie odpowiednich słów mobilizujących, pozytywnych, życzliwych, ułatwić może pewien prosty sposób. Postaw przed sobą swoją ulubioną fotografię /może być z dzieciństwa/. Zacznij rozmawiać z postacią ze zdjęcia. Powiedz jej, co ma zrobić aby zaczęła się lepiej czuć, aby zaczęło jej się udawać w życiu, aby mogła wybrnąć z kłopotów, zmartwień, depresji...
Zobaczysz, że słowa samopotępienia, krytyki i rezygnacji, uda ci się teraz zastąpić słowami mobilizacji, zachęty, pociechy i akceptacji. Powtarzaj to ćwiczenie aż nauczysz się dodawać sobie otuchy i wiary we wszystkich trudnych sytuacjach życiowych. I tak nauczysz się korzystać z pomocy tego najwierniejszego towarzystwa, jakim jest każdy sam dla siebie, pod warunkiem, że nauczysz się sobie pomagać, ufać, dodawać siły i nadziei.
"Piękno jest obecne w nas, trzeba tylko chcieć je widzieć lub przynajmniej rozmyślnie nie zamykać oczu" - T. Fontane.

%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%%

 Ogromną pomoc możesz uzyskać sama/sam/ dla siebie jeśli samą/samego/ siebie pokochasz. To trudne ale możliwe.
Kochać siebie to chwalić siebie i werbalnie wyrażać dla siebie uznanie.
Kochać siebie to akceptować wszystkie swoje działania.
Kochać siebie to mieć zaufanie do wszystkich swoich możliwości. 
Kochać siebie to sprawiać sobie przyjemność bez poczucia winy.
Kochać siebie to kochać swoje ciało i zachwycać się swoim pięknem.
Kochać siebie to dawać sobie to, czego pragniesz, z poczuciem, że na to zasługujesz.
Kochać siebie to pozwalać sobie na wygrywanie.
Kochać siebie to dopuszczać do siebie innych, zamiast godzić się na samotność.
Kochać siebie to kierować się własną intuicją.
Kochać siebie to odpowiedzialnie tworzyć swoje własne zasady.
Kochać siebie to dostrzegać własną doskonałość
Kochać siebie to sobie przypisywać zasługi za to, co się zrobiło.
Kochać siebie to otaczać się pięknem.
Kochać siebie to pozwolić sobie na zamożność, zamiast żyć w biedzie.
Kochać siebie to otoczyć się mnóstwem przyjaciół.
Kochać siebie to nagradzać się i nigdy się nie karcić.
Kochać siebie to mieć do siebie zaufanie.
Kochać siebie to karmić się dobrym pożywieniem i dobrymi myślami.
Kochać siebie to otaczać się ludźmi, których obecność ci służy.
Kochać siebie to czerpać radość z aktywności seksualnej.
Kochać siebie to często dawać sobie robić masaż.
Kochać siebie to uważać siebie za równego innym.
Kochać siebie to wybaczać sobie.
Kochać siebie to pozwalać na czułość.
Kochać siebie to być dla siebie autorytetem, zamiast cedować to na kogoś innego.
Kochać siebie to rozwijać swoje twórcze impulsy.
Kochać siebie to cały czas dobrze się bawić.
Kochać siebie to cały czas przemawiać do siebie naprawdę łagodnie i czule.
Kochać siebie to stać się własnym akceptującym rodzicem wewnętrznym.
S.Ray "Zasługuję na miłość"

***************************


Możesz uzdrowić swoje życie. L. Hay /fragment/:
NOWE WZORCE MYŚLOWE:
Twarz - symbolizuje to, co pokazujemy światu. Trądzik - brak akceptacji siebie, nielubienie siebie. - Kocham i akceptuję siebie tu i teraz. Jestem cudowny. Jestem boskim przejawem życia. Bezpiecznie jest być sobą. Daję wyraz temu, kim jestem.
Zatoki - irytacja na jedną osobę, kogoś bliskiego. - Stanowię jedność z całością życia. Nikt nie ma takie mocy, by mnie rozzłościć, chyba, że na to sobie pozwolę. Spokój, harmonia. Odrzucam przekonania narzucające rygory postępowania według cudzego uznania. Na zawsze wprowadzam harmonię wewnątrz i wokół mnie.
Oczy - symbolizują możność widzenia jasno przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Choroby oczu - nieakceptowanie tego co widzicie w swoim życiu. Astygmatyzm - kłopoty z własnym "ja". Obawa realnego widzenia siebie. Dalekowzroczność - obawa przed teraźniejszością. Jaskra - nieprzejednana odmowa wybaczenia. Presja długo noszonych w sobie uraz. Przytłoczenie tym wszystkim. Krótkowzroczność - obawa przed przyszłością. Zaburzenia widzenia u dzieci - niechęć do patrzenia na to, co dzieje się w rodzinie. Zaćma /katarakta/ - niezdolność do patrzenia z radością w przyszłość. Czarnowidztwo. Zez rozbieżny - obawa widzenia tego, co jest obecne tu i teraz. Zez zbieżny - niechęć do widzenia tego, co jest tam, na zewnątrz. Rogówki - ekstremalna złość, chęć uderzenia kogoś lub czegoś w zasięgu wzroku. - Jestem wolny. Patrzę w przyszłość swobodnie ponieważ życie jest wieczne i wypełnione radością. Patrzę kochającymi oczami. Nikt nie może mnie zranić.Chcę teraz widzieć swoje piękno i wspaniałość. Jestem bezpieczny tu i teraz.
Gardło - symbolizuje drogę ekspresji. To kanał twórczości. Chore gardło to niemożność wypowiedzenia swojego "ja". Zdławiona złość. Stłumiona ekspresja twórcza. Odmowa zmiany. Uczucie ucisku - lęk, brak wiary w proces życia. - Mogę wypowiadać swoje zdanie. Wyrażam swobodnie swoje "ja". Jestem twórczy. Mówię z miłością. Głośne mówienie nie jest niczym złym. Wierzę, że życie stoi przede mną otworem.
Płuca  - to zdolność przyjmowania życia. Choroby płuc - depresja, żal, obawa przed aktywnym życiem, poczucie, że jest się niegodnym żyć pełnią życia. Zapalenie - rozpacz, zmęczenie życiem, rany emocjonalne nie dające się uleczyć. - Oddech życia z łatwością przepływa przeze mnie. Spokój. Nikt nie jest w stanie mnie rozdrażnić. Wolno mi przejąć ster życia w swoje ręce. Jestem zdolny do przyjęcia życia w całej jego pełni.
 Serce - jest wyobrażeniem ośrodka miłości i bezpieczeństwa . Zaburzenia rytmu - długotrwałe kłopoty emocjonalne, brak radości, znieczulenie serca, wiara w potrzebę napięcia i wysiłku. Zawał - wyciskanie z serca całej radości na rzecz pieniędzy lub stanowiska. - Radość, miłość, pokój. Z radością akceptuję życie. Moje serce pracuje w rytmie miłości. Z miłością pozwalam przepływać radości przez mój umysł, ciało, doznania. Przywracam radości centralne miejsce w moim sercu. Obdarzam miłością wszystkich.
 Wątroba - siedlisko złości i niższych uczuć. Choroby - chroniczne narzekanie, oszukiwanie samego siebie przez wynajdywanie wad, poczucie, że jest się kimś złym. Zapalenie - opieranie się zmianom, lęk, złość, nienawiść. Wątroba jest siedliskiem gniewu i wściekłości. - Pozwalam odejść wszystkiemu, co nie jest mi już potrzebne. Moja świadomość jest już oczyszczona, a moje myśli są świeże, nowe i żywotne. Szukam miłości i znajduję ją wszędzie. Mój umysł jest oczyszczony i wolny z przeszłości, kieruję się ku nowemu. Wszystko dzieje się dobrze.
Jelita - symbolizują się uwolnienie od tego, co zbędne. Choroby - obawa przed porzuceniem tego, co stare i niepotrzebne. Jelito grube - nawarstwione pokłady starych, chaotycznych myśli zamykające kanał usuwania tego, co zbędne. Nurzanie się w lepkim błocie przeszłości. Jelito kręte - lęk, zmartwienie, poczucie, że jest się "nie dość dobrym". - Jestem wolny. Oddalam i unieważniam przeszłość. Życie z łatwością przepływa przeze mnie. Odrzucam wszelkie naciski i ciężary. Żyję w radosnej teraźniejszości. Robię wszystko najlepiej jak umiem.
Genitalia - to moc /męskości, kobiecości/. Choroby - złość na partnera, poczucie seksualnej winy, karanie siebie. -  Pozwalam, by mój pełny potencjał seksualny przejawiał się z łatwością i radością. Serdecznie i radośnie akceptuję swoją płeć. Nie mam poczucia winy i nie zasługuję na karę. Cieszę się swoją seksualnością.
Kolana - symbolizują dumę i "ego". Schorzenia - uparte "ego" i duma, niezdolność do ugięcia się, lęk, nieelastyczność, nieustępliwość. - Wybaczenie, tolerancja, współczucie. Kroczę do przodu bez wahania. Jestem podatny na zmiany i biorę w nich udział. Przystosowuję się i poddaję z łatwością. Wszystko dzieje się dobrze.
Skóra - chroni naszą indywidualność. To największy organ czuciowy. Choroby - niepokój, lęk, stare pogrzebane rany, "czuję się zagrożony". Stwardnienia - skostniałe poglądy i sposób myślenia, stężały lęk. - Koncentruję uwagę na tym, co pozytywne. Jestem bezpieczny. Nikt nie zagraża mojej indywidualności. Jestem wypełniony pokojem. Świat jest bezpieczny i przyjazny. Odrzucam całą złość i urazę. Zawsze dostanę wszystko, cokolwiek mi będzie potrzebne. Akceptuję swoje dobro bez poczucia winy. Jestem w zgodzie ze wszystkimi drobnymi wydarzeniami w życiu. Bycie sobą jest bezpieczne. Czule chronię siebie myślami radości i spokoju. Przeszłość jest wybaczona i zapomniana. Jestem otwarty na przyjęcie dobra.
Plecy - symbolizują wsparcie życiowe. Dolegliwości górnej części - brak wsparcia uczuciowego, czucie się niekochanym, powstrzymywanie miłości. Środkowa część - wina. Poczucie uwięzienia w bagażu przeszłości. Chęć oderwania się od niego. Dolna część - lęk związany z pieniędzmi. Brak wsparcia finansowego. - Życie samo mnie wspiera. Ufam Wszechświatowi. Swobodnie obdarzam miłością i zaufaniem. Jestem odważny i niezależny. Wszystko, czego potrzebuję, jest mi zawsze zapewnione. Jestem bezpieczny.
Mózg - wyobraża komputer, tablicę rozdzielczą. Guzy - wprowadzone do komputera umysłu nieprawidłowe przekonania. Nieustępliwość, odmowa zmiany starych wzorców. - Całe życie jest zmianą. Moje wzorce rozwoju są zawsze nowe. Jestem pełnym oddania operatorem swego umysłu. Z łatwością przeprogramowuję komputer mojego umysłu. Mój umysł jest wiecznie nowy.
Głowa - bóle głowy to świadomość, że się do niczego nie nadaję, krytykowanie siebie. Lęk. Zawroty - pierzchające, rozproszone myśli, odmowa patrzenia. -  Spokój, miłość, radość, odprężenie. Odprężam się w nurcie życia i pozwalam mu swobodnie płynąć przeze mnie. Jestem głęboko skupiony i spokojny. Mogę bezpiecznie żyć i cieszyć się życiem.
Uszy - symbolizują zdolność słyszenia. Bóle - złość, niechęć słuchania, zbyt wielki zgiełk, kłócący się rodzice. Zaburzenia słuchu - odmowa słuchania, niesłuchanie wewnętrznego głosu, upór. Głuchota - izolacja. "Nie zawracajcie mi głowy". - Słucham Boga, Jego głosu wokół, cieszę się wszystkim, co mogę usłyszeć. Słucham radości życia. Jestem częścią życia. Słucham z miłością. Słucham z miłością mego wewnętrznego głosu, odrzucam wszystko, co nie jest działaniem miłości.
Usta - symbolizują przyjmowanie nowych idei i pożywienia. Opadające kąciki - pretensje do życia. Schorzenia - ustalone przekonania, zamknięty umysł, niezdolność do przyjmowania nowych idei. - Jestem osobą zdecydowaną. Realizuję swoje pomysły. Witam nowe idee i koncepcje. Odżywiam się miłością. Staję się znowu młody.
Szyja - symbolizuje elastyczność, zdolność dostrzegania tego, co jest z drugiej strony. Schorzenia - odmowa widzenia drugiej strony medalu, upór, usztywnienie. - Jestem elastyczny. Jestem przychylny innym punktom widzenia. Jest nieskończona ilość możliwości widzenia i robienia wszystkiego. Jestem bezpieczny.
Ramiona - symbolizują zdolność i możliwość przyjmowania doświadczeń życia. - Uwalniam złość w nieszkodliwy sposób. Miłość uwalnia i odpręża. Życie jest radosne i wolne. Akceptuję wszystko co jest dobre. Z miłością przyjmuję i obejmuje moje doświadczenia.
Dłonie - trzymają, dotykają, ściskają, chwytają. Porywają i upuszczają. Pieszczą, szczypią - wszystko, co dotyczy radzenia sobie w życiu. - Do wszystkich idei podchodzę z miłością i spokojem. przyjmuję moje doświadczenia z miłością.
Palce - kciuk symbolizuje sferę intelektu i zmartwienie. Wskazujący -"ego" /zespół funkcji myślenia, postrzegania, oceny rzeczywistości itp./ oraz lęk. Środkowy - symbolizuje złość i seksualność. Serdeczny - związki z ludźmi i żal. Mały - sferę rodzinną i udawanie. Palce stóp symbolizują drobniejsze sprawy dotyczące przyszłości. - Odprężam się wiedząc, że mądrość życia troszczy się o wszelkie sfery bytu. Dobrze się czuję ze swoją seksualnością. Spokojnie kocham.
Żołądek - odpowiada za utrzymanie przy życiu. Przetrawia idee. Choroby - przerażenie, obawa przed nowym, niezdolność do asymilacji tego , co nowe. Nieżyt - przedłużająca się niepewność, poczucie skazania przez los. Skurcze - lęki, powstrzymywanie procesu życia. Wrzód - lęk. Przekonanie, że nie jest się dość dobrym. Pragnienie przypodobania się. - Z łatwością przyswajam nowe idee. Życie zgadza się ze mną i nic nie może wytrącić mnie z równowagi. Jestem spokojny. Trawię życie z łatwością.
Nerki - schorzenia: krytycyzm, rozczarowanie, poczucie niepowodzenia. Wstyd. Reakcje na poziomie małego dziecka. Zapalenie - poczucie jakby było się dzieckiem, które nie potrafi nic zrobić dobrze. Nieudacznictwo. Zagubienie. - Poszukuję wszędzie tylko dobra. Wykonuję właściwe działania. Mam poczucie spełnienia. Dorosłość jest bezpieczna. Z każdego doświadczenia życiowego wynika tylko dobro. Zawsze staję na wysokości zadania.
Pęcherz - niepokój, skostniałe poglądy, obawa przed poczuciem rutyny życia. Poczucie, że jest się lekceważonym. - Oddalam to co stare i witam nowe.
Miednica - formy i drogi miłości mogą ulec zmianie lecz sama miłość nigdy nie zginie. Jestem zrównoważona we wszystkich zmianach cyklu życia. Błogosławię czule swoje ciało. Wszystkie jego części są piękne.
Biodra - utrzymują ciało w doskonałej równowadze. Dają główny impuls przy poruszaniu się naprzód. Schorzenia - lęk przed realizacją ważnych decyzji. Myślenie: "Ni ma po co iść naprzód". - Radośnie idę do przodu wspierany i podtrzymywany przez moc życia. Zmierzam ku mojemu Większemu Dobru. Jestem bezpieczny. Miłość, wybaczenie. Pozwalam innym na bycie sobą i sam jestem wolny. Jestem w doskonałej równowadze. W każdym wieku poruszam się w życiu naprzód lekko i z radością.
Migdałki - to spory rodzinne, kłótnie, Przerost - dziecko czuje się w jakiś sposób niechciane. Zapalenie - lęk, tłumienie uczuć. Zahamowana twórczość. - Jestem całkowicie zrównoważony. Mój system immunologiczny jest w doskonałej formie. Kocham życie i poruszam się swobodnie. Dziecko jest chciane, oczekiwane i witane z radością, darzone głęboką miłością.
Stopy - symbolizują nasze rozumienie nas samych, życia, innych ludzi. Schorzenia - lęk przed przyszłością oraz obawa, że nie zrobi się w życiu kroku naprzód. - Trwam w prawdzie. Idę naprzód radośnie. Mam duchowe nastawienie. Moje rozumienie jest jasne i wyraźne. Chcę zmieniać się wraz z upływem czasu. Jestem bezpieczny.
Dziąsła - krwawienia: brak radości z podjętych w życiu decyzji. Zapalenia - niemożność uzasadnienie swoich decyzji. "Nie wiem czego chcę od życia". - Ufam, że moje działanie zawsze jest właściwe. Jestem osobą zdecydowaną. Wspieram siebie z miłością. Doprowadzam do końca moje działania.
Kręgosłup - dostosowane do sytuacji wspieranie życia. Skrzywienie - niezdolność poddania się wspierającemu biegowi życia. Lęk i próba trzymania się starych prawd. Brak wiary w życie. Brak rzetelności. Brak odwagi przekonań. - Życie udziela mi wsparcia. Oddalam wszelkie lęki. Ufam procesowi życia. Wiem, że życie jest dla mnie. Stoję prosto, wypełniony miłością.
Kości - symbolizują budowę wszechświata. Deformacje - presja psychiczna, napięcie. Mięśnie nie mogą sie rozprostować. Usztywnienie psychiczne. Kości i szpik - zapalenie: złość i frustracja u samych podstaw życia. poczucie braku wsparcia. Złamania - bunt przeciwko autorytetom. - W moim świecie ja sam jestem dla siebie autorytetem. To ja sam tworzę własne myśli. Jestem dobrze zbudowany i zrównoważony.
Paznokcie - symbolizują obronę. Obgryzanie: frustracja, podgryzanie siebie. Uraza do jednego z rodziców. Wrastający paznokieć - zmartwienie i poczucie winy z powodu własnego prawa do pójścia naprzód. - Dorastanie jest dla mnie procesem bezpiecznym. Kieruję swoim życie z radością i łatwością. Wybór własnego kierunku w życiu jest moim świętym prawem. Jestem bezpieczny i wolny.
Zęby - reprezentują decyzje. Choroby - długotrwałe niezdecydowanie. Niemożność przerwania toku myśli, by zanalizować je i podjąć decyzje. Ząb mądrości /niemożność wyrżnięcia/ - niepozwalanie sobie na stworzenie przestrzeni psychicznej w celu zbudowania trwałej podstawy swych działań. - Wiem, że tylko właściwe działania mają miejsce w moim życiu. Otwieram swoją świadomość na życiową ekspansję. Mam do dyspozycji ogromną przestrzeń aby wzrastać i zmieniać się. 

Aids - wyparcie się siebie, poczucie winy na tle seksualnym, silne przeświadczenie o byciu nie dość dobrym.
Alkoholizm - myślenie: "Jaki to wszystko ma sens?". Uczucie daremności, winy, nienadawania się. Odrzucenie siebie.
Alzheimera zespół - pragnienie aby porzucić ten świat. Niemożność zaakceptowania życia takim jakie ono jest.
Artretyzm - poczucie bycia niekochanym, krytycyzm, uraza.
Bezpłodność - lęk i opór w stosunku do procesu  życia , też brak potrzeby przejścia przez doświadczenia rodzicielskie.
Chrapanie - uparta odmowa uwolnienia się od dawnych wzorców.
Ciśnienie krwi - nadciśnienie: długotrwały, nierozwiązany problem emocjonalny. Niedociśnienie - brak miłości w okresie dzieciństwa. Defetyzm.
Cuchnący oddech - złe nastawienie do wszystkiego, nikczemne plotki, nieczyste myśli.
Cukrzyca - silna tęsknota za tym, co mogłoby być. Potrzeba sprawowania kontroli. Głęboki smutek. Brak słodyczy życiowej.
Dreszcze - psychiczne "kurczenie się", wycofywanie, chęć ucieczki. "Zostawcie mnie w spokoju".
Garbienie się - niesienie ciężarów życia. Poczucie bezbronności i beznadziejności.
Gruźlica - usychanie z samolubstwa. Zaborczość. Okrutne myśli. Pragnienie odwetu.
Grypa - reakcja na powszechne negatywne nastawienie i przekonania. Lęk. Wiara w słuszność tego, co statystycznie uznawane.
Grzybica stóp - Frustracja z powodu bycia nieakceptowanym. Niezdolność do łatwego poruszania się naprzód.
Impotencja - presja seksualna, napięcie, poczucie winy. Przekonania społeczne. Uraza do poprzedniego partnera. Strach przed matką.
Jąkanie się - niepewność, nieumiejętność wyrażania siebie. Niepozwalanie sobie na płacz.
Kurzajki - drobne wyrazy nienawiści. Przekonanie o własnej brzydocie.
Moczenie nocne - lęk przed rodzicami, zazwyczaj przed ojcem.
Nadwaga - lęk, potrzeba opieki i oparcia. Ucieczka przed uczuciami. Brak bezpieczeństwa, odrzucenie siebie. Szukanie spełnienia.
Nos - krwawienie: potrzeba uznania. Poczucie, że jest się nie uznawanym i nie dostrzeganym. Wołanie o miłość. Nadprodukcja śluzu - wewnętrzny płacz. Dziecinne łzy. Poczucie bycia ofiarą.
Odbyt -miejsce uwalniania. Śmietnisko. Poczucie winy i bycia "nie dość dobrym". Pragnienie kary. Krwawienia - złość, frustracja. Owrzodzenie - złość w stosunku do tego, czego nie chcesz się pozbyć. Przetoka - niecałkowite uwolnienie się od odpadków. Trzymanie się śmieci z przeszłości. Świąd - poczucie winy dotyczące przeszłości. Wyrzuty sumienia.
Oparzenia złość, zapalczywość, stan rozdrażnienia.
Oziębłość - lęk, wyrzekanie się przyjemności, przekonanie, że seks jest czymś złym.
Padaczka - poczucie prześladowania. Odrzucanie życia. Uczucie wielkiego zmagania się. Autoagresja.
Poronienie - lęk, lęk przed przyszłością. "Nie teraz - później". Niewłaściwy dobór czasu.
Przeziębienia - zbyt wiele dzieje się naraz. Psychiczny zamęt, rozgardiasz. Drobne urazy. Przekonanie: "Każdej zimy trzy razy się przeziębiam".
Rak - głęboka rana. Długo utrzymująca się uraza. Głęboko skrywana tajemnica lub żal zżerający od środka. Noszenie w sobie nienawiści. "Po co to wszystko?".
Reumatyzm - brak miłości. Poczucie bycia ofiara. Chroniczna zgorzkniałość. Uraza. Reumatoidalne zapalenie stawów - głębokie zwątpienie w autorytety. Poczucie bycia terroryzowanym.
Rozstępy skórne - pozostawanie w bolesnych przeżyciach wczesnego dzieciństwa. Trzymanie się urazów z przeszłości. Trudności z dokonaniem kroku w przyszłość. Obawa przed wybraniem własnej drogi.
Swędzenie - życzenia przeciwne własnemu usposobieniu. Brak satysfakcji. Wyrzuty sumienia. Chęć by wydostać sie z danej sytuacji lub odejść.
Szczękościsk - złość, żądza władzy, odmowa wyrażania uczuć.
Tarczyca - upokorzenie. Nigdy nie robię tego co chciałabym robić. Ogromne rozczarowanie, że nie jest możliwe żyć po swojemu. Zawsze dla innych - nigdy dla siebie.
Udar mózgu - poddanie się. Opór. "Raczej umrę niż się zmienię". Rezygnacja z życia.
Wole tarczycy - nienawiść z powodu narzucania się kogoś. Poczucie, że jest się ofiarą, że życie się nie powiodło. Niespełnienie.
Wyrostek robaczkowy - lęk, lęk przed życiem. Zamknięcie się na przepływ dobra.
Zaparcie - wzbranianie się przed porzuceniem dawnych poglądów. Trzymanie się przeszłości. Czasami skąpstwo.
Zmęczenie - opór, nuda, brak serca do tego co się robi.
Żółtaczka - uprzedzenie w stosunku do siebie i innych. Nie wyważone racje.
Żylaki - trwanie w znienawidzonej sytuacji. Zniechęcenie. Poczucie przepracowania i nadmiernego obciążenia.


W bezkresie życia w którym jestem
wszystko jest doskonałe, całkowite i pełne.
Akceptuję doskonałe zdrowie jako naturalny stan mojego istnienia.
Świadomie uwalniam teraz wszelkie wzorce psychiczne we mnie,
które mogłyby wyrażać się w postaci jakiejkolwiek choroby.
Kocham i aprobuję siebie.
Kocham i aprobuję swoje ciało.
Zapewniam mu pożywne jedzenie i napoje.
Ćwiczę je w sposób dający radość.
Moje ciało jest cudownym i wspaniałym urządzeniem.
Czuję się uprzywilejowany możnością bycia z nim.
Kocham Boską energię.
Wszystko jest dobre w moim świecie.

**************************************

Bardzo ważne: 
Od kilkunastu lat w Polsce istnieje unieważnienie ślubu kościelnego, więc jeśli brałaś ślub w kościele, a Twój mąż obecnie choruje na alkoholizm i nie chce się leczyć - masz prawo złożyć u swego proboszcza wniosek o unieważnienie takiego ślubu.
Jeśli nie chcesz z nim być - masz prawo o siebie zadbać, o swój komfort psychiczny, o spokój, o bezpieczeństwo, masz prawo by być szczęśliwą!!! 
I nie daj się zbyć, bo <przysięgałaś, na dobre i złe> - owszem, ale w moim pojęciu to dobro i zło miało pochodzić z zewnątrz i razem mieliśmy się temu przeciwstawić!!!
A to wpędzanie w poczucie winy: <Nie zostawia się chorego> - owszem, chorego się nie zostawia, ale ten chory musi chcieć się leczyć - dlatego warunkiem unieważnienia jest <gdy chory odmawia leczenia>.

************************************


TO JA , TWOJA  CHOROBA ...



Nienawidzę  mityngów. Nienawidzę Siły Wyższej. Nienawidzę  wszystkich,

którzy są  ,, na programie,, Każdemu, kto wchodzi mi w drogę  życzę

żeby go szlag trafił. Wszystkim życzę  śmierci i cierpienia.

Pozwól, że się przedstawię:

Jestem Chorobą, jestem UZALEŻNIENIEM.

Chorobą  podstępną, przebiegłą  i groźną.

To właśnie ja !!!

Zabiłam miliony i bardzo jestem z tego powodu zadowolona.

Lubię  działać z zaskoczenia.

Lubię  udawać, że jestem przyjaciółką  i kochanką. Czyż nie przyniosłam

Ci ulgi? Nie sprawiłam przyjemności? Przyznaj, że byłam ratunkiem

na samotność i zawsze przychodziłam w sukurs , gdy odechciewało Ci

się  żyć. Lubię kiedy cierpisz. Lubię  zmuszać Cię do płaczu.  Ale

najbardziej lubię sprawiać, że nie czujesz już  kompletnie nic, nawet

cierpienia. Wtedy tryumfuję. Zapewnię Ci natychmiastową  ulgę, żebyś

w zamian cierpiał  w nieskończoność. Ja, Twoja choroba, zawsze będę

przy Tobie. Również gdy wszystko jest dobrze – wtedy mówisz, że nie

zasługujesz na to, aby było tak dobrze, a ja zgadzam się z Tobą.

Razem możemy zniszczyć wszystko co najlepsze w Twoim życiu.

Chociaż  jestem chorobą tak znienawidzoną, nigdy nie przychodzę  bez

wyraźnego zaproszenia. Każdy musi sam mnie wybrać. Są  ich jednak

miliony – tych, którzy mnie chcą  mimo rozsądku, sensu i utraty spokoju.

Bardziej niż Wy mnie nienawidzicie, ja nienawidzę  Was wszystkich,

Którzy wymyśliliście ten Wasz Program 12 Kroków. Nie cierpię tego

Programu, Waszych mityngów, tej Waszej Siły Wyższej.  One mnie

Osłabiają  do tego stopnia, że nie mogę być tym, czym potrafię być w

Pełni swego rozkwitu. Teraz muszę przyczajona  siedzieć  tu cichutko.

Nie widzisz mnie, ale ja czuwam i czekam na odpowiedni moment.

Nigdy nie zniknę. Jestem taka jak zawsze, a nawet  z czasem mogę  się

stać  gorsza. Jeśli tylko egzystujesz, ja żyję. Jeżeli Ty żyjesz, ja egzystuję.

Ale jestem przy Tobie zawsze... i dotąd dopóki znowu się  nie spotkamy –

jeśli w ogóle się jeszcze spotkamy –

życzę Ci z całego serca  wszystkiego najgorszego.


++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


 




1 komentarz: